Wychodząc z labiryntu, aż zachłysnęłam się powietrzem. Było tu tak spokojnie i pusto. Słyszałam szum strumyka, widziałam przed sobą soczystą zieleń trawy. Zdjęłam niewygodne obuwie, jakie kazano włożyć mi na targ. Rzuciłam je w kąt nie chcąc nawet na nie patrzeć. Poczułam, jak chłodna trawa, odrobinę mokra, dotyka moim nagich stóp. Patrzyłam, jak się zatapiają w trawniku i uśmiechnęłam się szeroko. Nie było, jak w domu, gdzie musiałam uważać na każdy kamień i gałązkę. Tu było tak czysto, soczyście. Jak gdyby ta trawa była tu sztucznie posadzona i dbano o nią tak, jak dba się o rośliny w grządkach. Poruszyłam palcami chcąc poczuć ponownie to uczucie zimnego łaskotania. Spojrzałam w górę. Błękitne niebo bez żadnej chmurki. Nieśmiało zrobiłam krok w stronę strumyka, który słyszałam wychodząc z labiryntu. Wokół mnie były tylko te kwiaty i ściana zielona, z tych samych roślin, co cały labirynt. Piękna kompozycja. Nieopodal zauważyłam dziwne rośliny, liście wyglądające jak szerokie igły o zieleni pokrytej mchem, a z nich wychodziły gałązki, na szczycie których były ciemne kwiaty, teraz wręcz otoczone przez różnobarwne motyle. I pachniały tak inaczej, świeżo, ale i ziemiście. Nigdy nie widziałam aż tylu motyli w jednym miejscu. Czasem w lesie widziałam przelatującego motyla, ale wydawał się taki blady. Te tutaj miały mocne, wyraziste, różne barwy.

To lawenda. Roślina miododajna, dlatego ściąga tyle motyli i innych owadów.

Odwróciłam się szybko wokół własnej osi. Pan stał przy jednym z krzewów kwiecistych i mnie obserwował. Jak długo?

Powiedziano mi, że mogę spacerować i poznać to miejsce.

Owszem. To jedno z moich ulubionych miejsc. Na szczęście rzadko ktoś tu zachodzi, dlatego jest takie spokojne. - uśmiechnął się delikatnie.

A co to? - głową delikatnie skinęłam na kwiaty, które tak mnie zainteresowały.

Dzięki temu, że do Duat ściągani są niewolnicy z każdej krainy, mamy także doskonałą wymianę towarów. Te kwiaty to azalie. Sprowadzone specjalnie przez kupców z Vator. Lawenda pochodzi z Sehry. A to - wskazał na krzewy, z których ułożony był cały labirynt i teraz te obrzeża. -, to bukszpan. Fajna roślina, dzieki której nie muszę stawiać ogrodzeń, szybko rośnie i zasłania każdą przestrzeń, przez co daje nieco prywatności.

Skąd ją sprowadziłeś?

Stąd. Szczerze mówiąc, nie wiem, skąd się wzięła. Odkąd pamiętam, była w Duat, choć nie do takiego zastosowania. Raczej przy domach wystawiana na święta i obchody. Oprowadzić cię?

Nie rozumiałam tego. Byłam jego niewolnicą, a jednak traktował mnie inaczej, milej. Chciał uśpić moją czujność. Mimo to kiwnęłam głową. Nie podchodził, nie dotykał. Jedynie przeszedł dalej wiedząc, że pójdę za nim. Nie chciałam za nikim chodzić, jak typowy niewolnik. Zrównałam z nim krok, co wywołało u niego lekki uśmiech, jak gdyby spodziewał się właśnie tego po mnie.

Oficjalnie mówią na mnie Beelphegor, z gór Phegor. Wiesz, gdzie to? Z pewnością nie. To mała Osada, chyba nawet już nieistniejąca, położona na górze Phegor. Piękny szczyt. Na dole mieszkali rolnicy i żołnierze strzegący murów. Wyżej kupcy i drobni mieszczanie. Na samym szczycie stacjonowało wojsko oraz władze Osady. Czasem wspinałem się na dachy, by oglądać okolice. Jak każdego i mnie interesowało to, co za murami. Byliśmy jednak samowystarczalni, poza kupcami. Gdy miałem chyba z 10 lat, zostaliśmy napadnięci przez hordę.

