17.

1.8K 156 27
                                    

Ktokolwiek Cię porwał, nie jest mistrzem z chemii, stanowczo dawka, którą Ci podał była trochę za mała. Za szybko odzyskujesz świadomość.

Skup się lepiej na tym, gdzie jesteś, na pewno wciąż to Londyn, nie mógł Cię wywieźć za daleko, bo wciąż jest jasno i jak zauważyłeś, za szybko się obudziłeś. Budynek jest pusty, to nie może być budynek mieszkalny, za duże ryzyko. Opuszczona fabryka albo zakład produkcyjny. Piwnica. Jedno małe okienko, jedne drzwi. Kajdanki to nie żadna podróbka ze sklepu, są policyjne.

Cokolwiek Ci wstrzyknął, miało Cię tylko uśpić, a nie odurzyć. Chce, żebyś był w pełni świadomy, jak Cię zabije. Należy do najlepszego gatunku: uważa się za sprytniejszego, niż jest.

Na schodach rozlega się hałas, w którym detektyw doskonale rozpoznaje męskie kroki i dużo cichsze, które najpewniej należą do kobiety. Przez świadomość detektywa przebiega cień strachu, który był dziwnie znajomy, ostatni raz czuł go wtedy, gdy Mary Watson umierała na jego oczach i wiedział doskonale, że cokolwiek ma się wydarzyć, nie chce przeżywać tego po raz kolejny.

Do pomieszczenia wchodzi wysoki blondyn, w lewej dłoni trzyma wycelowaną w detektywa broń, prawą obejmuje Alice, trzymając nóż na jej szyi, kobieta jeszcze jest zamroczona, ale powoli odzyskuje świadomość.

– Pomyślałem, że tak będzie dużo ciekawiej. – Mówi mężczyzna i się uśmiecha. Alice zaczyna się szarpać, ale ostrze wbija się lekko w jej skórę – Przestań. Chciałbym, żebyś wyszła stąd tak samo piękna.

– Tom – mówi cicho dziewczyna i zaczyna oddychać głębiej.

– Cieszę się, że do nas dołączyłaś Gwiazdeczko.

Nie taki całkiem martwy ochroniarz, nie spuszcza wzroku z detektywa.

Tego nie wziąłeś pod uwagę. W sumie to tak oczywiste, że powinieneś. Nagle wszystko staje się jasne tylko, że teraz on trzyma Ciebie na muszce, a jej przy najmniejszym ruchu poderżnie gardło

– Dlaczego? – pyta dziewczyna, jej głos jest pewny, jakby próbowała pokonać własny strach.

Dlaczego nie jest przerażona? Powinna być, a brzmi, jakby była wściekła. Może wydaje jej się, że uda jej się go ograć, ale to bardzo naiwne z jej strony.

– Przecież tego właśnie chciałaś, prawda? – mówi Thomas. – Chciałaś uciec, chciałaś, żeby ktoś Cię uwolnił z tej złotej klatki, ale zamiast poczekać na mój ruch, znalazłaś sobie nowego obrońcę.

– Myślała, że nie żyjesz i że ktoś chce ją zabić – wtrąca detektyw. – Kiepsko to rozplanowałeś.

– Jakby nie Ty, jej wspaniały mąż już dawno by nie żył, a ona byłaby ze mną na końcu świata.

– Co? – parska Alice.

– Tak właściwie nic nie zrobiłem – sarka Sherlock. – Tylko ocaliłem jej życie. Kiepsko szło Ci mordowanie Noah, skoro o mało nie zabiłeś jej. Jak upozorowałeś swoją śmierć?

– Przy drobnej pomocy z zewnątrz. Poza tym mój brat okazał się dość przydatny, ta sama postura, włosy, policjant, to wszystko ułatwiło.

– Zabiłeś swojego brata?! – krzyczy Alice, próbując spojrzeć na twarz blondyna

– Dla Ciebie zabiłbym cały Londyn. – Dociska ją mocniej do siebie, a Sherlock wstaje – Siad Mądralo. Wiem, że nie zaryzykujesz jej życia. Całe lata patrzyłem, jak cierpisz Księżniczko, jak cierpisz, tęskniąc za czymś, czego nie możesz mieć. Wystarczyło poprosić, a dałbym Ci wszystko.

Alice kolejny raz próbuje się wyrwać, wciąż ma na sobie tylko koszulę nocną i szlafrok, na którego kołnierzu widać małą plamę krwi ze zranionej szyi.

– To musiało być niezwykle frustrujące. Kochać ją i patrzeć jak traktuje ją Noah, pilnować jej drzwi, kiedy za nimi była z kimś innym i słuchać jak płacze Ci w ramię nie darząc ani jednym cieplejszym uczuciem – mówi Holmes z uśmiechem, a Alice doskonale wie, że próbuje go sprowokować, kolejny raz próbuje ściągnąć niebezpieczeństwo na siebie.

