Rozdział 6 ,,Skażona"

561 40 18
                                    

-Szybko! Potrzebny na chirurg! Na teraz!

-Dajcie nam worki z krwią! Dwa, na łebka. Nie, daj te uniwersalne! Nie ma czasu na badanie grupy!

-Mój boże! Marco! I...i Star!

-Będzie dobrze! Choć Angie, dajmy im pracować. Może poinformujmy królową...

Później...

Star powoli i ociężale otworzyła oczy. 

Spojrzała lekko wokół siebie. Wszędzie było biało. Gdyby nie to że miała na sobie szpitalne piżamę, myślałaby że nie żyje. 

Była w szpitalu. Próbowała wstać, jednak dość obolałe ciało nie pozwalało jej się poruszać, więc usiadła na łóżku.

Spojrzała jedynie na swoją nogę:zamiast czerwonej od krwi dziury, miała na nodze bliznę po zszywaniu rany. Natomiast na ręce miała wsadzone dwie igły:jedną na kroplówkę, drugą na krew.

Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Zza wejścia wyskoczyła pielęgniarka z talerzem szpitalnego jedzenia.

-O...widać że się już...obudziłaś. - Zapytała sympatycznie i nieśmiele pielęgniarka, zaskoczona pobudką Star.

-Ileż ja spałam? - Zapytała od razu Star.

-Parę godzin... - Odparła pielęgniarka. - ...góra dobę...

-Aha. - Odparła Star. I nagle jej się coś przypomniało. - Yyyyh! Marco! Co z nim? Wszystko dobrze?

-Że z kim? - Zapytała pielęgniarka.

-Nooo...z Marco. - Odpowiedziała Star, zaskoczona pytaniem. - Mój wzrost. Nosi czerwoną bluzę. I...trochę ciemniejszą ma skórę ode mnie.

-Aaaa...ten Latynos! - Odparła. Po chwili podeszła na drugą stronę pokoju.

Tam wisiała firanka. Pielęgniarka rozsunęła go, ukazując poszukiwaną przez Star osobę.

-Och...Marco... - Rzekła Star widząc chłopaka śpiącego na szpitalnym łożu. Po chwili wstała i podeszła do drugiego łóżka. Po paru małych, lekko bolesnych krokach usiadła na łóżku Diaza.

-Chłopak był w dość...ciężkawym stanie... - Rzekła pielęgniarka. - Pocisk przebił się przez ciało. Chirurg musiał ze dwa razy operować. Było parę komplikacji, na szczęście wszystko jest już dobrze. Teraz Marco śpi.

Star nadal była niesamowicie zaskoczona tym, co się stało.
Marco się dla niej poświęcił. I to w podwójnym znaczeniu, bo specjalnie dla niej i jej przyjaźni zerwała z Jackie...kimś, kogo kochał Marco od lat.

-Czy...mogłabym...na chwilę...zostać z nim...sam na sam? - Zapytała nieśmiało Star.

-Ooo...aaaa! Em, tak. Jasne! - Odparła, domyślając się, o co Star chodziło. Odłożyła tacę z jedzeniem na stół i skierowała się do drzwi. - Jakby się ktoś z was źle poczuł albo coś...proszę dzwonić. - Po czym pielęgniarka wyszła.

Star przez dłuższą chwilę siedziała i patrzyła na śpiącego Diaza.
Przyglądała się jego oddechowi, jego sposobie leżenia, przyglądała się całemu chłopakowi.

Zamknęła oczy.

-Marco... - Zaczęła mówić, myśląc że Marco ją słyszy - ...j...jaa...ja cię Marco chcę przeprosić! Nic by nie doszło,gdybym się po prostu się w tobie nie zakochała. Ale...będę szczera:skąd ja miałam wiedzieć, że Jackie okaże się tak walniętą...wariatką? - Rzekła nieco głośniej. Teraz jednak znów go obniżyła. - Ale nie musiałeś tego robić dla mnie. Mówiłam, że nie musisz się mną tak zajmować. A teraz...zerwałeś z wymarzoną dziewczyną, oberwałeś jakąś ,,kulą", i jeszcze...leżysz tutaj. Ze mną. Na łóżku w Ziemskim szpitalu. Eh...gdybym tylko mogła znów usłyszeć twój głos...nie owijałam bym w bawełnę choć raz...i...pogadałabym z tobą. - Kończyła Star. - Jak przyjaciele...

LOVE BRIGHTER THAN LIGHT - SVTFOE - STARCOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz