Rozdział 6 "Spotkanie starych znajomych"

281 18 0
                                    

Jeszcze przed wyjściem zapaliłam papierosa musiałam się odstresować. Jeżeli Jade mnie rozpozna na pewno będzie zdziwiona...

Pomyśleć, że jeszcze nie dawno nie znosiłam fajek...

Rozgniotłam papierosa i ruszyłam do wyjścia gdzie czekał już na mnie Jakob.

- No nareszcie!- odparł Jake

- Gdzie najpierw?- zapytałam
- Mamy dopiero 5 rano. Powininiśmy iść pod wieże i się przyczaić.

- Ahh... Mam nadzieje, że nie będziemy długo czekać... Masz krótkofalówkę?

- Oczywiście.

- Obstawisz jedno wyjście a ja drugie.

Biegliśmy po dachach...

Kiedy znaleźliśmy się 200 metrów od wierzy umalowaliśmy nasze peleryny w kolory kamuflażu aby zlać się z drzewami... Lecz wiedziałam, że Jade nie da się na taką sztuczkę... Ale kto wie...

Obstawiliśmy dwa wyjścia stojąc na drzewach... Uważnie oglądaliśmy każde z nich...

Usłyszałam w radiu głos Jakoba:

- Wychodzi z mojej strony... Ho szybko.

Podbiegłam szybko, ale też po cichu aby Jade nas nie wykryła... Stała tyłem a Jakob siedział na drzewie dał znak abym szybciej zaatakowała.

Okej... Jade jest zwinna, więc nawet jakbym ją podeszła od tyłu była by się w stanie wyrwać.

No to muszę ją podciąć a Jakob zajmie się resztą

Podbiegłam i podkosiłam ją nogą... Jade upadała na ziemie a zanim ona zdała sobie sprawę z tego co się stało Jakob przygwoździł ją do ziemi. Ta chciała już krzyknąć, ale ja zakryłam jej usta. 

- Jake dawaj ten zastrzyk.- wyszeptałam do chłopaka a dziewczyna natychmiast zaczęła się trząść, lecz kiedy tylko Jake wstrzyknął jej środek nasenny od razu odpłynęła- Dobra bierz ją.- Powiedziałam podnosząc się z ziemi.

- Czemu ja?- zapytał

- Bo jesteś...- chciałam dokończyć, ale usłyszałam szum lecącego metalu w moją stronę natychmiast zablokowałam to kataną- Mamy gości... West bierz dziewczynę i wracaj do Raisa.

- Ty zawsze musisz walczyć w pojedynkę... Tracę całą zabawę przez ciebie!
- Nie narzekaj tylko zapierdalaj.- powiedziałam

- Dobra idę.- Jake wziął Jade na ręce i pobiegł

- ZOSTAW JĄ!- krzyknął zanajomy głos ze środka... Rahim?

Moim oczom ukazał się mój stary przyjaciel Rahim Aldemir... Wysoki zieonooki 20 letni chłopka o czarnych włosach i goglami na czole

Znowu to samo uczucie... Ale... znowu odeszło...

Ale nie mogę go zabić... Zostawię go w pół żywego.

- TY! ODDAJ JADE DO CHOLERY!- krzyknął Rahim

- Spokojnie najpewniej jej nie zabijemy...- powiedziałam jak zwykle spokojnym i opanowanym tonem
- JAK MOŻESZ?!- krzyknął i wybiegł do mnie z maczetą, którą z łatwością zatrzymałam

- Nie napieraj się...- powiedziałam i jednym ruchem powaliłam go na ziemie. Lecz ten wstał i chciał walczyć...

Jego ruchy były na tyle przewidywalne, że nie musiałam nawet się wysilać podczas walki...

Okej powinnam wracać szczególnie, że zaczynają się tu schodzić zarażeni... Ale Rahim nie chcę się odczepić.

Okej załatwie to starym dobrym sposobem. Kopnełam go i wbiłam mu nóż w ramię... Rahim jest wytrzymały... A biorąc pod uwagę, że na pweno ktoś nas słyszał takie coś powinno pozbawić go tylko sił...

Chciałam już odejść, ale Rahim mnie chwycił za nogę.

- Nie dam się tak łatwo...- wysyczał

- Ciesz, że nie zamierzam cię zabić...- wyrwałam nogę z jego uścisku- Gwarantuje ci to Jade albo od nas jakimś magicznym cudem ucieknie albo Rais ją wypuści. Nie zabije jej... najpewniej.- powiedziałam i rzuciłam się do biegu.

- Czekaj stój!- jego głos było słychać, ale kiedy byłam już daleko nic nie słyszałam

Nagle poczułam jak po pliczku spływają mi łzy... Moja druga osobowość, która w jakimś małym stopniu jeszcze we mnie funkcjonowała cierpiała... Chciałabym być taka jak kiedyś, ale to wszystko co było... zupełnie to ze mnie zabrało...

Byłam kimś zupełnie innym...

Koniec 6 rozdziału



Dying light: Droga przez piekłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz