Rozdział XXXIII 1.0

397 38 33
                                    

Tego samego dnia, klasztor ninja, godzina 8.21,

- Zane, cholera, na co czekasz?! - zawył Cole, ledwo co lawirując w powietrzu na swoim smoku.

Niebo niebezpiecznie pociemniało, a powietrze stało się wręcz dziwnie ciężkie. Spojrzał w górę i otworzył usta.

- Jasny gwint... - szarpnął, popędzając swojego smoka.

Ciężkie chmury ledwo wisiały w powietrzu. Usłyszał zaraz grzmot, jakby burczenie w brzuchu ogromnego potwora. Niebo nagle przecięła wielka, czerwona błyskawica, która spaliła jedno z drzew. Cole ledwo co uniknął strugi prądu, czuł, jak traci kontrolę nad sytuacją. Z jednej strony goniły go szkielety, nad głową wisiały pioruny gotowe go usmażyć, wiatr też zaczął przysparzać problemów.

Zane pociągnął za cugle swojej lodowej bestii, ta wzięła głęboki oddech i wyzionęła zimną strugę w stronę szkieletów. Wszystkie trzy na raz zlepił twardy lód i te zaraz spadły na ziemię, rozbijając się po chwili o skały.

Czarny ninja zmarszczył brwi.

- Dzięki - odparł, odnajdując spojrzeniem dinozaura, którego dosiadał Conrad. - Musimy powstrzymać tarana, zanim dostanie się do klasztoru.

Zane kiwnął głową.

- Mam nawet pomysł, jak to zrobić. Osłaniaj mnie - powiedział, pociągając za cugle swojego wierzchowca.

Smok warknął cicho i zapikował w dół. Smok Cole'a ledwo za nim nadążał.

- Co zamierzasz? - zapytał czarny ninja.

Zane przycisnął palec do głośnika.

- Zamrożę bestii nogi, ty chwyć Conrada - wpółkrzyknął, omijając jedno z drzew.

- Jasne.

Biały smok machnął jeszcze dwa razy skrzydłami i nagle wybił się z lasu prosto na niespodziewającego się takiego obrotu akcji Conrada. Smok Cole - zdawało się - jakby przeskoczył w powietrzu nad wierzchowcem Zane'a i chwycił w swoje silne szpony jeźdźca kościstej bestii. Conrad szarpał się, próbował wyswobodzić, na nic jednak nie zdawała się jego ludzka forma w walce z uosobieniem potęgi ziemi.

Lodowy smok zionął chłodem prosto w nogi szkieletu i ten już po chwili przymarzł do ziemi. Oczy bestii zaiskrzyły czerwienią, zdawało się, że lód się pod nią rozkruszał. Zane już miał dorzucić kolejną strugą zimna, gdy nagle od tyłu złapał go jeden z pterodaktyli i ściągnął go z siodła.

- Cole! - ledwo krzyknął, szarpiąc się z bestią. Jego smok zniknął w bladych iskrach. - Przydałaby się pomoc!

Czarny ninja prowadzony adrenaliną, pociągnął smoka za cugle i ten rzucił Conradem prosto w naprzykrzający się nindroidowi szkielet.

Bestia wraz z mutantem spadła w dół, a Cole zaraz przechwycił swojego przyjaciela.

Krzyk rozwścieczonego Conrada zabrzęczał wręcz w uszach Cole'a. Szkielet tymczasem zdołał wyswobodzić się z lodowej pułapki.

- Nie możemy pozwolić mu stąd uciec i tak zaszedł za daleko! - krzyknął Zane, siadając za Colem.

Mistrz ziemi nie odpowiedział, zmarszczył tylko brwi i machnął cuglami. Jego smok zaryczał walecznie i skierował się prosto w strone bestii. Wierzchowiec Cole'a uderzył głową prosto w żebra szkieletu, łamiąc i krusząc wiele z nich. Taran zawył, jednak nie z bólu a z wściekłości. Demon w nim siedzący pragnął teraz darować tego, kto śmiał przeszkodzić mu w robocie. Zane wyczuł odpowiedni moment i rzucił się na kark bestii, chcąc przeciąć wszystkie nice. Zamachnął się i zdołał przeciąć tylko jedną z nich, ponieważ dinozaur zaczął wierzgać w każdą stronę.

Ninjago: Ludzka Klątwa [ zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz