35

1.6K 107 31
                                    

Trzy miesiące później...

Wraz z październikiem zaczęłam trzeci rok studiów psychologicznych na Uniwersytecie Warszawskim, co za tym idzie... wolałam nie przejmować się ,,głupotami'', które jedynie zajmowały te cenne miejsce w mojej głowie. Pracuję także, w mojej ukochanej kawiarni - sentymentalne miejsce i nie mogłam odpuścić takiej okazji. Będzie mi przypominało o tych cudownych chwilach... rozmowach i aktach poufności. 

Trzy miesiące temu pisałam z niesamowitym nieznajomym, wydawał mi się bratnią duszą, ale po pewnej sytuacji po prostu nie utrzymuję z nim kontaktu. Nie umiem się przełamać, żeby znowu napisać do niego ten głupi sms. Usunęłam numer... usunęłam nudziarza, który był częścią mojego wakacyjnego życia.
Odnowiłam kontakt z mamą, z którą staram się widywać jak najczęściej, z ojcem też próbuję rozmawiać. Jednak ten ,,nieznajomy nudziarz'' zdołał mnie czegoś nauczyć. Każdy zasługuje na drugą szansę. 

Marysiu, jesteś hipokrytką

Mamy teraz piękną jesień - listopad. Wieczny deszcz, spadające liście i nierozłączna część mnie - słuchawki. Zabawne, bo nawet po tym co się stało nie przestałam słuchać mojego ulubionego wykonawcy. Tak, dalej był dla mnie kimś ważnym. Jednak nie chciałam już jeździć na koncerty, bardzo się tym stresowałam, wiadomo. Masz z kimś ciche dni, cholernie chcesz z tą osobą odnowić kontakt, ale jesteś zbyt dumna i nie umiesz przyjąć na klatę faktu, że zareagowałaś zbyt agresywnie... miał powód, prawda?

Jeden miesiąc, a tyle potrafił zmienić w życiu człowieka. Jeden człowiek totalnie zaburzył mój stary świat, zbudował go od fundamentów na nowo. 

Spacerowałam bezczynnie, odziana w szary płaszcz i szal, wsłuchiwałam się w krople deszcz, bijące w beton. Nie patrzyłam przed siebie, przyglądałam się kleksom, które tym razem nie były barwne. Brakowało im koloru. Zwykłe, przezroczyste, monotonne. 

W pewnym momencie wibracje zaatakowały moją prawą kieszeń płaszcza, a ja niezwłocznie sięgnęłam ręką po telefon. 

567 988 ***: Cześć. 

Zabawa na całego, nieznany numer. Powtóreczka z rozrywki, czy od razu mam zablokować ten numer?

Ja: Kim jesteś?

567 988 ***: Chciałem porozmawiać.

Ja: Nie odpowiedziałeś na pytanie.

567 988 ***: Jestem nieznajomym.

Ja: Filip.

567 988 ***: Mam tylko jedną, jedyną prośbę do Ciebie, Marysiu

567 988 ***: Podnieś głowę i spójrz.

Filip. Cały mokry, bez parasola, bez kaptura, stał przede mną przyglądając się solidnie. 
Nie odwracał ode mnie wzroku, tym razem nie był speszony, ani zestresowany. 
Odezwał się sam z siebie. 

A ty głupia... nie umiałaś, nie potrafiłaś stawić czoła swoim największym wadom. 

- Cześć, Marysiu - rzucił, podchodząc bliżej - porozmawiamy? - dodał, o wiele pewniej. 

- Hej - przełamałam się. Podniosłam wzrok i posłałam niewinny uśmiech - spacer? - dopytałam. 

- Wolałbym cieplejszą miejscówkę, bo - spojrzał na niebo i pełen jakiegoś euforycznego stanu dodał - trochę pada.

- Pewnie, czytelnia? - nie wierzę, że tak luźno mi poszło. Zbyt lekko. Jest dobrze, ale boję się, że aż za dobrze. 

Przytaknął i mgnieniu oka znaleźliśmy się pod kawiarnią. Weszliśmy do środka i od razu jedna z kelnerek podeszła do mnie witając się raźnie. Ruda, niska, dziewczyna uśmiechnęła się na sam widok i podała menu. 

- Marysiu, to co zawsze? - dopytała - na mój koszt - dodała. 

- Taaa... latte w wysokiej szklance z dodatkiem czekolady - rzuciłam, odwzajemniając uśmiech. Zwróciłam się w stronę Filipa, sugerując, żeby także powiedział co chce zamówić. 

- To samo poproszę - polecił i usiadł przy jednym ze stolików. Także się rozsiadłam i zawiesiłam płaszcz na siedzeniu - pracujesz tu? - zapytał troskliwie.

- Tak wyszło - uśmiechnęłam się - sentymentalnie chociaż.
Jak na razie jest miło, naprawdę bardzo przyjaźnie, aż dziwi mnie fakt, że jeszcze nie wybuchłam i nie wyleciało ze mnie milion emocji na raz. 

- Cieszę się bardzo, tęskniłem trochę - położył swoją dłoń na moją, spoglądając głęboko w moje oczy. Szybko wyrwałam ją i schowałam pod stół. Reakcja czysto obronna, tak profilaktycznie. 

- Odzyskałam kontakt z mamą - rzuciłam szybko, zmieniając lekko temat. 

- O, i jak z nią? - dopytał, ignorując moje niezręczne przechodzenie z tematu na temat. 

- Przyjeżdża często do mnie, wychodzimy gdzieś... wiesz, poznajemy się na nowo, rozumiesz jak to bywa - rzuciłam piłeczkę, liczę, że odbije w ten sam sposób. 

- A tata? - dotknęła mnie ciepła dłoń nazywana ULGĄ. Wywiązała się luźna dyskusją, nie musiałam się stresować niekomfortową ciszą. 

- Z tatą trochę ciężej, ale pracuję nad tym - odpowiedziałam - mimo że pracuje to częściej bywa w domu i wieczorami proponuje jakieś wspólne oglądanie filmów, kolacja, czy coś w tym rodzaju - dodałam - a jak tam u ciebie? Koncerty? - spytałam. No tak, nie byłam na żadnym odkąd poznałam tożsamość nudziarza.

- Takie jak zwykle, stresujące... a mimo to za każdym razem próbowałem wyszukać w tłumie jedną ze znajomych twarzy - skrzyżował ręce na piersi - szukałem tam ciebie i twojej różowej czupryny - zaśmiał się. Od razu na usta nasunął mi się mały uśmieszek. Tak, uszczęśliwiał mnie fakt, że mimo to wszystko i tak chciał mnie zobaczyć. 

Opowiadał mi o koncertach, jakichś spotkaniach, nawet próbach nawiązania kontaktu przez Igę...

- A tak naprawdę, w każdej z tych czynności widziałem ciebie i tylko ciebie - oznajmił.

SMS: Nie wierz w nic | Taco HemingwayWhere stories live. Discover now