Rozdział 9 ,,Po raz pierwszy"

601 33 45
                                    

-To już na pewno wszystko? - zapytała pani policjant pstrykając długopisem.

-To wszystko. - Odpowiedział Marco, po czym za pozwoleniem funkcjonariuszki odszedł od biurka.

Marco rozejrzał się wokół siebie.

Był na komendzie, za nim siedziała Star, miała na sobie koc, mniej więcej ten sam kiedy to przypadkiem rozwaliła radiowóz. Zakrywał on jej nagie części ciała.
Jakiś inny policjant właśnie odpytywał ją z całej historii. 

Pewnie usłyszy albo to samo, albo to samo z czymś innym. W końcu zaatakowali ją. Ale też lubiła często powymyślać jakieś historie dodatkowe, miała do tego niezłą wyobraźnię.

Kiedy policjant pytający Star też odszedł, Marco nie czekając wstał i potem znów usiadł, lecz obok swojej dziewczyny.

-No i? - Zapytał Marco - Jak się czujesz?

-W porządalu!

-To...tak samo jak ja... - odparł chłopak. Między dwójką nastolatków zapanowała na chwilę niezręczna cisza.

-Marco? - Zapytała.

-Tak Star?

-Jakim...oni cudem...mnie pokonali? - Zapytała, chcąc odpowiedzi na to dręczące jej pytanie. - Przecież ja takich gości jak oni załatwiam bez patrzenia!

-No nie wiem! - Odpowiedział Marco. - Może...po prostu jest różnica między walką z Mewmanami i potworami...a...z Ziemianami. Bestialskimi. Zdolnymi do wielu rzeczy. Tu na Ziemi...trzeba być czasami gotowym na wszystko!

-Może i masz tym razem rację? - Czuć było w tonie, że jest jej głupio. - Przepraszam Marco. Myślałam, że dam sobie z nimi radę sama...

-Nie! - Odparł Marco. - To też moja wina. Powinienem był ci powiedzieć o Jack'u. Po prostu...spodziewałem się właśnie takiej sytuacji. Zawsze taka jesteś:pomagasz każdemu, choćby to oznaczało siniaka.

-Za to ty będziesz zawsze taki sam:próbował wszystkiego unikać, choćby to oznaczało dobrą zabawę! - Rzekła Star na odpowiedź. Po chwili między parą zaczęły się unosić z ich ust malutkie chichoty.

Czuć było, że złe napięcie w końcu mija, zamieniając się w przyjemną miłośną aurę.
W końcu było już po wszystkim.

Chwile później, jak śmiech ustał Star i Marco spojrzeli na siebie.

-UŚCISK! - Po czym Star przytuliła Diaza.

-Star... - Zaczął po chwili Marco. - ...mam pytanie. Dlaczego zawsze tak mówisz przed uściskiem?

-Żebym mógł cię do tego ostrzec.

-Do uścisku? To jest...trochę...irytujące...

-Nie...irytujące byłoby... - Zbliżyła się twarzą Star. - ...żebym cię ostrzegała przed tym... - po czym pocałowała go.

Po chwili para całowała się jakby w ogóle nie było tematu.

-Eeee...przepraszam że przeszkadzam młodej parze.... - odparła osoba przed nimi. Była to młoda osoba, z szarym garniturem na sobie i czarnymi jeansami. Przy prawym boku miał kaburę z pistoletem, a przy pasie odznakę policyjną. To był jeden z detektywów. - ...ale prosiłbym iść za mną!

Star i Marco posłusznie poszli za detektywem.

Po chwili weszli do małego pokoju, z jednej ściany wypełnionej teczkami. Po drugiej strony stała zaciemniona szyba, przez którą widać było pokój przesłuchań.

-Kojarzycie tego chłopca? - Zapytał glina wskazując na chłopca siedzącego w tymże pokoju. Był lekko otyły, dość wysoki, nosił na sobie żółtą koszulę i czarne zakręcone włosy, przypominające afro.

LOVE BRIGHTER THAN LIGHT - SVTFOE - STARCOWhere stories live. Discover now