17

1.6K 94 16
                                    

Nudziarz: I jak było?

Ja: Wspaniale.

Ja: Naprawdę... nie było tak koszmarnie jak myślałam, że może być

Ja: W dodatku błaaaagam, rozmawiałam ze swoim idolem

Ja: Tak po prostu

Ja: Rozumiesz?

Nudziarz: Rozumiem. 

Nudziarz: Poprawił Ci się humorek trochę?

Ja: Oczywiście, że tak! 

Ja: On jest taki cudowny.

Ja: Za każdym razem jak się do mnie tak słodko uśmiechał miałam taki motylki w brzuszku

Ja: Że miałam ochotę zgiąć się w pół 

Ja: I śmiać

Nudziarz: Bardzo się cieszę Twoim szczęściem

Nudziarz: Napiszę potem

Nudziarz: Cześć, Marysiu.

Ja: Hm...

Ja: Hej

Odłożyłam telefon na bok i zeszłam do salonu, gdzie siedział mój ojciec. Z tatą nigdy nie miałam świetnego kontaktu, a odkąd zaczął spotykać się z Anną... no i w końcu potem z nią zamieszkał, było coraz to gorzej. Ignorował mnie i moje potrzeby, częściej nie było go w domu, rzadko się widywaliśmy. Za każdym razem przepraszał, teraz już nie ufam jego bezsensownemu ,,wybacz''. Jest ono puste, tak cholernie bardzo, że staram się od razu zbywać jego wieczne korzenie się. 

- Maria, chodź, usiądź - rzucił, niby polecenie, a jednak z uśmiechem na ustach - chciałbym ci coś powiedzieć - dodał, przesuwając się w prawo, w celu zrobienia mi miejsca. 

- Ta? - dopytałam, chcąc przyspieszyć ten nieproduktywny moment.

- Wiesz skarbie jak ważna jest rodzina, prawda? - Posłał mi ,,niewinny'' uśmieszek, lekko poddenerwowany. Zaciskał dłonie na kolanach, był nieco czerwony na policzkach, to zwykle u niego oznaczało stres i strach. 

- Tak ważna jak nasze relacje dla ciebie? - wyrzuciłam z siebie, akcentując wszystko tak bardzo ironicznie, żeby zrozumiał o co może mi chodzić. Tak, odkąd mama nas zostawiła, on nie potrafił zrobić nic innego, niż tylko siedzieć w papierach, czy wyrywać coraz to ładniejsze sekretarki. Nie przejmował się tym, że w wieku nastoletnim cierpiałam z powodu depresji, czy zaburzeń odżywiania. Pewnie nawet nigdy nie pomyślał, że coś ze mną może być nie tak, że może mogę mieć jakieś problemy. 

- Marysiu... przestań, wiesz, że cię kocham - odwrócił wzrok - może jestem złym ojcem... ale naprawdę bardzo cię kocham - dodał. 

- Przejdź do sedna - zasugerowałam ostro. 

- Ania jest w ciąży, będziesz miała braciszka - odpowiedział. 

- Co?! - widocznie poddenerwowana i zaskoczona rzuciłam. 

- No tak, dzisiaj rano zrobiła test ciążowy, bo okres jej się spóźniał... - wyjaśnił, szukając wzrokiem kuchni, w której pewnie ona się znajdowała.

- Czekaj... co?! - dalej nie dowierzając, dopytywałam, w nadziei, że to zwykły żart. 

- Maria, nie udawaj głupiej, wiesz z czym się to liczy

- Z tym, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że to nie twoje dziecko?

- Maria! Nie pyskuj! 

- Nawet nie przyjmujesz tego do wiadomości?

Ruszyłam w stronę góry. Nie chciałam słuchać tych herezji, rzucał zwykłymi farmazonami. Anna przecież co chwile puszcza się z innymi, w tym z Karolem - tak, dalej nie wierzę w to, że mój najlepszy przyjaciel, wyglądający jak pedał najnowszej generacji, rucha moją macochę. 

Ja: Karol..

Karolek: Whatsup bby?

Ja: Coś ty odjebał

Karolek: Co?

Ja: Anka zaciążyła

Karolek: CO

Karolek: NIE ŻARTUJ BŁAGAM

Karolek: Kurwa, a wie z kim?

Ja: Nie sądzę...

SMS: Nie wierz w nic | Taco HemingwayWo Geschichten leben. Entdecke jetzt