Wieczorem...
Zbliżała się noc. Słońca zachodziły. Był to ciężki dzień:głównie przez spotkanie z Eclipsą.
Jutro ma się odbyć proces w jej sprawie. Szanse,że coś z tego wyjdzie są marne...ale przynajmniej tak będzie uczciwie...Star powoli weszła do starej sypialni na owej wieży. To była sypialnia dla skazańców. Sypialnia Eclipsy.
-Em...Cześć...pra pra prababciu - Rzekła Star wchodząc do pokoju. - A ta sobie przyszłam i chciałam...em...
Przerwała spoglądając na byłą królową. Grała na gitarze...z kości. Było to lekko dziwne...i przerażające.
-Łał...niezłą zrobiłaś gitarę! - Powiedziała Star. Dla niej to było fajne.
-O,dziękuję Star. - odparła Eclipsa grając pojedyncze struny na kościanej gitarce. - O co chodzi skarbie? To już czwarta wizyta.
-(Star,macha ręką)Prfff..a tak se przyszłam...czemu miałabym przyjść z jakimś...problemem... - Star spojrzała na Eclipsę. Jej wzrok pokazywał,że coś ściemnia. - Ech..no dobra. Jest może,taka...mała...sprawa.
-(Eclipsa)Tak?
-Otóż...chodzi o tą sprawę z rana... - Zaczęła Star. - Z tą etu...enu...atu...
-(Eclipsa)Eutanazją,Star?
-(Star)Tak! Z tym!(wzdycha)Ech...zaczynam się niepokoić. Mama raptem myślała,że jestem skażona...a już chciała się mnie pozbyć..trzymasz wiarę? - Powiedziała,garbiąc się i trzymając się za policzki.
-Cóż... - zaczęła Eclipsa. - Królowym przychodzą różne rzeczy do głowy. Ona tylko chciała dbać o swoje królestwo...
-O...że dla niej królestwo jest ważniejsze,niż ja? - zapytała Star z urażeniem i lekkim gniewem w oczach.
-(Eclipsa)Czasem tak bywa! Nie tylko ona jest taka zła. Król Magnelius na przykład kazał razić prądem każdego,kto ukradł choć jedną kolbę kukurydzy.
-Serio? - Star się zaciekawiła.
-Tak...jednego wieśniaka nawet tak poraził,że przez jakiś czas iskrzyło mu z zadka... - po czym obie się zaśmiały.
Eclipsa opowiedziała jeszcze jeden lub dwa podobne przykłady,po czym zrobiła się już konkretniejsza noc.
-Star? Co ty tu robisz? - Słychać było pytanie zza pleców Star. Była to Moon. Miała w rękach jakieś papiery. I widać było,że też zmierzała do Eclipsy.
-Em...a co ty tu robisz? - zapytała Star.
-Przyszłam,bo mam z Eclipsą do załatwienie jedną rzecz.
-Aha... - rzekła Star,kiwając głową i czując lekki podstęp. - W porządku. - Odpuściła.
-No dobrze Star. Rozumiem,że starasz się bronić każdego. Jutro jednak na rozprawie wszystko zrozumiesz. A przy okazji:Król cię szuka.
Star i Eclipsa minęły się ciałami,po czym obie zmierzały w swoich kierunkach.
Następnego dnia. Biuro Magii...
-Niniejszym rozpoczynam rozprawą sądową w sprawie Eclipsy Butterfly. - Po czym,jak na rozprawach uderzyła młotkiem.
Sprawa wygląda tak:Moon i reszta komisji są sędziami,w końcu są komisją. Eclipsa po drugiej stronie,na ławie oskarżonej,ze skutymi rękami. Był też Sean,ochroniarz biura Magii,dzisiaj strażnik stenogramu sądowego. A Star? Siedziała z tyłu:znudzona i rozczarowana tym,że to nie prz6ypomina tego,co oglądała w TV. To był ich świadek. Kluczowy świadek. I w sumie jedyny.
YOU ARE READING
LOVE BRIGHTER THAN LIGHT - SVTFOE - STARCO
FanfictionPo bitwie o Mewni! Star Butterfly - nastoletnia magiczna i dość zadziorna księżniczka pokonała tajemniczego wroga imieniem Toffee. Wróciła na Ziemię. Tymczasem jej przyjaciel Marco jest zagubiony, po tym jak jej międzywymiarowa przyjaciółka wyznała...