Rozdział 43 "Wszystko jest fikcją"

124 5 2
                                    

Czekaj...

Koszmarze...?

- Pewnie myślisz, że to gra słowna... Ale to naprawdę koszmar- odparł smutno- Cały czas śnisz...

Co proszę?!

Ja śnie... Nie on na pewno coś mi wmawia! Potrafię odróżnić jawę od snu!

- Wydaje ci się, że wszystko rozumiesz tym samym sama zmieniasz swoje wspomnienia... jak do tego co się wydarzyło w mieszkaniu i czy naprawdę tam umarłem czy też nie... Wytwarzałaś w swojej głowie sceny, które nigdy się nie wydarzą... Ale powiem ci, że spora część wydarzeń, które napotkałaś w tym śnie ma szanse bytu i może się spełnić...- czułam się jakbym rozmawiała z jakimś narkomanem, który sam nie wiedział co mówi

To nie może być sen to... wszystko jest zbyt prawdziwe! Ludzie Raisa... Moi rodzice...

Zaczęłam widzieć w swojej głowie wszystkie sceny... jakby całe życie przelatywało mi przed oczyma.

- Nie wierzysz mi...- odparł i pstryknął palcami a cały łańcuch się , który mnie trzymał rozpadł się, a ja spadłam na ziemie nic sobie nie robiąc... W ogóle się nie raniąc, jakbym spadła na mięką poduszkę- To uwierz!

Spojrzałam na siebie, a potem na niego... Dalej nic do mnie nie dochodziło... 

- Alice... Chcesz wiedzieć, dlaczego się tu znalazłaś?- zapytał z powagą

- A mam jakieś wyjście?- zapytałam wstając i ruszyłam do ojca, nagle zniknęliśmy z areny, a pojawiliśmy się przed Harrańską szkołą... Była godzina 5, bo koszmary jeszcze chodziły po ulicach

- Rozejrzyj się uważnie.- powiedział ojciec

Zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam... Siebie jako łowce... To było po wyjściu ze szkoły, ścigałam Crane'a i wtedy Jade zaszła mnie od tyłu...

To była scena kiedy odpowiadałam na ich pytania z rozbitą głową... Jade wtedy tak bardzo nie wierzyła, że się zmieniłam

Siedziałam na ziemi z rozbitą głową, miałam związane ręce i nogi... A mimo to miałam taki sam niezmienny wyraz twarzy... Nie dziwie się, że ludzie się mnie bali...

Jade prowadziła ze mną dyskusje a Crane patrzył podejrzliwie

- Nie... Alice błagam powiedz mi czemu do niech wstąpiłaś?- pytała Jade załamana.... Próbowała się dowiedzieć czemu to zrobiłam

- Po co ci niby to?- powiedziałam tym zimnym bezuczuciowym głosem... Kiedy siebie słuchałam czułam gęsią skórkę na plecach

- Alice. Powiedz błagam!- jej oczy... ona tak mnie błagała

Spojrzałam na swoje dłonie i nogi... Które były związane

- A wypuścicie mnie?- zapytała po tym

- Tak.- odparła bez namysłu Jade

- Nie!- wtrącił się wściekły Crane wyraźnie się krzywiąc

- Zamknij się Crane.- warknęła na niego Jade

- W takim razie mogę ci opowiedzieć co się wydarzyło tego dnia.- przymknęłam oczy a chwile później je otworzyłam- Musiałam ich zabić...

Ten ton jest tak zimny, że aż straszny

- Kogo?- zapytała Jade

- Rodziców...- kiedy to powiedziałam Jade się przeraziła, podobnie jak Crane... Nie było w jego oczach wściekłości, lecz współczucie- Wróciłam do mieszkania pełna nadziei, lecz chwile później zobaczyłam w ciemnym mieszkaniu ich jako te potwory. Nie wierzyłam w to, lecz kiedy mnie zaatakowali... Musiałam ich zabić... Jestem potworem... Tułałam się po ulicach trawiłam na stado głodnych psów, które rzuciło się na mnie wtedy poznałam Raisa on mnie uratował. Byłam bez uczuć i bez emocji... Jak teraz...

Dying light: Droga przez piekłoWhere stories live. Discover now