Rozdział 15 ,,Dziwne Niebezpieczeństwo"

277 21 14
                                    

Następnego dnia...

Marco właśnie pakował swój plecak. Właściwie był już zapakowany,chował właśnie ostatnie mniejsze rzeczy. Star nadal była na niego zła. Na szczęście królowa pozwoliła mu odejść dopiero rano,jak się wszystko uspokoji.

I w tym momencie,usłyszał odgłos otwieranych drzwi za sobą. To była właśnie Star,wychodziła z wanny. Miała na sobie tylko dwa białe ręczniki:jeden zakrywający ciało,drugi podtrzymujący włosy,jak turban.

-Em...Star,jeśli mógłbym coś powiedzieć...- rzekł wstydliwie Marco,lecz Star przerwała mu prychnięciem,po czym wzięła ubrania i z podniesioną głową wyszła do komnaty obok.

Marco czuł się samotnie. Specjalnie zerwał z Jackie,by mógł być ze Star. A teraz sam ten związek prawdopodobnie zepsuł. Z drugiej strony,Star to dziewczyna umiąca wybaczać. Pozłości się na niego jakiś czas,a potem przeproszą się nawzajem. Jedynie co teraz trzeba zrobić...to tylko się ulotnić.

Myślał tak podczas pakowania,aż zapomniał o paście do zębów. Szybko chował ją jednak do środka.

Zaraz...! Przecież była w łazience. Marco spojrzał na swoją dłoń. W niej znajdowała się miętowa pasta do zębów. Po chwili spojrzał do łazienki. Nie było jej tam. Tam,gdzie była.

I wtedy przypomniało mu się coś z balu. To odepchnięcie. To,jak bez użycia rąk odpechnął Toma na drugi koniec sali. Użył do tego...jakby umysłu. Ale czy na pewno?

Marco musiał coś sprawdzić. Rozejrzał się wokół komnaty i na pół przy drzwiach zauważył puszkę po jakimś napoju.

Marco zmrużył oczy i skupił się wyłącznie na tej puszce.

Po chwili ku jego zdziwieniu...puszka drgnęła. Przesunęła się o kilka centymetrów.

Marco skupiał się dalej. Chciał by się uniosła. Moment później puszka zaczęła lewitować. Marco wystawił otwartą rękę. Sekunda i puszka znajdowała się w jego dłoni. Marco nie mógł uwierzyć w to co widzi. A już tym bardziej...w to co potrafi. Diaz znów sprawił,że puszka lewitowała. Opuścił dłoń. Spojrzał na nią. Po chwili Marco zacisnął pięść i jeszcze się na niej skupił. Wraz z zaciskaną pięścią i myślami...puszka też zaczęła się gnieść. 3 sekundy później z puszki został tylko kawałek spłaszczonego metalu,którą wylewitował do kosza obok.

Marco próbował ogarnąć to wszystko. Ogarnianie tego przerwała mu krew. Z nosa ponownie poleciała mu kropla. Marco szybko ją ztarł z nosa.

Marco kontynuował pakowanie. Wzdechnął smutnie zapinając plecak,po czym spojrzał na siebie chcąc go założyć. Czuł się dość nieswojo nie mając na sobie swojej bluzy. Star zrobiła mu po balu niezłą kłótnię,czego dobrym dowodem była właśnie jego bluza wisząca na krześle. Była nieźle rozdarta. Chociaż i tak była już dość rozdarta po walce z Pretorem,to tylko Star dokończyła dzieła. Jedynie co miał teraz na zmianie,to tylko koszulkę promocyjną goblin-dogów,którą kiedyś kupił. Jak raz się do czegoś przydała...

Marco w końcu chwycił za bluzę zawiązał ją wokół pasa. Otworzył komnatę i raz jeszcze wzdychnął.

Ledwie jednak zrobił dwa kroki,kiedy coś,choć raczej ktoś złapał go za ramiona i szybko pociagnął do siebie w górę.

Ledwo się nie obejrzał,a siedział w wentylacji,a przed swoimi oczami widział dawnych nowych znajomych.
Wspólników z ruchu oporu.

-Ruberiot? Błazen? Mim? Co wy tu robicie? - Od razu zapytał Diaz,jednak szybko Mim go uciszył zatykając mu usta palcem.

-Nie tak głośno proszę...- Szepnął Ruberiot.

-Dobra... - Odparł Marco,tym razem również szeptem. - O co chodzi?

LOVE BRIGHTER THAN LIGHT - SVTFOE - STARCOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz