➖3.8➖

2.6K 221 66
                                    

A.

Jeszcze nigdy w życiu nie stresowałem się tak żadnym z moich dotychczasowych pokazów. A fakt, że byłem niewyspany, skutecznie nasilał mój niepokój. Marinette nie odezwała się też do mnie ani słowem, odkąd wręczyła mi swój projekt, a tak bardzo chciałem z nią porozmawiać. Widać było, że w wykonanie włożyła całe serce. Nie mogłem niczego popsuć.

Po pokazie próbowałem ją jakoś zaczepić, porozmawiać, wyznać jej wszystko, ale bezskutecznie. Nie dopuściła mnie do siebie.

- Marinette, proszę, porozmawiajmy. - nie dawałem za wygraną.

Było już dawno po pokazie i kobieta szła do domu. Nie odstępując jej na krok, szedłem za nią i prosiłem o rozmowę.

- Już ci mówiłam, że nie mamy o czym. - a to uparciuch.

Miałem już tego powyżej moich kocich uszu. Złapałem ją w pasie i zaciągnąłem do pierwszej ciemnej uliczki, których w tym mieście jest pełno. Przyszpiliłem ją do ściany, nie pozwalając jej na żaden ruch, chociaż doskonale czułem, jak próbuje mi się wyrwać.

- Wysłuchasz mnie, bo to dla mnie bardzo ważne. - spojrzałem na nią ostro. - Chcę ci wszystko wyjaśnić, ale nie tutaj.

- Puść mnie! - wyrywała się. Ta dziewczyna jest silniejsza, niż na to wygląda. - Nigdzie z tobą nie pójdę.

Nie pozostawiła mi innego wyboru.

- Plagg, wysuwaj pazury.

M.

On jest bezczelny! Nie dość mu tego, jak mnie potraktował w liceum, to teraz mnie jeszcze porywa. Szamotałam się i wyrywałam, lecz wszystko to na nic. Poddałam się, kiedy zaczął skakać z wieżowca na wieżowiec. Jako wieloletnia posiadaczka i użytkowniczka kolczyków Biedronki nie powinnam się bać pędu wiatru ani wysokości. Jako Marinette, niestety nie potrafię się hamować przed okazywaniem lęku. Niechętnie muszę przyznać, że w jego ramionach czułam się dziwnie bezpiecznie i tak, jakbym była na swoim miejscu. Co nie zmienia faktu, że i tak jest nadętym dupkiem.

Mając mocno zamknięte oczy, poczułam w pewnej chwili chłodną morską bryzę i usłyszałam chlupot wody. Gdzie my jesteśmy? Niepewnie otworzyłam oczy, żeby nieco zorientować w zaistniałej sytuacji. Przystań? Dobra, przyznaję, że nic z tego nie rozumiałam.

Kiedy myślałam, że to już koniec naszej wędrówki, Kot odbił się od desek pomostu i znów byliśmy w powietrzu. I kolejny raz straciłam dezorientację. Gdy po raz kolejny raz otworzyłam oczy, zauważyłam, że jesteśmy na jakimś jachcie. Co?

- Możesz dać mi święty spokój, nie prześladować mnie i zniknąć raz na zawsze z mojego życia?! - uniosłam się, bo już naprawdę miałam dość tej niedorzecznej sytuacji.

- Obiecuję, że jak mnie wysłuchasz, to zniknę, a ty wrócisz do Nina i nadal będziecie szczęśliwi. - mruknął, spuszczając głowę.

O co mu chodzi? Jednak przyznam, że jego propozycja jest bardzo atrakcyjna. Jestem w stanie zrobić prawie wszystko, żeby już nigdy w życiu nie oglądać jego perfekcyjnej i zakłamanej gęby. Wciśnie mi jakiś kit, potem wróci do swojej żony i dziecka, a ja nigdy już go nie zobaczę. Układ idealny.

A.

- Nie jesteśmy razem. - mruknęła.

Gdzieś w środku mnie zapłonęła nadzieja na to, że jednak mogę jej wyznać wszystko to, co do niej czuję. A potem zniknę tak, jak jej obiecałem. Podróż zajęła nam dość krótki czas, chociaż i tak nie wiem, ile minęło.