Hordę?

Różne gatunki, które sprzeciwiły się panowaniu swych władców i stali się wygnańcami, a wkrótce potem najemnikami. Napadali na małe osady, zniewalali mieszkańców i sprzedawali dla panów. Tak, jak ty zostałaś złapana i sprzedana, tak i ja byłem niewolnikiem. Trafiłem do kiepskiego pana, który uwielbiał znęcać się nad małymi chłopcami, zwłaszcza nad tymi, które upatrzyła sobie jego żona. Sprzedał mnie dalej, gdy stałem się silny. Tak trafiłem na arenę. Z walk udało mu się dobrze zarobić, być uwielbieńcem tłumu. Wkrótce też udało mi się uwolnić i założyć to miejsce. Z pomocą niestety innych, którym teraz nadal muszę służyć.

Dlaczego mi to opowiadasz?

Bo każdy ma jakąś historię. Jesteś silna i waleczna, typowo dzika nie tylko z powodu zamieszkania, ale i charakteru. Widzę w tobie ogromny potencjał, ale chęć zemsty cię zgubi, jeśli zrobisz to nieodpowiednio.

Nic o mnie nie wiesz.

Owszem. Ale widziałem, jak walczyłaś z narkotykiem w lochach. Jak zapamiętywałaś każdy zapach, by potem ich odnaleźć i zabić. Znam to uczucie aż za dobrze. Zginiesz tu, bo twoja natura nie toleruje niewolnictwa, poddaństwa. Ale mogę ci obiecać, że u mnei zapracujesz na swoją wolność.

Niby jak?

Jeśli zarobisz na siebie tyle, by oddać mi wkład, który w ciebie włożyłem. Ale nie możesz rzucać się w oczy, by nikt inny nie zapragnął cię bardziej ode mnie. Inaczej nie wydostaniesz się stąd żywa.

Co miałabym robić dla ciebie?

Służyć. Pomożesz mi na arenie, opatrywanie rannych, przygotowywanie do walki. Będziesz musiała wcielić się w służkę.

I co, potem obmywać ciała zgwłaconych w nagrodę? - wyplułam

To robią inne. Poznasz ten świat, zrozumiesz, że może i wygląda jak raj, ale wygrywają tu tylko najsilniejsi. Niewolnicy nie mają żadnych praw, są niczym, chyba że zasłużą na uwagę pana.

Jeśli tak bardzo nienawidzisz niewolnictwa, sam taki byłeś, to dlaczego to wszystko robisz?

By przeżyć. Poza tym gdzie mam wracać? Mój dom został zniszczony. Rodzice zabici, albo sprzedani. Tu jest jedyne miejsce, jakie znam. Ale nie żałuj mnie, nie jestem taki łagodny. Poznasz to wkrótce, gdy odbędzie się bal. To jedne, w czym jestem dobry, poza areną. To tu organizowane są uczty dla panów i najbogatszych. I to w nich też będziesz mi pomagać.

Odszedł w stronę zarośli, zostawiając mnie w tym miejscu. Dopiero teraz doszło do mnie, że stoję tuż nad stawem. Spojrzałam w wodę. Była spokojna, ale widziałam jak silny nurt miała. Na pozór spokojna, ale w środku waleczna i niebezpieczna. Taka muszę się tu stać. Usiadłam na brzegu, stopy delikatnie układając na jednym z dużych głazów, które obmywał nurt strumyka. Dziwne, że wcześniej widziałam rzekę, a teraz siedzę nad strumykiem. W oddali nadal ją słyszałam. Czyżby spokojna odnoga? Położyłam się na trawie, nadal trzymając nogi w zimnej wodzie. Patrzyłam na czyste niebo. Czy mi aż tak tu źle? Jedzenie dostanę, spanie mam, przyroda też jest zachwycająca. Czy matka zaczęła mnie już szukać? Czy ktokolwiek przejął się moim zniknięciem?

Kruk. 

Spojrzałam na pobliskie drzewo. 

Kruk patrzył wprost na mnie. Przeszył mnie dreszcz. 

Nowe miasto - Liberia IIIWhere stories live. Discover now