– Zamknij się Mądralo – przerywa mu na chwilę Tom.

– Ty ją kochasz od lat, a mnie niecałe dwa tygodnie wystarczyły, by ściągnąć z niej ubranie już w jadalni. Choć wiesz o tym. O tym, że mnie kocha, też wiesz.

– Tak, wiem też, że Ty ją kochasz.

– Bzdura, ale dobrze, że kupiłeś tę bajeczkę – mówi Sherlock. – I miło było pogadać, ale zaraz nas znajdą, jej ochrona to sam rząd brytyjski.

– Och już nie udawaj Mądralo – mówi ciepłym tonem Thomas i uśmiecha się przebiegle. – Wiem doskonale, że ją kochasz. Mały Sherlock siedzący na drzewie i zakochany w pyskatej rudej sąsiadce.

Niemożliwe, żeby mu o tym opowiedziała. Niemożliwe by opowiedziała o tym komukolwiek poza Johnem.

– Skąd Ci to przyszło do głowy?! – krzyczy Alice, szarpiąc się kolejny raz, a po jej szyi spływa krew.

– James mi powiedział o was. Szkoda, że nie zrobił tego wcześniej, wtedy zacząłbym od Ciebie Sherlock.

– James?! – pyta zaskoczona Hale, teraz dopiero na jej twarzy maluje się strach.

– Tak, Moriarty podsunął mi, jak pozbyć się Andrew, jak upozorować swoje zniknięcie, a w końcu jak złapać Ciebie. Cena jest niewielka. Jedna noc ze śliczną Alice, by posłuchać historii o małym detektywie.

– Więc kochasz ją tak bardzo by sprzedać ją Moriartiemu? – śmieje się Sherlock. – To na pewno roztopi jej serce.

– Wystarczy, że Twoje przestanie bić – odpowiada lekceważącym tonem Tom. – Tyle razy po pijaku mi mówiła, jak bardzo chciałaby się uwolnić od tego, że Cię kocha, od tych wszystkich wspomnień.

– Więc mnie zabij, porwij ją i miej nadzieję, że Moriarty dotrzyma słowa i Ci ją odda.

– Po co miałby ją zatrzymać? On chce tylko Ciebie.

Thomas przeładowuje broń, a Sherlocka robi krok w jego stronę.

Drży, zaczęła się bać, w końcu strach powoli przejmuje nad nią kontrolę, ale wcale nie boi się tego, że może tu zginąć, że on może ją porwać. Ona boi się tylko i wyłącznie o Ciebie. Widzisz to w jej oczach.

– I uważasz, że przestanę go kochać? Nie przestałam przez te wszystkie lata, sam wiesz, ile razu kazałam Ci zwolnić, gdy jechaliśmy Baker Street, ile razy co rano przeglądałam poranne gazety, tylko by znaleźć jego zdjęcie. W końcu też na pewno pamiętasz, jak prawie przedawkowałam po przeczytaniu o jego samobójstwie. Uważasz, że to się skończy dziś w tej piwnicy, skoro nie skończyło się, jak skoczył z dachu? – Alice też robi wszystko, by go sprowokować i w jakimś stopniu jej się to udaje. Mężczyzna upuszcza nóż i zaciska dłoń na jej gardle.

– Więc umrzecie dziś oboje.

– A Ty jutro. Jak Moriarty się dowie, co zrobiłeś – mówi Sherlock, robiąc kolejny krok w ich stronę. – Pewnie nawet nie wie, że chcesz mnie zabić, ale widziałeś nas wczoraj i po prostu nie możesz się powstrzymać.

Trafiłeś, poluźnia uścisk na jej szyi, a ona patrzy na Ciebie. Ma takie pewne spojrzenie, jakby doskonale wiedziała, jak to się skończy, ale nie pozwól jej tego zrobić. Tego samego co zrobiła Mary, wolałbyś sam dziś zginąć.

– To przecież robimy, prawda? – pyta Alice drżącym głosem.

Wykorzystuje chwilę, sekundę zwątpienia, zaufania, błyskawicznie z całej siły kopie go w piszczel i gryzie w dłoń. Puszcza ją, a ona rzuca się do przodu, mężczyzna próbuje złapać ją za włosy, ale robi unik i odwraca się do niego twarzą. Rzuca się na niego, upadają na podłogę, a Detektyw biegnie w ich stronę.

I wtedy pada strzał. Alice odrzuca broń do tyłu i opada na podłogę obok Toma, który jeszcze próbuje złapać pistolet, ale Sherlock jest pierwszy, w piwnicy rozlega się drugi strzał.

– Ty idiotko! – krzyczy detektyw, klękając przy niej. – Ty cholerna idiotko!  

moc sentymentu • SherlockWhere stories live. Discover now