15. wy jesteście rodzeństwem?

36 1 0
                                    

SOPHIA 

Od razu po powrocie do domu przeczytałam zadanie od Nialla. Miałam zaproszenie na tor wyścigowy, aby oglądać jego wyścig. Nigdy nie byłam na takim przedsięwzięciu i trochę się boje, jednak Luke powiedział, że w razie gdyby coś się stało, mam po niego zadzwonić. Trochę sie uspokoiłam i spojrzałam na kawałeczek zdjęcia i na napis z tyłu: zabawny. To bardzo dobrze, bo poczucie humoru dla mnie jest bardzo ważne. Napisałam zadanie, schowałam bezpiecznie zeszyt i przygotowywałam się do wyjścia z moją ekipą.
Dziś miałam się spotkać z Jade. Czekałam na ten wypad , bo naprawdę jestem ciekawa spotkania z nią. Była aktualnie 10:00 i siedziałam w starbucksie razem z Lucasem, Simonem, Louisem, Taylor, Sarą i Cheryl pijąc jakąś kawę, którą wybrał dla mnie Lou.  Siedziałam zamyślona i bawiłam się słomką od kubeczka. Zastanawiałam się, czy to, że wybrałam studia aktorskie to to był dobry pomysł. Nie wiem czy się nadaje do tego, ale trudno- decyzji nie mogę juz zmienić. Machałam nogami siedząc na wysokim krześle i nawet nie próbowałam udawać, że słucham pogawędki moich przyjaciół.
- Sophi! Ziemia do Sophi! - machał mi ręką przed nosem Simon.
- jestem, jestem. Idziemy już czy o co chodzi?- zapytałam.
- idziemy do domu, bo przypomnę, że za dwa tygodnie rozpoczyna się szkoła, a my nic nie mamy- powiedział Luke w imieniu chłopaków.
- a jak mówiłyśmy wam żebyście poszli z nami to nie. Jak chcecie, tylko błagam nie zapomnijcie czegoś. - uprzedziłam- a i przypomnę jeszcze, że wychodzę dziś z Jade.
- To ta dziewczyna ze starbucksa ? - zapytała Cheryl.
- Tak, wydaje sie być spoko, wiec czemu by sie nie spotkać.
- okej, my z dziewczynami idziemy do Lottie, bo zaprosiła nas na babski wieczór. - odezwała się Sarah.
- szkoda, że mnie nie będzie, ale pozdrówcie ją ode mnie.
- jasne. To do zobaczenia. - krzyknęła Taylor i każdy poszedł w swoim kierunku. Zwróciłam się ku mojemu mieszkaniu, aby przebrać się w jakieś lepsze ciuchy. Założyłam bluzkę w biało czarne paski i schowałam ją do środka moich krótkich czarnych spodenek. Założyłam soczewki i sięgnęłam po swoje okulary przeciwsłoneczne. Wyprostowałam włosy, pomalowałam się lekko i byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam torebkę i opuściłam mieszkanie, które już niedługo nie będzie nasze. Zbiegłam po schodach i szlam juz w stronę kawiarni. Gdy dotarłam na miejsce od razu zobaczyłam siedząca na ławce przed starbucksem Jade. Dziewczyna ubrana była w czerwoną bluzkę na krótki rękaw i jeansowe krótkie spodenki, które były bardzo podobne do moich. Włosy miała spięte w luźnego koka, a na jej twarzy widniał lekki makijaż.
- cześć Jade ! Świetnie wyglądasz, co u ciebie? Coś sie stało?- przywitałam się i zapytałam widząc lekko zmartwioną minę dziewczyny.
- cześć, ty też super wyglądasz Sophi. Wszystko w miarę okej, ale mój brat ma problem. Ostatnio wcale nie śpi, jest jakiś zamknięty w sobie, z nikim nie chce rozmawiać, a to dlatego, że zgubił zeszyt, w którym pisał z jakąś fajną dziewczyną. Zachowuje się teraz tak jak po wyjściu z domu dziecka. Myślałam, że już z nim okej. Chyba jednak objawy wróciły.
- o cholera ! Nie, nie to nie może być prawda. Wy... wy... jesteście rodzeństwem ? O mój Boże...
- No cóż... jesteśmy. Nasi "rodzice" oddali nas do domu dziecka. A co się stało, że jesteś w takim szoku?- odpowiedziała zdezorientowana dziewczyna.
- Jade, czy twój brat ma na imię Niall? - zapytałam, mając nadzieję, że to wszystko przypadek.
- Tak, a wytłumaczysz mi o co chodzi?
- Jade... bo to ja jestem tą dziewczyną, z którą pisze Niall...
- Co?? Woooow, nie spodziewałam się... Nie wiem co mam powiedzieć.
- Proszę cię tylko o to, abyś nie mówiła mu nic o mnie. Jakbyś o tym w ogóle nie wiedziała. Zeszyt jest bezpieczny, ale błagam cie... nic mu nie zdradzaj. Ja też nie chcę o nim nic więcej wiedzieć niż to co wiem na chwile obecną.
- okej, obiecuję, że nie wygadam ani słówka.
- trzymam cie za słowo. Fajną siostrę na ten Niall - zażartowałam zgodnie z prawdą. - idziemy do galerii?
- w sumie czemu nie. Przejdziemy się czy jedziemy moim samochodem ?
- możemy iść z buta, to niedaleko.
- okej, to chodźmy.
Dzień z Jade minął nam wspaniale. Kupiłam śliczną, czerwoną sukienkę, a moja przyjaciółka nową bluzkę i kosmetyki. Pózniej zaszliśmy do starbucksa i posiedziałyśmy tam jakiś czas. W drodze powrotnej było już całkiem ciemno. Jade wróciła do siebie, a ja szłam ciemnymi uliczkami Mullingar. Latarnie świeciły się w mroku, a ja żałowałam, że nie wzięłam ze sobą bluzy. Była już 22:40, a ja zamarzałam idąc do domu. Stwierdziłam, że zajdę do jakiejś bliskiej kawiarenki na herbatę, aby się ocieplić i zadzwonię po Louisa, by po mnie przyjechał. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka przytulnego baru. Zamówiłam małą herbatę i usiadłam obok jakiegoś blondyna. Siedział w samym kącie i bawił sie łyżeczką od swojej kawy.
- Cześć, można się dosiąść? - spytałam
- Tak, jasne.- podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie. Uśmiechnął sie smutno i wrócił do swego poprzedniego zajęcia.
- może w czymś ci pomóc? Chcesz się wygadać albo coś? Zawsze łatwiej na sercu. - zaproponowałam
- nie, nie trzeba. Ja już i tak zaraz wychodzę.
- a, okej, nie przeszkadzam już. To do zobaczenia- powiedziałam i wyszłam z kawiarni, czekając na Lou. Przyjechał chwile pózniej i zabrał mnie do domu.
Ogrzałam się i poszłam spać, bo jutro miałam pojawić się na wyścigu Nialla.

