16

1.7K 99 18
                                    

,,Cześć Marysiu'' właśnie te słowa, sprawiły, że straciłam dech w piersiach.

Momentalnie w moim brzuchu rój motyli, zaczął uderzać o ścianki, łaskocząc i wprawiając mnie w niemały uśmiech.
Nie potrafiłam od razu odpowiedzieć na powitanie, ale powolnym krokiem zmierzałam w stronę Filipa. Czułam jakbym miała ogromną gulę, która ostała się w moim gardle, dziko nie pozwalając na uwolnienie jakiegokolwiek dźwięku.

Chwila. Wibracje. Nie zwracałam uwagi teraz na nic, tylko na telefon. Żeby się odstresować, pewnie to Filipek Nudziarz napisał, żeby mnie uspokoić.

Nudziarz: Marysiu, pamiętaj, żeby się nie stresować, to też człowiek. Pewnie on widząc swoich fanów, też szuka odpowiednich słów, denerwuje się, żeby uniknąć kompromitacji.

No tak, Taco pewnie ma masę problemów na głowie i nie będzie się przejmował jedną, przestraszoną jednostką. W sumie można nawet nie zauważy mojego niezdecydowania.

Podniosłam głowę i ruszyłam, już nieco pewniej, w stronę Filipa.

- H-hej! - wyjąkałam. Starałam się zapomnieć z kim mam do czynienia. Mogę pomyśleć, że to ten Filipek z sms-ów, pewnie wtedy byłoby mi trochę lżej.

- Też przyszłaś tu odpocząć? - uśmiechnął się, chowając telefon do tylnej kieszeni.

- W pewnym sensie - odpowiedziałam, spoglądając w niebo - trochę od bożego świata, kilku głupich problemów i od nudy - rzuciłam rozglądając się po chmurach. Ładne. Jakby się tak przyjrzeć to można by tu odnaleźć swoje drugie ja. Ciągle wędrującą duszyczkę, zmieniającą swoje kształty, lekko przeobrażając też innych.

- Taka ucieczka? - dopytał, po czym skinęłam głową na tak - czasami naprawdę warto się odciąć... - podszedł nieco bliżej.

- Może usiądziemy, tam na tamtej ławce przy drzewie? - rzuciłam na jednym wdechu i sama ruszyłam w stronę owej ławeczki.

- Wiesz, w takich miejscach najlepiej jest tworzyć. Wydaje się, że masz tu ciszę i spokój, ale tak naprawdę jakbyś się cały czas przyglądała, to ciągle coś się porusza, jest ekspresją, w dodatku cholernie inspirującą - opowiadał idąc tuż za mną. Usiedliśmy.

- Mnie inspirują ludzie... ich zachowania, czasami też głupie odzywki - posłałam mu niewinny uśmiech, marszcząc krawędzie spodenek w dłoniach.

- Tworzysz? - spytał. Starałam się nie patrzeć w jego oczy, kiedy chciałam coś opowiedzieć. Pewnie onieśmieliłyby mnie do tego stopnia, że nie potrafiłabym wydukać nic sensownego, a nudną gadką bym go zanudziła. Miałby mnie dosyć. Ta wizja wydaje się być przykra.

Oczywiście dla mnie.

- Troszeczkę. Zdarza mi się pisać opowiadania, jak śpiewam to czasami tłumaczę angielskie teksty na polskie... niby nic, ale daje radochę jak cokolwiek wyjdzie - odpowiedziałam, rozwodząc się nad sensem własnej wypowiedzi.

- Moje początki też nie były łatwe - dodał - pewnie wiesz, pierwotna twórczość nie była odsłuchiwana z taką mocą jak teraz. Ludzie nie interesowali się kimś takim jak ,,randomem'' Taco Hemingway'em - rzucił uśmiechając się.

- Ale... nie przerwałeś. Przepełniała cię determinacja zapewne - zasugerowałam.

DETERMINACJA to takie przepiękne słowo. Czuję się zdeterminowana, kiedy ktoś mi pokaże coś inspirującego, nowego, zachęci mnie benefitami... Determinacja = wczuj się w to co robisz i dąż do wygranej.

- Dokładnie, zmotywowałem się do działania i wdrapałem na ten pagórek, na którym teraz stoję.
Jeszcze bardzo długa droga przed nami, do zdobycia punktu zwanego ,,spełnieniem'' - ubóstwiałam jego sposób myślenia. Potrafił mnie zaintrygować. On i to jego gadane.

- To niesamowite, ciągle tak szukać tego złotego sposobu - rzuciłam.

Rozmawialiśmy coś koło dwóch godzin, do momentu, kiedy tata zaczął się do mnie dobijać. Stwierdził, że nie widział mnie bardzo długo i musimy bardzo poważnie porozmawiać.
Pożegnałam się z Filipem i poszłam na autobus. Zaproponował mi wcześniej, że mnie podwiezie, ale stwierdziłam, żeby się nie fatygował, bo jeszcze by zaburzył swój codzienny algorytm.

Nudziarz: I jak było?

SMS: Nie wierz w nic | Taco HemingwayWhere stories live. Discover now