27. Wspólokator?!

32 0 0
                                    

SOPHIA

Dziś mieliśmy iść z Niallem na coroczny festiwal muzyki w Mullingar. Byłam bardzo szczęśliwa, bo jestem tam prawie co roku i nigdy nie pożałowałam. Ubrałam jeansy z dziurami i czerwony t-shirt, ale gdy spojrzałam na termometr od razu zaczęłam szukać mojej kurtki. Z resztą nie ma się co dziwić - mamy listopad. Zawołałam do Nialla, że możemy już wychodzić, więc wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę festiwalu. Gdy dotarliśmy na miejsce, ustawiliśmy się w ogromnej kolejce. Czy naprawdę tyle ludzi jest w tym mieście? W końcu dotarliśmy do kasy i już miałam wyciągać pieniądze, by zapłacić, ale Niall mnie wyprzedził i zapłacił za wszystko.
- Ej, mogę za siebie zapłacić przecież.
- Po pierwsze, jestem twoim chłopakiem, więc mam prawo ci sponsorować rożne rzeczy, a po drugie, nie bój się o mój portfel.
- No właśnie to mnie zastanawia. Skąd masz tyle pieniędzy? Drogi samochód, markowe ciuchy, wszystko wszystkim kupujesz. Dziwie się, że jeszcze nie mieszkasz w jakieś willi, tylko w akademiku. Jade mówiła, że jesteście z domu dziecka.
- A po co mi wielka willa dla jednego człowieka? Żeby patrzeć jak tą ogromną powierzchnię zapełnia powietrze i kurz? To nie jest wcale takie magiczne, cudowne, fantastyczne jak ci się wydaje. To strasznie przereklamowane...
- Nie chodzi o to, że mnie kręcą pieniądze. Chyba sam dobrze o tym wiesz. Po prostu nie mam pojęcia, skąd ich tyle masz.
- to długa historia. Napewno ją usłyszysz, ale jeszcze nie teraz. Sam musze sobie to przyswoić do mózgu.
- Nie możesz mieć przede mną tajemnic. To nie jest przyjemne.
- to nie jest tajemnica. To po prostu zbyt skomplikowane.
- Dobra, dam ci juz spokój, ale powiedz mi niedługo.
- obiecuje.- powiedział Niall po czym cmoknął mnie w policzek.

NIALL

Wiedziałem, że Sophi w końcu kiedyś spyta się o moją kasę. Skąd tyle jej mam, czemu jeżdżę takim drogim autem, po co mieszkam w akademiku, skoro mogę żyć w willi. Nie mogłem teraz jej tego powiedzieć. To za szybko. Dziwię się, że sama mnie nie poznała. Wiem, że Horan zmienił się na Levisa, miał tatuaże, często pofarbowane włosy, może trochę zmieniona twarz przez upływ czasu, ale czy naprawdę nie widać we mnie tero starego Nialla? Ta sprawa musi jeszcze chwile poczekać. Nie mogę powiedzieć: wiesz, jednak mam wille w Los Angeles, tam kolejne auto, byłem w słynnym zespole One Direction i to tyle. Nie mieszkam w Los Angeles, bo postanowiłem wrócić na razie w rodzinne strony. Byłem w tamtym domu sam, ewentualnie czasami jacyś kumple, ale to nic nie dawało. Zapewne kiedyś tam wrócę. Nie zostanę tutaj do końca życia, bo szkoda tamto tak zostawić. Zmieniłem temat naszej rozmowy na przyjemniejszy i ruszyliśmy w stronę sceny, gdzie juz grał jakiś artysta. Obejrzeliśmy jeden występ, zjedliśmy watę cukrową i kiedy zaraz miał odbyć się kolejny, Sophia wyciągnęła telefon z torebki i gdy zobaczyła coś na ekranie, jej oczy rozszerzyły się jak orbity i złapała się za głowę, wypuszczając komórkę z ręki. Podniosłem go szybko i zanim zdążyłem spytać, co się stało, ona spojrzała na mnie i powiedziała ze łzami w oczach:
- Moja matka będzie za godzinę w Mullingar w naszym akademiku.
- ymm, to chyba...dobrze, prawda? No wiesz, poznamy się i te sprawy.
- Nie, Niall. To bardzo, bardzo źle. Lepiej jej nie poznawaj. Z resztą nie masz już wyboru. Cholera. Ona pracuje w Dublinie i zaraz tu będzie. Musimy jak najszybciej wracać i posprzątać w mieszkaniu oraz coś ugotować. I pod żadnym pozorem nie mów jej, że jesteśmy razem, ani nie okazuj tego przy niej. Nie, że się ciebie wstydzę. Po prostu ona chce, abym była z jakimś lekarzem, profesorem, prawnikiem albo Bóg wie kogo, a taki ktoś nie jest dla mnie. Od razu kazałaby ci się wynosić, gdzie pieprz rośnie.
- huh, cóż. Okej. Ale pamiętaj- będzie dobrze.- powiedziałem i złapałem ją za rękę, po czym opuściliśmy teren festiwalu.

SOPH
Gdy dotarliśmy do naszego mieszkania, od razu wpadłam w panikę. Wszędzie pałętały się jakieś nieduże pierdółki, w lodówce nie było nic co zadowoliło by moją matkę, a na dodatek będę musiała ukrywać to, że jestem z Niallem. Usiadłam na chwilę na krześle i próbowałam się opanować. Schowałam głowę między ręce i mimo, że wiedziałam, że moje łzy nic nie pomogą i tak zaczęły mi spływać po policzkach. W końcu gwałtownie wstałam i zaczęłam mówić i krążyć po całym salonie:
- To wszystko bez sensu! To wszystko kurna bez sensu! Przez tyle lat praca była ważniejsza ode mnie, a teraz nagle chce mnie odwiedzić! Nie chce jej widzieć na oczy! Niech zniknie z mojego życia i da mi spokój! Nie mam zamiaru być cały czas pod jej dyktando! Ugh, nie wytrzymam zaraz!
Gdy tak krzyczałam i gestykulowałam, nagle poczułam jak Niall łapie mnie za ramiona i przekręca o 180 stopni w swoją stronę. Trzymał na nich swoje dłonie i patrzył mi prosto w oczy nic nie mówiąc, a jedynie skupiając się na moich tęczówkach. Ucichłam i zaczęłam głęboko oddychać. Po pewnym czasie złapał mnie za ręce i spytał:
- Już lepiej ?
Kiwnęłam tylko głową i wtuliłam się w jego ramiona. W końcu oderwaliśmy się od siebie, a ja zaczęłam przygotowywać coś na obiad. Nagle wpadłam na genialny pomysł. Przecież Sarah świetnie gotuje i mogłaby mi pomóc. Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam do niej numer. Na szczęście odebrała, wiec wyjaśniłam jej sytuację, po czym powiedziała, że za chwilkę pojawi się u nas. Za ten czasu Niall i ja posprzątaliśmy mieszkanie, choć mój chłopak nie był z tego zbyt zadowolony, ale wiedział, że zależy mi na tym. Jak się okazało, przyszła też Taylor, co również mnie ucieszyło, bo rąk do pracy nigdy za wiele. Wyszedł nam naprawdę dobry obiad, po czym podziękowałam dziewczynom, a te wróciły z powrotem do siebie. Moja matka uwielbiała kwiaty i zawsze, gdy tylko pojawiała się w domu, musiał być bukiet tulipanów. Już miałam się zbierać, aby szybko pójść do kwiaciarni, kiedy nagle w drzwiach pojawili się Luke i Lou z wielkim bukietem. Byłam pod wrażeniem, jak wiele rzeczy są dla mnie zrobić moi przyjaciele. Przekazałam kwiaty Niallowi i rzuciłam się na nich z ogromnym uściskiem. Po chwili spytałam się ich:
- Skąd wiedzieliście, że ona lubi akurat tulipany?
- Soph, znamy się już tyle lat, że pewne rzeczy same wchodzą do głowy. - powiedział Lou.
- jeszcze raz wam bardzo dziękuje, nie wiecie, ile to dla mnie znaczy.
- nie ma za co kochana. Powodzenia życzymy i wpadnijcie do nas jak już pojedzie.- dodał Luke.
- Jasne, buziaki.
Zamknęłam drzwi i usiadłam na kanapie obok Nialla. Zauważyłam, że wstawił już kwiatki do wazonu, za co byłam mu wdzięczna. Myślałam, że zdążę jeszcze chwilę odpocząć przed przyjazdem mamy, ale właśnie rozległ się głośny dźwięk dzwonka. Spięłam się i poszłam otworzyć drzwi. Gdy tylko ją zobaczyłam, przeszedł mnie dreszcz. Wiedziałam, że jeśli coś nie będzie idealnie zrobione, nie będzie fajnie. Zdjęłam jej płaszcz i zaprosiłam do salonu. Niall już tam siedział, więc gdy tylko go ujrzała, zaczęła mówić:
- A ty to co?! Na herbatkę przyszłeś? Kim ty w ogóle jesteś, gówniarzu?? Już mi stąd, wynocha!
Niall podniósł się z kanapy, wymieniliśmy się wzrokiem i odpowiedziałam:
- Mamo, zostaw go. To Niall, mój współlokator. Ma takie samo prawo tu mieszkać jak ja. I proszę nie wyzywaj go, bo nic ci nie zrobił.
- Od kiedy to w akademikach łączy się obie płci! Też mi pomysł ! Co to za durny dyrektor to wymyślał!
- Mamo, możesz się uspokoić? Choć, usiądziesz na sofie i zjemy obiad.
- No dobrze.- odpowiedziała z wielkim trudem.
Na szczęście w miarę uprzejmie przywitała się z Niallem, a następnie zjedliśmy posiłek. Cały czas nie spuszczała z niego wzroku, wiec współczuje mu, bo to nic przyjemnego. W końcu moja mama wstała od stołu i spytała:
- Gdzie jest toaleta?
- na końcu korytarza po prawej.- odpowiedziałam.
Gdy mieliśmy chwilę czasu dla siebie, Niall podszedł do mnie i objął mnie ramieniem, po czym powiedział:
- Naprawdę ci współczuje. Jest strasznie... wybuchowa.
- Tak, niestety się zgadzam z tobą. Ale jestem bardzo dumna z ciebie, świetnie ci idzie. - uśmiechnęłam się do niego i pocałowałaś w policzek.
Nagle obok nas pojawiła się moja matka, a ja wiedziałam, że to nie może się dobrze skończyć.
- Co to ma do cholery znaczyć?! Współlokator?! Właśnie widzę! Gówniarz jakiś, co nic w życiu nie osiągnie jest z moją córką!- zaczęła krzyczeć, po czym uderzyła Niallera w twarz. Bardzo się przestraszyłam i nie zważając na jej słowa podeszłam do mojego chłopaka i pomogłam mu złapać równowagę, bo z trudem podpierał się o blat kuchenny. Przez to i ja dostałam od mojej rodzicielki.
- Albo z nim kończysz, a jak nie to nie uznaje cię za moją córkę, Sophia!
Rozpłakałam się jak małe dziecko, a moja matka właśnie zatrzasnęła po sobie drzwi. Zjechałam placami w dół ściany i schowałam zaryczaną twarz w dłonie. Nagle poczułam ciepłe ramiona, które przytulały mnie z całych sił. Spojrzałam na spuchnięty policzek Nialla i wiedziałam, że to moja wina, ale nie myślałam nad tym dłużej, bo usłyszałam przy moim uchu jego miły głos, śpiewający po cichu:
- And it's alright
Calling out for somebody to hold tonight
When you're lost, I'll find the way
I'll be your light
You'll never feel like you're alone
I'll make this feel like home.* Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i razem wymyślimy dobre rozwiązanie. Nie bój się, będzie okej.

