Rozdział 15 "Dziwaczny sen i ponowna strata"

216 10 3
                                    

Otworzyłam lekko oczy.

Byłam w garnizonie... W szpitalu...

Przeniosłam się do siadu nie zważając na pulsujący ból głowy.

- Alice!- usłyszałam krzyk Jakoba

- Ja już się dobrze czuje....- chciałam stanąć na nogach, ale zrobiło mi się ciemno przed oczami

Poczułam jak ktoś mnie łapię i znowu ocknęłam się na łóżku.

Zobaczyłam Raisa.

Był wkurwiony.... Nawet bardzo

- Kadir...- chciałam wstać z łóżka, ale zostałam przygwożdżona do niego przez Jakoba stojącego nieopodal

- Jak wytłumaczysz mi to, że ludzie z wierzy zajebali ze szkoły C4?! Co?!- był naprawdę wkurzony gdyby mógł to najchętniej by mnie zastrzelił

- Byliśmy w szkole najpierw zobaczyliśmy Crane'a przez kamery. Wysłaliśmy tam naszych, których było w chuj dużo... do tego włączyliśmy alarm aby zeżarły go zarażeni. A on wszystkich pozabijał! Później ujrzeliśmy w piwnicy  Scorpion. Próbowałam ich złapać i zabić, lecz kiedy miałam Crane'a już w garści nagle ktoś uderzył mnie w łeb.- po co wspominać o tym dziwacznym przesłuchaniu?- Tyle pamiętam

Rais podniósł mnie do góry za kamizelkę

- Masz szczęście, bo gdyby nie to, że jesteś najsilniejsza to bym cię zabił. Albo wypierdolił na arenę a tak postaraj się dojść do siebie.- Rais rzucił mnie na łóżko i klnąc pod nosem wyszedł

- Cholera...- powiedział Jake- Widzę, że ciężki dzień.

- Nawet bardzo...- opdarłam

- Odpoczywaj. Dostałaś naprawdę porządnie w głowę. Nie chcę ci się spać?- zapytał bardzo przejęty

- Nie...- próbowałam walczyć ze sobą, ale powieki powoli same mi się zamykały

- Ta?!- powiedział Jake uśmiechając się- Śpij... Spałaś cały dzień, więc została ci tylko noc.

Spojrzałam w okno obok. Rzeczywiście było już ciemno.

Przewróciłam się na drugi bok i momentalnie zasnęłam

*Sen*

Szłam drogą wokół było pełno drzew.

Nagle zobaczyłam, że ścieżka się rozdwaja w dwie strony.

Na pierwszej drodze stał Jake uśmiechając się szeroko na drugiej zaś stał Rahim... Smutny..., lecz zszedł z drogi i stanął na drodze, na której stał Jake i uśmiechnął się do mnie.

- Alice...- usłyszałam z miejsca gdzie przed chwilą stał Rahim... lecz ten głos...

Kiedy spojrzałam w tamto miejsce...

Zrobiłam dwa kroki w tył z przerażenia

- Andrew?!- powiedziałm przerażona widząc swojego brata- Ty żyjesz?!- odparłam przerażona

- Czy ja wiem?- odparł patrząc w niebo

Nie wierzyłam widziałam mojego martwego brata.... Nigdy od chwili śmierci mi się nie śnił... Aż do teraz

Wysoki blondyn z brązowymi oczami. Tak mój starszy brat. który rok temu zginął w górach podczas wspinania się na Mont Everest. Nigdy nie odnaleziono jego ciała....

- Andrew... Czemu mi się śnisz?- zapytałam
- Chcę ci pomóc rozwikłać zagadkę.- powiedział wskazując na mnie palcami
- A ja to kto niby Scooby Doo i brygada detektywów?
- Nie mogę ci pokazać tego tak prosto z mostu.- westchnął zrezygnowany- Okej na lewej ścieżcę stoi Rahim i ten drugi...
- Jake- poprawiłam go
- Jake... Chodzi o to, że ścieżka jest pewnym jakby to powiedzieć...etapem?
-  Aha... Czyli jak odkryje etap to będę wiedziała co się z wami stanie...-
- Bingo!
- Ale ty nie żyjesz....
- Śmierć to też etap

Dying light: Droga przez piekłoWhere stories live. Discover now