Nudziarz: I jak było?
Ja: Wspaniale.
Ja: Naprawdę... nie było tak koszmarnie jak myślałam, że może być
Ja: W dodatku błaaaagam, rozmawiałam ze swoim idolem
Ja: Tak po prostu
Ja: Rozumiesz?
Nudziarz: Rozumiem.
Nudziarz: Poprawił Ci się humorek trochę?
Ja: Oczywiście, że tak!
Ja: On jest taki cudowny.
Ja: Za każdym razem jak się do mnie tak słodko uśmiechał miałam taki motylki w brzuszku
Ja: Że miałam ochotę zgiąć się w pół
Ja: I śmiać
Nudziarz: Bardzo się cieszę Twoim szczęściem
Nudziarz: Napiszę potem
Nudziarz: Cześć, Marysiu.
Ja: Hm...
Ja: Hej
Odłożyłam telefon na bok i zeszłam do salonu, gdzie siedział mój ojciec. Z tatą nigdy nie miałam świetnego kontaktu, a odkąd zaczął spotykać się z Anną... no i w końcu potem z nią zamieszkał, było coraz to gorzej. Ignorował mnie i moje potrzeby, częściej nie było go w domu, rzadko się widywaliśmy. Za każdym razem przepraszał, teraz już nie ufam jego bezsensownemu ,,wybacz''. Jest ono puste, tak cholernie bardzo, że staram się od razu zbywać jego wieczne korzenie się.
- Maria, chodź, usiądź - rzucił, niby polecenie, a jednak z uśmiechem na ustach - chciałbym ci coś powiedzieć - dodał, przesuwając się w prawo, w celu zrobienia mi miejsca.
- Ta? - dopytałam, chcąc przyspieszyć ten nieproduktywny moment.
- Wiesz skarbie jak ważna jest rodzina, prawda? - Posłał mi ,,niewinny'' uśmieszek, lekko poddenerwowany. Zaciskał dłonie na kolanach, był nieco czerwony na policzkach, to zwykle u niego oznaczało stres i strach.
- Tak ważna jak nasze relacje dla ciebie? - wyrzuciłam z siebie, akcentując wszystko tak bardzo ironicznie, żeby zrozumiał o co może mi chodzić. Tak, odkąd mama nas zostawiła, on nie potrafił zrobić nic innego, niż tylko siedzieć w papierach, czy wyrywać coraz to ładniejsze sekretarki. Nie przejmował się tym, że w wieku nastoletnim cierpiałam z powodu depresji, czy zaburzeń odżywiania. Pewnie nawet nigdy nie pomyślał, że coś ze mną może być nie tak, że może mogę mieć jakieś problemy.
- Marysiu... przestań, wiesz, że cię kocham - odwrócił wzrok - może jestem złym ojcem... ale naprawdę bardzo cię kocham - dodał.
- Przejdź do sedna - zasugerowałam ostro.
- Ania jest w ciąży, będziesz miała braciszka - odpowiedział.
- Co?! - widocznie poddenerwowana i zaskoczona rzuciłam.
- No tak, dzisiaj rano zrobiła test ciążowy, bo okres jej się spóźniał... - wyjaśnił, szukając wzrokiem kuchni, w której pewnie ona się znajdowała.
- Czekaj... co?! - dalej nie dowierzając, dopytywałam, w nadziei, że to zwykły żart.
- Maria, nie udawaj głupiej, wiesz z czym się to liczy
- Z tym, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że to nie twoje dziecko?
- Maria! Nie pyskuj!
- Nawet nie przyjmujesz tego do wiadomości?
Ruszyłam w stronę góry. Nie chciałam słuchać tych herezji, rzucał zwykłymi farmazonami. Anna przecież co chwile puszcza się z innymi, w tym z Karolem - tak, dalej nie wierzę w to, że mój najlepszy przyjaciel, wyglądający jak pedał najnowszej generacji, rucha moją macochę.
Ja: Karol..
Karolek: Whatsup bby?
Ja: Coś ty odjebał
Karolek: Co?
Ja: Anka zaciążyła
Karolek: CO
Karolek: NIE ŻARTUJ BŁAGAM
Karolek: Kurwa, a wie z kim?
Ja: Nie sądzę...
DU LIEST GERADE
SMS: Nie wierz w nic | Taco Hemingway
Fanfiction{Mówią, że kocham ją na niby} Ja: Bo co mi zrobisz? Nudziarz: Zwiążę i zostawię w piwnicy. :))) Ja: Ouh, naprawdę Cię nienawidzę...