Zerwałam się z łóżka jak poparzona, rozbudził mnie głośny krzyk, dobiegający z zewnątrz. Powoli podniosłam się z legowiska i zachowując się jak rasowy ninja, skradałam się niczym w mission impossible. Wyjątkowo zgrabnie wypełzłam pod okno i zerknęłam. Na chodniku przed moim domem stała dobrze znana mi osoba.
Karol.
Był tak pijany, myślałam, że serce mi z piersi wyskoczy, kiedy tylko się poruszy.
Zrobiłby krok do przodu i tym samym wylądowałby swoją piękna twarzą w śmietniku.
Zbiegłam jak najszybciej tylko mogłam ze schodów i otworzyłam drzwi sąsiadowi.- Maaahhryyysia - wykrzyczał, widząc mnie, całą roztrzęsioną - pomhhóż mi... - dodał kierując się w moją stronę. Szybkim krokiem podeszłam do niego i złapałam pod ramię.
- Ćśś... - uciszałam, go spokojnym tonem, starając się jak najbardziej rozluźnić sytuację - położę cię u siebie, dobrze? - zapytałam wchodząc na werandę. Przytaknął z deka niemrawo i posłusznie poddał się mojej sile.
Ledwo co, ale udało mi się wdrapać z tą chudziną na piętro, gdzie mam pokój.- Usiądź, skarbie - poleciłam mu posadzić swoje cztery litery na moim łóżku - pościelam ci kanapę i pójdziesz grzecznie spać, dobrze? - ponownie przytaknął, przewalając się na bok.
Po urządzeniu mu godnego posłania, znowu złapałam go, tym razem w pasie, żeby móc szybciej go przemieścić na pościelanej sofie.
- Kochhaam cię... - wyszeptał, kiedy ściągałam mu buty.
- Ta, wiem, wiem - odpowiedziałam, zdejmując powoli spodnie.
- Meeehry, dlaczego mnie rozbierasz? - zaśmiał się, delikatnie podnosząc głowę.
- Żebyś wygodnie sobie spał, Karolciu - odpowiedziałam, nieco głupkowatym tonem, sugerując jego bezmyślność. W sumie czego się dziwić, wnioskując po jego stanie.
- Pewnie nie kochasz mnie taaaaaak bardzo jak Filipa - spuścił z tonu, lekko smutniej rzucił, przyciągając mnie do siebie.
Mimo swojej drobnej postury, był całkiem silny, dawał radę wycisnąć sporo.
Teraz to ja leżałam na nim, lekko skrępowana, ściskiem jego dłoni, na moich nadgarstkach.
Przeszywał mnie swoim wzrokiem, jakby miał zaraz coś powiedzieć, a mimo to nic nie wychodziło z jego ust.
Żadne pytanie, żadne twierdzenie, ani przeczenie. Po prostu nawet się nie odezwał.
- Oczywiście, że cię kocham - odpowiedziałam, próbując się wyswobodzić z jego, silnego objęcia.- Ale nie w ten sposób co jego - sam sobie dodał.
- On też jest dla mnie tylko przyjacielem - oznajmiłam, szukając deski ratunku, byłam obezwładniona, nie mogłam się kompletnie poruszyć, swoimi nogami, dociskał moje uda, a dłońmi zaatakował nadgarstki.
- Tylko? - patrzył na mnie z taką zazdrością w oczach, jednocześnie znalazłam w tym spojrzeniu zażenowanie i zawód.
Rozluźnił po tym ścisk, jednak nie przerywał wpatrywania się.
Słyszałam to nerwowe tykanie zegara, mijał czas, a my dalej w tej jednej pozycji.- Kochaj mnie - rzucił szybko, zamykając oczy.
Nie potrafiłam odpowiedzieć mu nic innego, jak tylko powtórzyć to, co powiedziałam wcześniej.
Jesteśmy przyjaciółmi.
Od dziecka.
To tyle.Z tej niekomfortowej sytuacji wyratował mnie wibrujący telefon. Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na to wybawcze urządzenie.
Automatycznie chłopak odpuścił i zdecydowanie bardziej zamulony okrył się kołdrą i nie odezwał więcej.Nudziarz: Tęsknię trochę
Nudziarz: Wiem, że pewnie nie odpiszesz mi o tej porze, ale chcę żebyś wiedziała, że bardzo cię lubie
Nudziarz: Cholernie, a nie bardzo
Nudziarz: Marysiu, pewnie ty nie tęsknisz
Nudziarz: I pewnie piszesz ze mną tylko z litości
Nudziarz: Bo nie znamy się w rzeczywistości
Ja: Filip...
Nudziarz: O, jednak jesteś...
Nudziarz: Nie bierz mnie za jakiegoś świra, który o trzeciej w nocy pisze
Nudziarz: I wymyśla jakieś herezje
Nudziarz: Pewnie masz mnie dosyć, prawda?
Ja: Lubie Cię bardzo
Ja: Chcę się z Tobą spotkać
Ja: Jesteś moim drugim ulubionym Filipem w końcu:)
Nudziarz: Z jednej strony chciałbym być zazdrosny
Nudziarz: A z drugiej byłoby to co najmniej głupie
Nudziarz: Spotkajmy się, masz rację
Ja: Dlaczego tak szybko zmieniłeś zdanie, co do spotkania, hm?
Nudziarz: Warto dać szansę tej znajomości
Nudziarz: Warto dać szansę nam
Ja: Chciałabym wierzyć w to, że naprawdę się spotkamy i wreszcie będę mogła Cię za to wszystko wyściskać i podziękować
Nudziarz: Na pewno będzie taka możliwość
Nudziarz: Na najbliższym, miejskim występie Taco.
Ja: Nie wiem kiedy będzie...
Ja: Muszę tyle czekać?
Nudziarz: Daj mi szansę, powiem szczegóły w najbliższym czasie
Ja: Dobrze, postaram się nie spanikować i nie uciec
Nudziarz: Uwielbiam Cię
Nudziarz: Dziewczyno, naprawdę
Nudziarz: Tak mną zakręciłaś
Ja: Filip, dziękuję
Nudziarz: Nie masz nawet za co mi dziękować.
Ja: Mam.
Ja: Dobranoc Fifi.
Nudziarz: Cześć, Marysiu.
[DOBRA TO CZEKAM NA TE 11 GWIAZDEK]
YOU ARE READING
SMS: Nie wierz w nic | Taco Hemingway
Fanfiction{Mówią, że kocham ją na niby} Ja: Bo co mi zrobisz? Nudziarz: Zwiążę i zostawię w piwnicy. :))) Ja: Ouh, naprawdę Cię nienawidzę...