Rozdział 1 "Początek piekła"

804 36 7
                                    

Raj... tak nazywano Harran... Zanim to się stało...
Był to zwyczajny dzień. Nikt się nie spodziewał, że będzie to najgorszy dzień w ich życiu.

Dzisiaj pierwszy dzień mistrzostw. Cholera gdzie się podział Rahim.
Stałam przed stadionem i wypatrywałam mojego przyjaciela
- Znowu się spóźnia...- pomyślałam patrząc przed siebie
Był piękny słoneczny dzień... W sam raz na rozpoczęcie mistrzostw...
Nagle dostrzegłam Rahima.

Stał w miejscu i się rozglądał.... najpewniej szukał mnie.

- RAHM!- krzyknęłam a ten dopiero mnie dostrzegł
Od razu podbiegł

- Sorry za spóźnienie!- powiedział zadyszany

- Gdzieś ty był?!- warknęłam- Przecież sam chciałeś się spotkać.
Ten na odpowiedź podał mi coś co wyglądało jak bilet.

I to był bilet... Do Wielkiego Kanionu w Kolorado. Po co mu to?! Nie gadaj, że znowu coś wymyślił

- Wyjeżdżasz?- zapytałam a ten tylko pokiwał głową- Kiedy?
- W te niedziele.- zatkało mnie... Znowu coś wymyślił i nikomu nic nie powiedział

- Jade wie?- Rahim na moje słowa zrobił dziwny grymas- Nie?!
Starałam się zachować spokój

- Nie...- popatrzył się w bok

Co ja mam z tym dzieckiem?!

- Jezu... Rahim rozumiem, że nie cierpisz kiedy Jade wtrąca się w twoje sprawy... Ale zrozum. Ahh... A dla swojej mamy powiedziałeś?

- Nie...

Nie wytrzymam z tym dzieckiem!

- RAHIM!

- Jezu Alice! Jesteś starsza o 2 lata, ale przestań się wymądrzać okej?!-jezu jak się wnerwił

- Dobra... Przepraszam... Nie powinnam.

- ...- aż tak się obraził?

- Co mam zrobić abyś przestał się obrażać?!

- ...- okej jak tak się bawimy

Patrzyłam się na niego... Jak najdłużej... nawet nie mrugałam... W końcu się złamał.
- NIE GAP SIĘ TAK NA MNIE!- warknął
- Jednak umiesz mówić.- odpowiedziałam uśmiechając się do niego

- Dobra... Tylko błagam nie mów nikomu o mojej wycieczce do Kolorado. Mamy dopiero czwartek.
- Okej. Nie bój nic.- uśmiechnęłam się na co on także odwzajemnił uśmiech

Spojrzałam na stadion za nami grupka ludzi przed nim powoli się ulatniała. 

- Chodź pospacerujemy sobie.- odparłam i pociągnęłam go za sobą

Chodziliśmy po parku w centrum starego miasta... Wszystko było takie spokojne ludzie chodzili z psami i dziećmi... a my usiedliśmy w cieniu jednego z drzew i patrzyliśmy w niebo.

- Nadzwyczaj dziś gorąco.- odparł Rahim

- Tja. Tak ogólnie co u Jade. Długo jej ostatnio nie widziałam.

- Ciągle trenuje podobno ma ważną walkę. Wcześniej przychodziłem do niej na treningi aby się z nią spotkać, ale zrezygnowałem kiedy zostałem postrzegany jako brat Scorpion... No i zacząłem mieć fanki.

- To źle mieć fanki?- ten chłopak jest specyficzny
- Nie tylko... No jak wracałem późno do domu to czekali pod drzwiami. Musiałem wejść oknem! Rozumiesz oknem!- nie mogłam opanować śmiechu- Takie to śmieszne?

- Nie narzekaj po za...- Nie dały mi dokończyć krzyki dochodzące zza rogu.- Co to do cholery?!

Nim zdążyłam zadać to pytanie do parku wbiegło pełno ludzi... Biegali jak szaleni i atakowali innych gryźli ich i... Jedli?... Było słychać coraz więcej krzyków a ja dalej nie wiedziałam co się dzieje... Czemu ci ludzie jedzą tych ludzi...

Dying light: Droga przez piekłoWhere stories live. Discover now