Rozdział XXIX

348 32 14
                                    

Mroczna Wyspa, Świątynia Światła, trzydzieści minut po północy,

Conrad stał nerwowo, spoglądając to na kobietę w długiej szacie, to na drzwi świątyni. Choć z zewnątrz kobieta wyglądała na spokojną, on czuł, że w środku szefowej dzieje się istny chaos. Czuł, że jeżeli Drake zaraz tu nie przyjdzie to komuś się oberwie.

Wiedźma stała wyprostowana, cicho wciągając chłodne powietrze przez nos. Przymknęła na moment oczy, co Conrad odebrał jako pierwsze stadium epickiego wnerwienia. Wiedział, że z nią nie można zadzierać i poniekąd zaczynał żałować, że podjął się takiej roboty. Scarlet też odczuwała takie napięcie. Jednak nie szastały nią takie emocje jak jej kolegę. Czarnowłosa oparła się plecami o kolumnę tuż pod wielkim dzwonem i zawinęła ręce na piersiach spokojnie. Wiedziała, że wiedźma nie jest wybuchowa i nie będzie bezsensownie wyżywała się na innych. Po prostu Conrad dramatyzował.

Kobieta westchnęła ciężko, odwracając się w stronę ogromnych drzwi. Ich próg przekroczył nagle Drake, który ledwo powłóczył nogami. Mężczyzna dysząc ciężko, sunął przed siebie, trzymając się za ramie. Zostawiał za sobą krwistą ścieżkę większych i mniejszych plam. Spuszczona dotąd głowa, uniosła się w górę, gdy najemnik stanął pod wielkim dzwonem.

Scarlet - choć tego nie było widać - otworzyła szerzej oczy. Owszem w cudzym nieszczęściu odnajdywała swoją pociechę, jednak w tym przypadku nie było jej do śmiechu. Polubiła Drake'a. Już miała podejść, gdy nagle poczuła na sobie wzrok szefowej. Słusznie przeczuwając, że wiedźma na razie nie chce, aby ktokolwiek zbliżał się do najemnika, cofnęła się posłusznie i stanęła pod kolumną.

Czarownica uniosła wyżej podbródek, spoglądając na Drake'a z góry. Najemnik był poważnie ranny. Połowa jego twarzy, większość ubrań, ramie, było zwęglone i spalone. Stojący obok Conrad zaczął porządnie zastanawiać się nad tym, jak silną dawkę adrenaliny musiał zażyć Drake, aby się tutaj dostać. Jego ciało przecież było w opłakanym stanie. A jednak pomimo tego mężczyzna dysząc ciężko, ugiął się pokornie przed swoją szefową.

- Wybacz mi, szefowo, nie dałem rady - wystękał, a z kącików jego ust zaczęła wypływać krew zmieszana ze śliną. Obrzydliwa substancja gęstymi strugami niekontrolowanie zaczęła spływać w dół, brudząc nienaruszoną dotąd świątynną podłogę. - Ninja byli silniejsi.

Kobieta przekrzywiła głowę na bok, przyglądając się postaci mężczyzny. Ten wyczekiwał na jakąś odpowiedź. W duchu modlił się do jakichkolwiek istniejących sił wyższych, aby czarownica mu wybaczyła.

Czarnowłosa nagle wciągnęła powietrze przez nos, przymykając na moment oczy.

- Rozumiem.

Po tym słowie zapadła cisza. Zdawałoby się, że nawet wiatr z zewnątrz ustąpił, jak i oddechy wszystkich zebranych. Scarlet czuła, że napięcie zwiększa się z każdą sekundą.

Czarownica westchnęła ciężko, rozmasowując delikatnie palcami, wyposażonymi w metalowe pazury, swoje skronie.

- "Ninja byli silniejsi"... - powtórzyła cicho, nadal masując sobie głowę.

Kobieta w końcu wyprostowała się i otworzyła oczy. W jej czerwonych tęczówkach pojawił się dziwny błysk, choć twarz nie zdradzała żadnych emocji. Podeszła powoli do najemnika i chwyciła w dwa palce jego podbródek. Drake syknął z bólu, gdy chłodny metal jej pazurów ścisnął jego poparzony policzek.Jej twarz nie drgnęła nawet, gdy wyłapała wymęczone spojrzenie mężczyzny. Spoglądała przez moment w jego oczy, jakby czytając mu w myślach. Najemnik stał spokojnie, nie śmieląc się nawet na najmniejsze drgnięcie. Cisza natomiast sprawiała, że atmosfera w pomieszczeniu bardzo się zepsuła. Nerwy Conrada i Scarlet sięgały zenitu.

Ninjago: Ludzka Klątwa [ zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz