➖3.5➖

2.5K 221 62
                                    

A.

Kolejnych kilka miesięcy zajęło mi poukładanie wszystkiego na nowo. Zamknąłem i tak już upadający dom mody Gabriel. Odkąd prawda o moim ojcu wyszła na jaw, firma przynosiła jedynie same straty, więc nie widziałem sensu, by to wszystko dalej prosperowało, bo i tak nie wyprowadziłbym tego na prostą. Spotkałem.się również z notariuszem, żeby podpisać wszystkie dokumenty i doprowadzić do sfinalizowania testamentu ojca. Na szczęście wielki pan Gabriel Agreste nie zdążył nic zmienić i tylko ja jestem spadkobiercą mocno nadszarpniętego przez skarbówkę majątku. Cud, że i mnie jeszcze nie zamknęli.

Byłem tak szczęśliwy, że mógłbym kupić Plaggowi wytwórnie camemberta, o czym oczywiście mu nie mówiłem, bo nie dałby mi żyć. Zamiast tego codziennie dostaje ode mnie solidny zapas tego śmierdzącego sera, a ja mam święty spokój od jego jęczenia o serku.

Przez cały ten czas mieszkałem w tym tanim motelu, co postanowiłem zmienić. Kupiłem średni domek na obrzeżach Paryża i podobny metrażem w Alpach. Nabyłem też dużą wyspę z piękną willą położoną w archipelagu Florida Keys. Nie wiem do końca, po co mi tyle nieruchomości, ale kto bogatemu zabroni. Oczywiście nie ma wyspy bez wypasionego i luksusowego jachtu. To był chyba mój najlepszy zakup. Wydałem na to wszystko pare ładnych milionów, ale mimo wszystko było warto. Wszystkie domy oczywiście nadawały się do remontu, więc zatrudniłem najlepszych architektów i jedyne, co mi pozostało, to czekać na efekty i koniec remontów, które zdawały się nie mieć końca.

Nie mogąc sobie pozwolić na wyjazd, wszystko nadzorowałałem z Paryża. Nie mogłem się doczekać, kiedy nareszcie będę się mógł wprowadzić do któregokolwiek z domów.

Musiałem jeszcze załatwić jedną sprawę, a tylko jedna osoba mogła mi w tym pomóc. Jednak nie wiedziałem, jak to wszystko rozegrać, bo przecież ona mnie nienawidzi i przez to wszystko mi nie pomoże. Musiałem zacząć wszystko od nowa i ten etap w swoim życiu rozpocznę od rozmowy z tą właśnie osobą.

W drodze do mieszkania młodych rodziców zaszedłem do sklepu z zabawkami dla dzieci, gdzie kupiłem dla małej córeczki Alyi i Pierra dużego, puchatego, pluszowego misia. Tak uzbrojony, byłem gotów stawić czoła jednej z osób, którą od siebie odsunąłem. Co prawda nie byliśmy ze sobą przesadnie blisko, ale Alya to przyjaciółka Marinette i tylko ona mogła mi teraz pomóc.

Stanąwszy przed drzwiami znajomych, miałem głowę pełną obaw. Co to będzie, jeśli Césaire mi nie pomoże? Nie zdziwiłbym się, gdyby nie chciała udzielić mi żadnych informacji. Gdy już się nieco otrząsnąłem i zebrałem swoje myśli, chcąc zapukać do drzwi, one się otworzyły, a w nich stanął Pierre. Mężczyzna był chyba nieco zdziwiony moim widokiem.

- Adrien? - powitał mnie. - Co cię do mnie sprowadza?

- Tak w zasadzie, to przyszedłem do Alyi. - wytłumaczyłem powód swojej wizyty.

Młody mężczyzna zaprosił mnie do mieszkania i gestem ręki nakazał iść za nim.

- Aly, ktoś do ciebie. - oznajmił, gdy tylko weszliśmy do salonu.

Kobieta była widocznie zaskoczona moim przybyciem. Uśmiechnąłem się miło do niej, wręczając pluszaka.

- Adrien, nie powiem, że miło cię widzieć, ale co cię do mnie sprowadza? - odezwała się do mnie nawet miło.

- Ja... - zawahałem się na chwilę. - Ja przyszedłem ci wszystko wyjaśnić i przeprosić za moje zachowanie sprzed tych kilku lat. - uśmiechnąłem się słabo, oczekując na reakcję ze strony szatynki.

- Pierre, weź małą, przyda jej się drzemka. - podała swojemu partnerowi dziecko, po czym poklepała miejsce obok siebie. - Dawaj.

- To wszystko wina mojego ojca. - zacząłem. - Nie chciał, żebym zadawał się z kimkolwiek o niższym statusie społecznym, więc kiedy tylko dowiedział się, że chciałem umówić się z Marinette, oszalał i nie dość, że mi tego zabronił, to na dodatek zagroził, że jeśli dojdzie do tego, to zrobi jej jakąś poważną krzywdę. Wtedy też wymyślił sobie cały ten ślub z Chloé.

- Myślisz, że ci w to uwierzę? - parsknęła krótko śmiechem. - Lepszej historyjki nie mogłeś wymyślić.

- Alya, ja nie żartuję. - odparłem śmiertelnie poważnie. - Ja się o wszystkich bałem, chciałem chronić najbliższe mi osoby, bo chyba bym się zabił, gdyby ojciec coś im zrobił.

Na ton mojego głosu, uspokoiła się i westchnęła ciężko.

- Powiedzmy, że ci wierze. - ustąpiła. - Coś jeszcze?

- W zasadzie, to tak. - złapałem głębszy oddech. -Chodzi o Marinette, wiesz może, gdzie ona teraz jest? - zapytałem niepewnie?

- Przykro mi Adrien, kontakt nam się urwał. - zamyśliła się na chwile, a ja straciłem całą nadzieję. - Ale znam kogoś, kto powinien to wiedzieć.

Tamtej nocy w ogóle nie zasnąłem, zastanawiając się, jak wyglądałoby moje życie, gdyby tylko Marinette przy mnie była, a ojcu by nie odbiło. Czy bylibyśmy razem? A może i my już byśmy mieli takiego małego szkraba, jakiego ma Alya. Myślałem też nad tym, czy w ogóle ją znajdę, a jeśli tak, to czy będzie mnie chciała wysłuchać.

Zapomnij ||Miraculous||Where stories live. Discover now