Nudziarz: Marycho moja, Marycho, gdzieś mi się podziała, w którąś stronę, w którąś się krainę udała!?
Ja: W krainę szczęścia i zieleni:))))
Nudziarz: Wiem gdzie to jest! Farma marihuany, ty to jednak wiesz co dobre
Nudziarz: Czy już czujesz się ode mnie uzależniona?
Ja: Szanujmy się, jedynym moim uzależnieniem jest muzyka xd
Nudziarz: Czego słuchasz?
Ja: Um.. różnie, zależy od humoru
Ja: Nie potrafię się ograniczyć do jednego gatunku... ani wykonawcy
Nudziarz: A teraz? Czego droga panienka słucha?
Ja: Czy to przesłuchanie?
Nudziarz: Może tak, a może nie?
Nudziarz: Jak samopoczucie?
Ja: IDĘ SPĘDZIĆ NAJLEPSZY DZIEŃ MOJEGO ŻYCIA,PA
Nudziarz: Marysiu?
Nudziarz: To miłego, xx.
Tym oto sposobem schowałam telefon do tylnej kieszeni, a kiedy skończyłam filiżankę cappucino, upiłam ostatni łyk, z uśmiechem podniosłam swoje cztery litery z wygodnego fotela.
Gotowa do wyjścia, położyłam pieniądze na ladzie i wzięłam przyjaciela pod rękę.- Karooool, wiesz jak bardzo cię kocham? - uśmiechnęłam się zadziornie, szukając jego błąkającego się po pomieszczeniu spojrzenia. Uwielbiałam go. Jego sposób bycia. Jego bezwzględną wierność i miłość.
- Drobiazg, stara - mrużył oczy wypinając język.
Koncert ma się zacząć o dwudziestej, w Klubie Park, średnio dziesięć kilometrów z kawiarni, w której się znajdowaliśmy. Mamy tyle czasu jeszcze do występu Taco, że nie wiem czy nie wybuchnę z tej ekscytacji. Jego muzyka mnie po prostu zauroczyła, omamiła i obezwładniła. Mogłabym jej słuchać i słuchać, całymi dniami, nocami.
Postanowiliśmy się przespacerować, wiadomo, jak to najlepsze przyjaciółeczki - obsmarować co trzeba. Nasze spotkania byłyby nudne, gdyby nie nasze wpadki i głupie pomysły. Kiedyś chodziliśmy po ludziach z ,,sondą uliczną'', tak naprawdę dla żarcików kosmonaucików, ale oczywistym było, że trzeba zgrywać pozory profesjonalistów. Pytaliśmy się dosłownie o głupoty ,,gdyby Pani mogła kogoś zjeść, to kto by to był?'', no czysty debilizm.
Obserwowanie reakcji ludzi było bezcenne, z jednej strony zakłopotanie i mina w stylu ,,typie, czego ty ode mnie chcesz?'', a z drugiej rozbawienie i banan. Takie dobre duszyczki biegające po istotkach, dając namiastkę radości i uśmiechu.
- Dlaczego co chwila patrzysz na ten telefon? - spojrzał na mnie błagalnie, jakby oczekiwał nie wiadomo czego.
- To nic takiego. Typ od pomyłki do mnie pisze - spuściłam wzrok, ostatni raz spoglądając na godzinę i powiadomienia - już wyłączam - uśmiechnęłam się do niego. Karol nie lubił, kiedy siedziałam w telefonie, spacerując z nim. Zawsze powtarzał, że nie poświęcam mu wtedy stu procent czasu i czuje się niedoceniony. Był dla mnie jak młodszy brat, który zawsze dawał mi wsparcie i pociechę, no po prostu kocham go. Jako jedynaczka, nigdy nie zaznałam życia z rodzonym rodzeństwem, nie miałam możliwości zabawiać się z istotą o tych samych genach. Nie wiem czy szkoda, bo taką rozrywkę zapewniał mi nie kto inny jak Karolek, ryży frajer.
- Typ od pomyłki? Nie wspominałaś - zaśmiał się, poruszając w ten swój zabawny sposób brwiami.
- Serio? - może wypadło mi z głowy podzielić się z nim tą informacją - no to taki typ do mnie przez przypadek napisał smsa i teraz się odzywa tak z dupy, tylko hajs traci - zaśmiałam się. Byłam zatracona w widoku śmiejącego się kumpla, nawet nie zauważyłam, że ktoś zmierza z naprzeciwka. Przechodzeń strącił mnie z bara, nawet się nie odwracając.
- C-czekaj! Przeproś - wykrzyczał rudziak, zawsze stawiał na kulturę osobistą.
Przed nami pojawił się wysoki mężczyzna w kapeluszu i okularach, uśmiechnął się, kiwnął głową i podszedł bliżej.
- Wybacz - podał mi rękę - mam nadzieję, że nie bolało - znam ten głos... ta twarz...
Odszedł.
YOU ARE READING
SMS: Nie wierz w nic | Taco Hemingway
Fanfiction{Mówią, że kocham ją na niby} Ja: Bo co mi zrobisz? Nudziarz: Zwiążę i zostawię w piwnicy. :))) Ja: Ouh, naprawdę Cię nienawidzę...