46. Prawda czy wyzwanie?

26 1 2
                                    

SOPHIA/

Rano wstałam jako pierwsza. Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że mam jeszcze dwie godziny do rozpoczęcia zajęć. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak szybko się przebudziłam, ale postanowiłam nie marnować czasu i wyszykować się. Wyciągnęłam z szafy ubrania, po czym skierowałam się do łazienki. Przebrałam się sprawnie i stanęłam przed lustrem, by zrobić trochę porządniejszy makijaż niż robię co ranek. Wciąż miałam świadomość, że muszę szczerze porozmawiać z Natem, bo odwlekanie tego nic mi nie da. Gdybym miała coś do niego poczuć, już dawno by do tego doszło, a tymczasem jest dla mnie jedynie dobrym kolegą. Bo wytuszowaniu rzęs stwierdziłam, że jestem już gotowa, wiec wróciłam do pokoju i obudziłam Taylor, która nadal smacznie spała.

- Co kurna?... co się dzieje.... - wymamrotała.
- To się dzieje, że musisz wstać i ogarnąć się na zajęcia. - usiadłam na jej łóżko i pstryknęłam ją w policzek, na co zrobiła niezadowoloną minę.

- Dobra, dobra. Już idę. - powiedziała odkrywając się spod pierzyny.

Powiedziałam Tay, że będę na nią czekać przed salą, wiec wyszłam z akademika i poszłam w kierunku uczelni. Ledwo otworzyłam drzwi wejściowe, a zdarzyłam usłyszeć sygnał SMSa z mojej komórki. Sięgnęłam po nią do kieszeni, po czym zauważyłam, że to wiadomość od Nialla o dzisiejszym ognisku. Całkowicie o tym zapomniałam. Wysłał mi godzinę i adres, wiec podziękowałam mu i schowałam telefon z powrotem. Nie będę go prosić o to, by po mnie przyjechał, bo sprawa chyba jest za świeża. To znaczy, kolegujemy się, ale musimy jeszcze trochę poczekać, za nim to wszystko się unormuje. Analizując to wszystko poczułam się naprawdę źle, bo zdałam sobie sprawę z tego, że utknęłam w strefie przyjaźni. Niall tak cholernie na mnie oddziałuje, a ja wiem, że on chce się tylko kolegować. Ale nieważne, mam nadzieję, że znajdę jeszcze kogoś takiego jak on. Nie chce dla niego źle. Może to więc i lepiej, że nic więcej między nami nie ma. Po dziesięciu minutach przy sali pojawiła się Tay razem z Louisem. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej nich, aby dołączyć się do rozmowy.

- Siema, Soph. Nie spałaś dzisiaj czy co się stało się wyglądasz jakbyś stała jedną nogą w grobie? - zażartował jak zwykle mój przyjaciel.

- Właściwie to wstałam wcześniej niż zwykle, ale nie jestem zmęczona. Może po prostu taką mam twarz. - na moje ostatnie słowa Taylor zaczęła chichotać pod nosem.

- No cóż. A widziałaś już te plakaty o balu maskowym? Tak długo na niego czekałem kurwa! Rozumiem, że ty tez idziesz, prawda?- Lou tak gestykulował, że mało nie przyłożył w twarz Luke'owi, który właśnie zbliżał się z nami przywitać. Zaśmialiśmy się i przytuliliśmy się wszyscy z nim.

- Nie zastanawiałam się. Może pójdę, ale narazie nie mam na to głowy. Jestem w tyle z referatami, a cały czas gdzieś wychodzę wieczorem. - burknęłam.

- Oh przestań, Sophi. Każdy na niego idzie, a ty nie pójdziesz, bo masz napisać jakieś referaty? Nadrobisz to, przecież jesteś zdolna i zajmie ci to jakieś pół godziny. - namawiała mnie Tay.

- Dobra, pomyśle jeszcze. - rozbrzmiał się dzwonek, wiec pożegnałam się z przyjaciółmi i weszłam do klasy.

Nie mogłam się skupić na lekcjach. W głowie cały czas miałam ognisko. Bałam się, że może wydarzyć się coś, czego później będę żałować albo bardzo mnie zrani. Nie wiem czego mam się spodziewać. Nawet nie nie będzie tam nikogo znajomego prócz Nialla. Moje myśli cały czas robiły błędne koło, dlatego otrząsnęłam się i wróciłam do robienia notatek. Gdy rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec lekcji, spakowałam się i nie czekając na Taylor, poszłam do naszego pokoju. Otworzyłam drzwi, rzuciłam torbę koło łóżka i stanęłam przed lustrem, aby zastanowić się, jak się pomalować na ognisko. Spojrzałam na zegarek i zauważyłam, że mam jeszcze 3 godziny. Postanowiłam, że wyprostuję włosy, a usta pomaluje w cielistym kolorze. Dodatkowo podkreślę oczy robiąc na nich kreski. Zabrałam się do roboty, bo wiedziałam, że zajmie mi to sporo czasu, a nie chciałbym się spóźnić. Gdy wykonywałam makijaż, usłyszałam pukanie do drzwi. Zgadując, że Taylor znowu zapomniała kluczy, otworzyłam drzwi i wpuściłam przyjaciółkę. Usiadła zmęczona na łóżku i przypatrywała się mojej pracy w ciszy. W końcu jednak powiedziała:
- I jak ci idzie? Wiesz już co ubrać?

Challenge yourself/ niall horanWhere stories live. Discover now