10. SOPHIA?!

60 2 0
                                    

Dzzz, dzzz , dzzz. Budzik dzwonił mi prosto w uszy i nie nie dał mi poleżeć jeszcze kilka minut. Była dopiero 6:15, ale ja oczywiście musiałam juz wstać, bo zaczynałam nową pracę. Nie chciałbym w pierwszy dzień się spóźnić. Ale kto normalny chodzi do restauracji o 7:00? No cóż, tak czy inaczej muszę się zbierać. Ubrałam byle jaką koszulkę i krótkie spodenki, bo i tak w pracy muszę się przebrać w „służbowy " strój. Wszyscy jeszcze spali, ponieważ Lou, Tay i Cheryl zaczynali pracę dopiero o 8:30, a Luke, Simon i Sarah mieli dzisiaj wolne. Wzięłam swój rower, zamknęłam drzwi i pojechałam w stronę restauracji. Byłam dopiero w połowie drogi, kiedy ni stąd ni zowąd zaczęło okropnie padać. Świetnie. Zeszłam z roweru i szybko podbiegłam do pierwszego lepszego sklepu, aby uciec przed deszczem. Przeczekałam tam chwilę i jak najszybciej pojechałam do pracy. Byłam cała mokra, ale na szczęście miałam ubrania do przebrania. Założyłam elegancką białą koszulę i ołówkową czarną spódniczkę. Moje włosy były jeszcze trochę mokre, ale upiełam je w koka i jest nawet dobrze. Byłam gotowa i stałam za ladą uporządkowując karty dań i alkoholi. Nie było ludzi, do czasu, kiedy w drzwiach zjawił się chłopak o blond włosach z brązowymi i niebieskimi pasemkami, okrągłych okularach korekcyjnych, w białym t-shircie i koszuli w kratkę oraz luźnych krótkich spodenkach. Widoczne było kilka pojedynczych tatuaży, ale nie mogłam zauważyć, czy ma ich więcej, czy tylko te widoczne. Usiadł przy stoliku przy oknie i przeglądał podane przeze mnie menu.
- poproszę naleśniki z polewą czekoladową i niedużą latte.
- dobrze. Coś jeszcze dla pana ?
- to wszystko. Dziękuje.
- Dziękuje, zamówienie będzie wykonane za około 15 minut. - powiedziałam i poszłam w stronę kuchni. Podałam kartkę i wróciłam za ladę. Za mniej więcej 5 minut pojawił się kolejny gość. Poczułam jak zalewa mnie fala niepokoju, strachu, smutku i wszystkiego na raz. Był to bowiem Arthur. Mój pieprzony "brat", który całe życie szydził ze mnie, wyśmiewał, bił i karał. Chciałam wybiec z tej cholernej restauracji, ale przecież nie mogłam tego zrobić.
- SOPHIA?! - ryknął.
- C-co ty tutaj r-robisz ? - nie mogłam się wysłowić ze strachu. Wszystkie okrutne wspomnienia wróciły.
- PRZYSZEDŁEM TU ZJEŚĆ GÓWNIARO!- krzyczał na mnie. - NIE WZIĘLI CIE DO ZADNEJ INNEJ PRACY, ŻE STOISZ TU ZA LADĄ W DURNEJ RESTAURACJI ? NO TAK, TAKIEGO GNOJA NIKT NIE CHCE ! PIEPRZONA SUKA! - podszedł do mnie i zdarzył uderzyć mnie w brzuch. Byłam tak przerażona, ze nawet nie zwróciłam uwagi na to, ze chłopak cały czas sie na nas patrzył tak samo przestraszony jak ja. Nagle poczułam jak ktoś złapał mnie za biodra i odsunął od Arthura, po czym przyłożył mu prosto w twarz. Siedziałam skulona za ladą i czekałam aż ten koszmar się skończy. Zauważyłam, ze to ten szczupły chłopak uratował mnie od niego. Usłyszałam jak Arthur trzaska drzwiami, ale nadal byłam przerażona tą sytuacją. Na dodatek pewnie zaraz mnie wywalą z pracy, gdy dowiedzą się co tu się stało. Wtedy poczułam jak ktoś siada obok mnie i przytulił mnie. Poczułam się trochę bezpieczniej i próbowałam się uspokoić.
- wszystko dobrze ? Kto to był ? - zapytał spokojnym głosem, a ja zdążyłam zauważyć, ze ma widoczny ślad po przyłożeniu na ramieniu.
- T-to był tak jakby... huh... mój "brat". Zawsze byłam szykanowana przez niego, choć to ok zawsze miał sto razy lepsze życie ode mnie. Ja zawsze miałam trudniej, a on zgrywał najlepszego i taki uważany był przez rodziców. Nikt nie widział tego jaki był dla mnie. Bił mnie i szykanował, ale gdy ktoś się pytał, skąd mam mocne siniaki czy zadrapania, mówiłam, że przewróciłam się lub wymyślałam inne bajki. - powiedziałam cicho i powoli. Był zaskoczony i pełny współczucia, ale widziałam, że miał podobną sytuacje, bo człowiek, który tego nie przeżył, reaguje zupełnie inaczej.
