➖3.11➖

2.6K 213 95
                                    

M.

Adrien wrócił do Paryża, a ja musiałam jeszcze tu zostać. Obiecałam mu, że przylecę trzy dni po nim, ale niestety zeszło mi z powrotem do rodzinnego miasta ponad trzy tygodnie. Nie mogłam dostać urlopu w pracy. Lato to chyba najbardziej pracowity sezon w modowej branży. Skoro takie zamieszanie i nawał pracy jest w zwykłym zakładzie krawieckim, a ciekawe, co to dopiero będzie, gdy zostanę projektantką. O ile nią zostanę. Z dnia na dzień utwierdzam się w tym, że to jednak będzie ciężkie. Będzie bardzo ciężko się wybić. Przecież jest tyle świetnie zapowiadających się młodych projektantów. Może błędem był wybór takiego kierunku studiów?

Siedziałam w samolocie, rozmyślając nad tym wszystkim. Może lepiej sprawdziłabym się, przejmując interes po rodzicach. Muszę to wszystko jeszcze raz przemyśleć.

Nie mogłam się doczekać, kiedy zobaczę się z rodziną, bardzo za nimi tęskniłam. Tęskniłam też za Adrienem, jego dotykiem i ustami. Niby rozmawialiśmy codziennie przez telefon, lecz to nie to samo, co twarzą w twarz. Czuję, że na nowo się w nim zakochuję, nie jest to jednak takie nastoletnie zauroczenie, jak w liceum, a szczera, dorosła miłość. Chcę go już zobaczyć!

Pozytywne myśli o blondynie przeplatały mi się z tymi mniej optymistycznymi. Co, jeśli mnie zostawi? Rozkocha, a potem złamie serce? Albo o wszystkim, co między nami zaszło, dowie się Chloé i urządzi mi piekło na ziemi? Jaką ja mam w ogóle gwarancję, że nam się uda?

Od natłoku tych wszystkich myśli wpadłam w lekką histerię. Poczułam, jak oblewają mnie zimne poty, a obiad, który nie tak dawno zjadłam, podchodził mi do gardła. Czym prędzej musiałam pognać do ubikacji. Tak bardzo chciałam już wylądować w Paryżu.

Adrien przez ostatnie kilka dni upierał się, że mnie odbierze z lotniska, czego mu kategoryczne zabroniłam. Nikt nie powinien wiedzieć o naszej relacji. Młody Agreste to bardzo sławna osoba i nigdy nie wiadomo, kto czai się w krzakach za rogiem, żeby zdobyć jakieś nowinki i pikantne szczegóły z życia blondyna. Jeśli ktokolwiek zrobiłby nam zdjęcie, bylibyśmy skończeni: On nie dostałby rozwodu, a ja pewnie stałabym się publicznym wrogiem i zyskałabym miano dziwki, chcącej rozbić małżeństwo.

Gdy tylko poczułam stabilny grunt pod nogami, odetchnęłam pełną piersią. Nie za specjalnie lubię latać. Odebrawszy swój bagaż, szłam z oczami wlepionymi w telefon w stronę wyjścia z lotniska.

Oczywiście, jak to ja, musiałam na kogoś wpaść. Wymamrotałam ciche przeprosiny i obeszłam mężczyznę, by iść dalej. Chwilę później poczułam dłoń na ramieniu.

- No pięknie, nie przywitasz się ze mną? - usłyszałam.

Obróciłam się i metr dalej stał wysoki mężczyzna z burzą brązowych włosów i twarzą zasłoniętą dużymi okularami przeciwsłonecznymi.

- Przepraszam? - zdziwiłam się.

Pierwszy raz widzę tego mężczyznę na oczy i mam się z nim witać? Wolne żarty.

- Nie poznajesz mnie? - przybliżył się do mnie.

- Nie, a powinnam? - zapytałam głupio.

- Owszem. - jego usta delikatnie złączyły się z moimi i zanim walnęłam go z liścia, uświadomiłam sobie, kim jest ten tajemniczy szatyn.

- Adrien? - oderwałam się od niego. - Co ty tu robisz?

- Tęskniłem. - przytulił mnie mocno, a zarazem czule. - Nie mogłem się doczekać, kiedy cię zobaczę.

- Nie powinieneś tu przychodzić. - zauważyłam. - Powinniśmy się spotkać gdzieś pod przemianą.

- A ty myślisz, że po co mi ta peruka? - zapytał, mierzwiąc swoje sztuczne, brązowe włosy.

- Jesteś pewien, że to zda egzamin? - zapytałam, podchodząc do tego pomysłu sceptycznie.

- Wątpisz w moje genialne pomysły? - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. - Jedziemy do mnie? - objął mnie ramieniem, prowadząc zapewne do swojego samochodu.

