19

505 33 0
                                    

Madison's POV

Mój każdy dzień od ponad tygodnia wyglądał dosłownie tak samo.
Wstaję, ubieram się, jem śniadanie, płaczę, może czasami pójdę na spacer z Daisy, zjadam obiad i leżę rozmyślając o moim ukochanym, którego tak bardzo mi brakuje. Jego śmierć dotknęła moje serce i uczucia tak mocno, jego ciało było jakby częścią mojego, myśleliśmy niemal o tym samym, a teraz nie mogę  sobie wyobrazić, że jeszcze przez bardzo długie lata go nie zobaczę. Mam tylko nadzieję, że gdzieś tam na górze, patrzy na mnie, czuwa nade mną i czeka na moje przyjście.

~Kocham cię- wyszeptał David i zachłannie mnie pocałował. ~

Po moim policzku ponownie spłynęła niekontrolowana łza, która wyrażała moją ogromną tęsknotę i miłość do kogoś, komu już nigdy tego nie wyznam.

Justin's POV

Miałem cholerną nadzieję, że Maddie zgodzi się na propozycję, nad którą rozmyślałem całą noc, jednak wiedziałem, że nie będzie łatwo. Ona nadal przecież uważa, że to ja uśmierciłem tego prawniczka od siedmiu boleści. Nie ma do mnie zaufania i niekoniecznie chce mi uwierzyć, w to co mówię. E w sumie to jej się nie dziwię.

Nadal myślałem nad tym, czy po prostu nie porwać mojej dziewczynki, jednak musiałem odwieść się od takich myśli.

Przecież nie chcesz jej znów skrzywdzić, pragniesz dla niej jedynie tego co najlepsze!

Skoro ktoś zabił blondynka, to musiał; albo być jego wrogiem, albo mieć coś do mojego skarba. A tego już nie jestem w stanie znieść. Myśl, że ktoś mógłby ją skrzywdzić sprawia, że jestem kurewsko zły. Zacisnąłem pięści, próbując się uspokoić, a kiedy i to nie pomogło, sięgnąłem po małe opakowanie leków uspokajających, które gwizdnąłem z psychiatryka przed moją ucieczką. Naprawdę pomagają. Po kilku minutach byłem już odprężony, a cały świat wydawał mi się cudowny. O cholera... z tego stresu chyba pomyliłem opakowania.
-Weź się w garść-powiedziałem do siebie, idąc chwiejnym krokiem w stronę drzwi frontowych-Maddie cię potrzebuje! Dawaj, dasz radę!
Otworzyłem drzwi i wyszedłem na ulicę, wcześniej zakładając oczywiście kaptur i czarne okulary, zasłaniające 1/3 twarzy.

• • •

Aktualnie dochodziłem już do miejsca w którym według moich kalkulacji mieszka Madison, zastanawiając się jak dostać się do środka, tak, żeby ona o niczym się nie dowiedziała. Jeszcze mogłaby uciec, albo po prostu nie otworzyć mi drzwi, a ja koniecznie muszę z nią porozmawiać.

Podszedłem i tak jak myślałem- drzwi okazały się być zamknięte, więc musiałem coś wykombinować.  Na moje szczęście zza mnie wyszedł jakiś przypadkowy mężczyzna,  który najprawdopodobniej mieszkał w jednym z tych mieszkań, ponieważ bez żadnego problemu otworzył drzwi. Skorzystałem i wślizgnąłem się do środka. Czując rozpierającą mnie dumę, że tak sprawnie poradziłem sobie z problemem, zacząłem piąć się w górę. Nie było to niestety łatwe... Stopnie migały mi przed oczami, a niektóre nawet, tak śmiesznie podskakiwały. Zaśmiałem się sam do siebie i uśmiechnąłem do stopnia przede mną. Ale on ma dziwny kształt...
-W sumie co ja tu robię?-zastanawiałem się na głos- A! No tak, miałem pomóc mojej księżniczce. Cześć!-pomachałem w stronę stopnia i ruszyłem na górę.

Z numerem mieszkania problemu nie miałem, takich informacji dowiedziałem się od razu po ucieczce z psychiatryka.

Mieszkanie numer 24.

Stanąłem przed drzwiami i dopiero teraz poczułem się niepewny tego, co chciałem zrobić. Nagle zacząłem wątpić w to, że Maddie uwierzy mi i zgodzi się na moją dość chorą i spontaniczną  propozycję.

In the Dark | Kontynuacja "Black Eyes"Where stories live. Discover now