- On jest potworem nie człowiekiem. Myśle, że musisz iść z tym na policję. Nie pozwól, aby rujnował ci życie. Coś o tym wiem. W wieku 3 lat moi "rodzice " oddali mnie do domu dziecka. Wyśmiewano się ze mnie, że nosiłem aparat na zęby, miałem okulary i tym podobne. Gdy byłem w wieku 14/15 lat ciąłem się, ponieważ nie wytrzymałem presji, ze strony innych. Codzienna fala krytyki mnie wykańczała. Nawet przestałem jeść. Nie z tego powodu, że byłem gruby i inne te sprawy, ale z powodu braku chęci do robienia czegokolwiek. Odechciało mi się jeść. Pewnego dnia na badaniach kontrolnych stwierdzili u mnie wygłodzenie i zauważyli blizny. Świerze, stare. Miałem ich pełno. Całe ręce. Wysłali mnie do psychologa i psychiatry i po kilku latach było coraz lepiej. Gdy miałem 18 lat poznałem dziewczynę o imieniu Alex. Dosypała mi czegoś do drinka, wykorzystała, omotała i po kilku tygodniach uprzytomniałem, zerwałem z nią jak najszybciej. Ona zaczęła mnie zastraszać i skończyło się na tym, że musiałem skończyć z moim największym, spełnionym, cudownym marzeniem. Teraz żyje coraz bardziej z dała od tamtych przyjaciół, bo są bardzo zajęci, a ja juz nie mam co ze sobą zrobić. I jeszcze jedno. Miałem też... huh... trudno mi o tym mówić. Miałem w wieku 17 lat dziewczynę o imieniu Félicité. Była naprawdę cudowną osobą. Zawsze przyjazna, pomocna, zabawna. Niestety... dnia 22 listopada została... ehh... została potrącona przez samochód i zmarła na miejscu. Ale kiedyś powiedziała mi jedno, jakby wiedziała, ze to się wydarzy. Było to : kiedy mnie juz nie będzie, ciesz się życiem dalej, bo jest za krótkie, aby się użalać. Będę zła, jeśli tego nie zrobisz. A wiec zrobiłem jak mówiła. W sumie byliśmy tylko 6 miesięcy, dlatego- dziwnie mi to mowić, ale - nie zdążyłem się tak "na zawsze" do niej przywiązać. A teraz jest juz ok. - zakończył ten z pozoru bezproblemowy, beztroski chłopak. Zrobiło mi się go tak cholernie szkoda. Tyle przeżył...
- Boże! Tak ci współczuje. Na pewno nie było i nie jest ci łatwo. Mam nadzieję, ze wszystko się ułoży i spotkasz idealną dla siebie dziewczynę i przyjaciół. I strasznie cie za to przepraszam.- powiedziałam wskazując na dużego siniaka- Nie musiałeś tego robić. Naraziłeś swoje życie. On jest naprawdę niebezpieczny, ale ogromnie dziękuje ci za to. To dla mnie wielkie poświęcenie i masz wielkie serce. Mam nadzieję, że więcej go nie spotkasz. A teraz przyniosę ci mój pierwszy i ostatni podany posiłek w tej restauracji czyli naleśniki, bo po tej scenie na pewno mnie tu nie przyjmą. Pierwszy i ostani dzień w tej pracy. No trudno. Jeszcze raz dziękuje. - wstałam i podałam mu posiłek. Zaczął wyciągać pieniądze, ale powiedziałam, ze dom mu na koszy firmy.
- nie ma za co. Nic wielkiego nie zrobiłem. Ale proszę, uważał na siebie. - powiedział, zjadł i wyszedł z restauracji. Ja zaraz też to zrobię, bo i tak nic tu po mnie. Głupio mi, że taka akcja wydarzyła się w takiej restauracji, bo może mieć gorszą reputacje teraz, ale to nie moja wina. Nic nie poradzę na to. Przebrałam się i odstawiłam swoje służbowe ubrania i przeprosiłam szefa za całą zaistniałą sytuację. Wyszłam, wzięłam rower i wróciłam do domu.
- Siema Phiaaaa!- zawył Simon
- Simon, mieszkamy w mieszkaniu a nie w apartamencie z dwoma piętrami
- jak tam w nowej pracy ?
- nie za dobrze. Nie wzięli mnie.
- co ? Czemu ? Przecież masz praktykę w tym.
No i pózniej się zaczęła historia z dzisiejszego ranka. Gdy skończyłam powiedział:
- musisz iść z tym na policję. Naprawdę.
- pomyśle jeszcze. Pewnie tak zrobię.
I tak skończyłam ten męczący dzień. Ciekawe co jutro mi sie znowu wydarzy.
----------------------------------------------------
Siemano xD myśle, ze musze trochę umilić te ff, bo jak narazie to zapowiada sie jak kryminał a nie ff 😂💞pózniej bedzie milej . Mam nadzieje 😂😂💯
Rozdział będzie 21.07, bo jestem na kolonii i totalnie nie mam czasu pisać. Być może będzie trochę wcześniej.

Gosia xx

Challenge yourself/ niall horanOnde histórias criam vida. Descubra agora