- Chciałabym się najpierw zobaczyć z rodzicami. - odparłam, siedząc już w samochodzie i zapinając pas. - Spotkajmy się wieczorem. - poprosiłam.

- Jak sobie życzysz, Moja Pani. - pochylił się nade mną i pocałował.

Będąc już w domu, od progu czułam cudowny zapach zapiekanki mojego taty. Tak bardzo brakowało mi jego kuchni. Wyściskałam rodziców, posiedziałam chwilę z nimi, po czym poszłam wziąć prysznic.

Obiad minął nam w niezwykle rodzinnej atmosferze. I to była kolejna rzecz, której niesamowicie mi brakowało w Miami. Coś czuje, że znowu będzie mi tam ciężko wrócić.

Wieczorem tak, jak obiecałam Adrienowi, spotkałam się z nim. Umówiliśmy się za piekarnią w miejscu, gdzie akurat okna z mieszkania rodziców nie wychodzą na ulicę. Nie stroiłam się też jakoś za bardzo, by o nic mnie nie wypytywali. Bo co im miałam powiedzieć? Że jestem kochanką najsławniejszego modela na świecie? Wolne żarty. Powiem im o mojej relacji z Adrienem dopiero wtedy, gdy blondyn dostanie rozwód.

Czekałam na niego już dłuższą chwilę, gdybym wiedziała, że się spóźni, założyłabym coś cieplejszego, jak letnią sukienkę. Tegoroczne lato nie należało do najcieplejszych.

Poczułam dłonie na talii, a chwilę później szarpnięcie w górę. Nim z moich ust wydobył się pisk, poczułam ciepło czyjegoś ciała. Podniosłam wzrok i zobaczyłam roześmiane, zielone, kocie oczy.

- Głupku, chcesz, żebym zawału dostała? - fuknęłam, wyrywając się z jego objęć.

- Nie przesadzaj. - uśmiechnął się do mnie.

- Nie mogłeś przyjechać swoją wypasioną furą? - zapytałam, pocierając ramiona. - Trochę mi zimno.

Adrien zdjął z siebie przemianę, podał mi swój sweter, po czym ponownie wskoczył w lateks i porwał mnie w swoje ramiona, ruszając z dachu, na którym byliśmy w nieznanym mi kierunku. Najprawdopodobniej zmierzaliśmy w stronę domu blondyna.

- Zrobiłem kolację. - oznajmił po tym, gdy weszliśmy przez drzwi balkonowe wprost do salonu.

Zastał mnie tam bardzo zaskakujący widok; pięknie udekorowany stół z dwoma nakryciami i świeczkami. Wokół unosił się całkiem przyjemny zapach jedzenia. Aż zrobiłam się głodna. Adrien zaprosił mnie do zajęcia miejsca, a sam poszedł po jedzenie. Chwilę później przede mną stał talerz z kawałkiem ryby i kupką różnych warzyw. Robiąc drugi kurs do kuchni, Agreste przyniósł dwa kieliszki. Spróbowałam zawartości swojego i troszeczkę się zdziwiłam.

- Woda? - wprawiłam płyn w ruch.

- Ja mam wino, ty masz wodę. - oznajmił mi.

- Co? - zdziwiłam się. - Ja też chcę wino.

- Nie ma mowy. - odparł. - Nie dostaniesz alkoholu, bo możesz być w ciąży.

Musiała minąć chwila, żeby jego słowa do mnie dotarły. Zaczęłam się śmiać. Co on znowu sobie ubzdurał?

- Kotek, nie jestem w ciąży. - oznajmiłam. - Minął miesiąc, miałabym już jakieś objawy. A ja nie mam żadnych.

- A robiłaś test? - zapytał.

- No nie. - przyznałam. - Ale nie muszę robić, bo wiem, że i tak by wyszedł negatywny.

Po pysznej kolacji Adrien wyciągnął mnie na spacer. Zanim jednak wyszliśmy z jego domu, złożył swoją perukę. Zdecydowanie wolę go jako blondyna. Jak się okazało celem naszego spaceru była apteka, w której Adrien nabył test ciążowy. Co za uparciuch.

- Negatywny? - zapytał, gdy wyszłam z łazienki i usiadłam obok niego.

Szczerze, to nie patrzyłam na wynik. Niby wiedziałam, że jest negatywny, ale bałam się jakoś spojrzeć. Okej, Marinette, weź się w garść, przecież musisz mu udowodnić, że się myli i nie jestem w żadnej ciąży.

- Po-pozytywny. - wyszeptałam, ogromnie zaskoczona widokiem dwóch kresek na trzymanym teście ciążowym.

Zapomnij ||Miraculous||Where stories live. Discover now