- Poczekaj, pomogę ci zejść. - chwyciłem ją w pasie, pomagając opuścić łódź. Postawiłem ją na nogi dopiero na werandzie mojego domu. Kulturalnie otworzyłem drzwi i przepuściłem ją w nich. - Proszę, wejdź i usiądź.

- Adrien, do rzeczy. - odezwała się. - Jeśli ciągnąłeś mnie taki kawał drogi na nic, to dziękuję bardzo za taką wycieczkę i jeśli to już wszystko, to proszę, zabierz mnie do domu.

- Marinette. - usiadłem na sofie obok niej. - Przede wszystkim chciałem cię bardzo przeprosić.

- Daruj sobie - mruknęła.

- Daj mi skończyć. - upomniałem ją. - Pamiętasz ten dzień, kiedy ostatni raz byliśmy w kinie? - niepewnie mi przytaknęła. - Po tym spotkaniu kombinowałem jak tu cię zaprosić na prawdziwą randkę. Bardzo chciałem cię poznać lepiej. W ten sam wieczór rozmawiałem o tym z kumplem z szermierki i wszystko usłyszał mój ojciec. To wszystko przez niego.

- Proszę cię. - parsknęła. - Co ty mi próbujesz wcisnąć?

- Proszę, nie przerywaj mi. - poprosiłem. - Dowiedziawszy się tego, że marzy mi się związek z tobą, ojciec oszalał. Nie pozwolił mi na to, grożąc tym, że jest ci w stanie zrobić krzywdę, a nawet był zdolny do pozbawienia cię życia i to tylko dlatego, żeby mi do głowy nie przyszło związać się z tobą. Przecież dla wielkiego pana Agreste byłoby ujmą na honorze, gdyby jego jedyny syn zacząłby się umawiać z córką piekarzy, a nie z kimś na jego poziomie. - zacząłem mówić bardzo szybko. - Według niego, idealną partią dla mnie była Chloé, rozpieszczona córunia tatusia. A wiesz, kim tak naprawdę jest Chloé? Chloé to zwykła dzi...

- Adrien, poczekaj. - przerwała mi. - To wszystko wydaje się jak żywcem wzięte z jakiejś tandetnej peruwiańskiej telenoweli. Jeśli nawet to wszystko jest prawdą, to dlaczego mi o tym nie powiedziałeś, tylko załatwiłeś to w tak niemiły sposób?

- Chciałem, ale ojciec zagroził, że i wtedy stanie ci się krzywda. - wyznałem. - On był pieprzonym mafiozem! - uniosłem się. - Tamtej nocy, której ukazaliśmy sobie swoje zamaskowane twarze, chciałem ci wszystko powiedzieć, a nawet porwać cię i uciec gdzieś, gdzie ani mafijne macki ojca, ani rodziny Bourgeois by nas nie dosięgnęły. Ty jednak nie chciałaś mnie wtedy wysłuchać.

- A dziwisz mi się? - zapytała po krótkiej chwili wpatrywania się we mnie. - Po takim czymś, co mi zrobiłeś, miałam pełne prawo tak postąpić.

- Pamiętasz, co takiego ci wtedy powiedziałem? Tuż przed moją przemianą? - widziałem, jak się zamyśliła. - Powiedziałem ci wtedy, że od zawsze kochałem Biedronkę, dopóki nie odkryłem jakim skarbem jesteś ty, Marinette. Mój ojciec może teraz nawet wstać z grobu, żeby mi w tym przeszkodzić tym, co ci teraz powiem, ale nie obchodzi mnie to. Ja cię kocham, Marinette. - wyznałem, przysuwając się do niej. - Kocham cię. Dla mnie nigdy nie byłaś zwyczajną córką piekarzy, dla mnie byłaś... jesteś najwspanialszą kobietą i czuję, że to ty jesteś tą jedną jedyną. Marinette, teraz nic już mi nie stoi na przeszkodzie przed zadaniem ci tego pytania. - wziąłem głęboki oddech, kładąc jej dłoń na lekko zaróżowionym policzku.

- Adrien, nawet jeśli ci to wszystko wybaczę, to jednak wydaje mi się, że zapomniałeś o czymś bardzo istotnym. - odezwała się nieco drżącym głosem, zdejmując moją dłoń.

Podstawiła mi ją przed oczy i wtedy zrozumiałem, o co jej chodzi. Obrączka.

Ja naprawdę jestem największym kretynem na świecie.

Zapomnij ||Miraculous||Where stories live. Discover now