NIALL

To dziś. Dzień wyścigu, do którego nie byłem ani perfekcyjnie przygotowany, ani wyspany, ani chętny. Jednak sam samochód nie pojedzie. Na w pół przytomny stanąłem przed szafą i wyciągnąłem jeansy z dziurami i koszulę w kratę. Przebrałem się, ogoliłem i sięgnąłem po masło orzechowe z kuchni. Rozłożyłem się na kanapie i patrzyłem z pustką w okno naprzeciwko mnie. Żadnych myśli, wspomnień, przemyśleń. Pustka i smutek. Brak snu od jakiegoś czasu dawał po sobie znać, więc zapatrzyłem kolejną kawę. Postanowiłem, że zadzwonię do siostry- jednej z niewielu osób, która mnie nie opuściła i zawsze rozumiała bez słów.
-Halo, Jade ?
- Tak, to ja. Co tam, bracie ?- spytała jak zawsze pogodnym głosem.
- ymm... chyba wszytko okej... chyba. Mam prośbę, mogłabyś przyjść do mnie teraz ? Potrzebuję towarzystwa, bo zaraz dostanę kurwicy.
- dobra, zaraz będę. Chcesz pączka, bo idę do ciastkarni po drodze?
- głupie pytanie, jasne, że chce. Dzięki siostra, do zobaczenia. - i zakończyłem rozmowę.
Pomyślałem, że może oddałbym te mieszkanie Jade, bo i tak przeprowadzam sie niedługo do akademiku. Nawet nie wiedziałem, czy ona tez wybiera się na studia. Kurna, muszę z nią pogadać jak najszybciej.
- Jesteeeem ! - drze sie dziewczyna, stojąc w progu drzwi.
- Zauważyłem. Siadaj, chcesz herbatę, kawę ?
- mógłbyś zrobić herbatę. Dzięki. - powiedziała, kładąc na stole pączki.