Dobrze wiedział, że uwielbiałam piosenki one direction, a na dodatek, ta idealnie pasowała na ten moment. Oczywiście, miał tak cudowny głos, że mogłabym go słuchać godzinami. Po kilku minutach wstaliśmy i postanowiliśmy, że żeby nie wyglądać jutro w szkole jak śliwki, trzeba byłoby przyłożyć lód, a że nie mieliśmy go, musieliśmy pójść do Louisa i Tay, bo tylko oni mieli takie zapasy na rożne okazje. Gdy dotarliśmy na miejsce, zastaliśmy też resztę naszej ekipy, a jak tylko nas zobaczyli, rozszerzyli oczy o ich miny posmutniały. Wytłumaczyliśmy im jak to wszystko się stało, a Louis od razu przyniósł lód. Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu filmu i uczeniu się do angielskiego. Dobrze, że niedługo święta, bo mam dosyć szkoły.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
* tekst piosenki 1D- home
Polskie tłumaczenie:
I to w porządku,
Prosić kogoś, aby obejmował cię dzisiejszej nocy
Kiedy jesteś zagubiona, ja znajdę sposób
I będę twoim światłem.
Już nigdy nie poczujesz się samotna.
Sprawię, że poczujesz się jak w domu.
---------------------------------------------------
Siemka. Dziś rozdział dłuższy. Mam nadzieję, że się podoba. Następny za tydzień. Dziękuje wszystkim czytającym. Buziaki, Gosia xx

Challenge yourself/ niall horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz