Rozdział XXX

443 38 32
                                    

Stary opuszczony magazyn na przedmieściach stolicy krainy, dwadzieścia minut po północy,

Cole ocknął się ze snu. Przez moment nie potrafił określić, co się z nim wcześniej działo. Docierało to do niego bardzo powoli, dopiero, gdy do jego nozdrzy dotarł zapach chemikaliów, zorientował się, jak się tu znalazł i dlaczego.

Rozejrzał się dokoła i dopiero w tym momencie, kiedy chciał wstać, zorientował się, że jest mocno przywiązany do krzesła. Spojrzał po sobie i grubych supłach wiążących mocno jego ręce, nogi oraz klatkę piersiową.

Wzdrygnął się , gdy poczuł na swoich nagich - jak się po chwili okazało - ramionach czyjeś chłodne dłonie. Odwrócił głowę spłoszony i wyłapał spojrzenie uśmiechającej się perfidnie Camille.

Kobieta wyprostowała się i oparła się biodrem o stojący naprzeciwko mistrza ziemi stół.

- Czemu to robisz, Camille? - zapytał, nie wiedząc już co powiedzieć.

Mistrzyni przemian westchnęła ciężko.

- Mój braciszek niedługo ma sześćdziesiątkę - powiedziała, zawijając ręce na piersiach. - Pomyślałam, że dam mu jakąś zabawkę. Luk poprosił bym opuściła czar hipnozy. Lubi kiedy jego ofiary walczą o życie...

Cole otworzył szerzej oczy, orientując się, że nie ma w pobliżu mistrzyni wiatru. Przełknął ślinę, wodząc wzrokiem po pomieszczeniu jak oszalały.

- Co jej zrobiliście?! - zapytał prawie ryknął, przypominając sobie o szatynce.

Camille uśmiechnęła się szyderczo.

- Ja nic jej nie zrobiłam - zapewniła, poprawiając swój strój przy buście. - Mój brat na pewno coś wymyślił.

Mistrz ziemi poczuł nieuchronną falę złości. Zacisnął zęby, napinając wszystkie mięśnie.

- Jeżeli ją skrzywdzi, nie wyjdzie z tego cało - szarpnął czarny ninja. Zaraz wzdrygnął się, czując, że nie może użyć swojej mocy.

Spojrzał po sobie i linach, które ciskały jego skórę.

- Włókna z tworzywa blokującego moce - wyjaśniła po chwili fioletowowłosa, prostując się i obchodząc czarnego mistrza wokół. - Twojej przyjaciółce nic się - chyba - nie stanie. Jest cenna dla szefowej Lukasa.

Jej chód przypominał sępa, który czekał na zgon swojej ofiary. Obchodziła go wokoło, uważnie mu się przyglądając. Przekrzywiła głowę na bok, gdy palcem musnęła jego ramię. Zabliźnione rany po zębach Conrada dały się we znaki mistrzowi ziemi.

- "Cenna"? Co masz na myśli? - zapytał.

Fioletowowłosa wzruszyła ramionami.

- To już nie moja sprawa. Coś ta wiedźma od niej chce - wyjaśniła.

Chłopak czuł coraz większy niepokój. Chciał się stąd jak najszybciej wyrwać i uratować mistrzynię wiatru. W głowie jeszcze kilka razy analizował sobie ostatnie wywody Camille. Zaraz uniósł brwi w zdumieniu.

- "Sześćdziesiątka"? - powtórzył, czując, że albo ktoś sobie robi z niego jaja albo to jakiś głupi koszmar. - Ale...? On nie wygląda...

Kącik ust Camille uniósł się do góry. Kobieta poprawiła fioletową czuprynę i spojrzała na mistrza ziemi.

- Mój brat bliźniak został obdarzony okrutnym darem - powiedziała, zawijając ręce na piersiach. - Moc leczenia jest tak naprawdę kluczek do nieśmiertelności. Z tym że nie może się temu przeciwstawić. Jego ciało nie może ulec procesowi starzenia, a choroby omijają go szerokim łukiem... - spuściła głowę w dół, opierając się ramieniem o kolumnę magazynu. Spod jej fioletowej czupryny Cole dostrzegł perfidny uśmieszek - ... tak jak śmierć - dokończyła, unosząc głowę.

Ninjago: Ludzka Klątwa [ zakończone ]Where stories live. Discover now