Zrobiłem jej napój i usiadłem obok niej, jedząc donuta. Siedziała z nogami splecionymi po turecku na sofie i przypatrywali mi się. Byliśmy naprawdę podobni do siebie, tylko ona miała inny kolor oczy i większe usta.
- Jade, wybierasz się na uczelnię ?
- Cóż... tak. Na aktorstwo, a co?
- Aaa... No trudno. Chciałem ci oddać mieszkanie, ale pewnie będziesz w akademiku.
- Tak, wybrałam akademik, ale dzięki. A ty idziesz ? - spytała.
- Tsa, na muzyczne. Pewnie gówno z tego wyjdzie. E tam...
- nie mów tak ! Jesteś świetny, przestań ! Ale po co idziesz, skoro będąc w 1D byłeś profesjonalnym gitarzystą i piosenkarzem ?
- po pierwsze: nikt mnie tak tego tak naprawdę nie uczył i byłem samoukiem, co oznacza, że nie wszystko robiłem profesjonalnie. Po drugie: chciałbym być lepszy w tym co robię i wolałbym wykonywać to profesjonalnie. A z resztą i tak sie nudzę.
- Rozumiem, okej. Może będziemy razem w akademiku ? Hahahah
- oby nie, hahaha. To byłoby... dziwne. Ale kto wie...
Rozmawialiśmy jeszcze o wielu innych głupich sprawach, aż nadeszła godzina przygotowywań do wyścigu. Podżeganiem siostrę i wyszedłem w stronę toru. Szkoda, że nie zobaczę tam tego jedynego biletu. Bilety Sophii. Jednak postanowiłem się skupić i wygrać ten cholerny wyścig. Przebrałem się i usiadłem za kierownicą. Ruszyłem i zapomniałem o wszystkim. Skupienie i zdeterminowanie- jedynie co mi towarzyszyło. Po przejechaniu mety wysiadłem z auta i odebrałem mój puchar. Wygrałem. Tak, fajnie. Super. Szkoda, że to nie zastąpi mi przyjaciół i rodziny. Przebrałem się, zarzuciłem torbę na ramię i już miałem wychodzić, kiedy zobaczyłem w koszu na śmieci białą przepustkę. BIAŁĄ.
- Co?? Ale jakim cudem ?? Przecież... . To niemożliwe... jak ??- zapytałem cicho sam siebie. Obok zobaczyłem zeszyt i nie mogłem uwierzyć w to wszytko. To niemożliwe... Jak ?! Ucieszyłem się nadal zdziwiony i wziąłem notes ze sobą do domu.

SOPHIA
Przyszłam na wyścig punktualnie i szczerze mówiąc trochę się bałam. Otworzyłam wielkie drzwi i podałam przepustkę ochroniarzowi. Wybrałam sobie miejsce z boku, ale wszytko idealnie widziałam. Niall napewno sie mnie tu nie spodziewa. Gdy zobaczyłam jak czarne lamborgini pędzi przez tor, myślałam, ze zaraz zejdę na zwał. Niall wygrał wyścig i odebrał puchar. Miał na sobie jednak kask i ubranie do jazdy i nie widziałam jak wyglada. Pod wrażeniem i pełna emocji wróciłam do domu. To było naprawdę ciekawe wydarzenie.

------------------------------------------------------------
Siemanko. Dzisiaj taki oto rozdział . Zapraszam do dalszego czytania. Rozdział za 5-7 dni. Buziaki, Gosia xx

Challenge yourself/ niall horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz