4

830 51 13
                                    

Madison's POV

Dzwonek do drzwi wyrwał mnie ze snu. Spojrzałam na zegar i jęknęłam niezadowolona, obracając się na drugi bok. Piąta rano to stanowczo za wcześnie na wstawanie. Ktoś jednak najwyraźniej miał tupet, bo irytujący dźwięk nasilił się. Z westchnieniem wstałam z łóżka, narzuciłam na siebie szlafrok i poszłam przez korytarz do drzwi wejściowych. Otworzyłam je z niezadowoloną miną, a na progu ujrzałam.. Davida.

-Kotek, ty jeszcze w łóżku? Zapomniałaś, że dzisiaj idziemy na trening?- powiedział z uśmiechem.
Zmarszczyłam brwi i zlustrowałam go wzrokiem. Ubrany był w dresowe spodnie, sportową koszulkę i buty biegowe.
-David, jest piąta rano..- zaczęłam, ale szybko mi przerwał.
-Wiem, ale pamiętasz co mówił terapeuta? Musisz oczyścić ciało, jeśli chcesz oczyścić ducha!- zacytował.
-Słuchaj, on na pewno nie miał na myśli wyciągania mnie z łóżka o piątej rano!- krzyknęłam, zdenerwowana.
-Cichoooo! Sąsiedzi śpią!
-Taaak, też chciałabym podzielić ich los-mruknęłam i gestem ręki zaprosiłam Davida do środka.

Przez ostatni rok sporo działo się w moim życiu. Przede wszystkim; jestem z Davidem. On jest cudowny, zupełnie inny niż Justin i czuję, że naprawdę mnie kocha. To właśnie on załatwił mi wizyty u najlepszego terapeuty w mieście. Pan Wilson doradził moim rodzicom, żebym przez ten rok odpuściła sobie naukę, a w następnym obiecał załatwić mi prywatnego nauczyciela. Nie byłam z tego powodu zachwycona, zwłaszcza, że były prywatny opiekun, okazał się sadystycznym mordercą. Widząc moje zmartwienie, David zaproponował, że to on będzie mnie uczył. Naprawdę, nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie on.

Oprócz tego pan Wilson wmówił też moim rodzicom, że dobrze by było, gdybym zmieniła otoczenie, bo mój rodzinny dom za bardzo kojarzył mi się z napaścią Justina. Właśnie z tego powodu, od pół roku mieszkam sama, w przestronnym mieszkaniu na obrzeżach miasta. Zawsze chciałam mieszkać sama, ale teraz, zwłaszcza nocami, bardzo się boję, dlatego David stara się przychodzić do mnie jak najczęściej. Mówiłam, już jak bardzo go kocham? Ale kocham go jeszcze bardziej wtedy, kiedy nie budzi mnie o piątej rano, wyciągając na ćwiczenia. Kiedy przyjdę następnym razem do pana Wilsona, podziękuję mu za ten cudowny pomysł.

-Pospiesz się, kochanie, nie mamy całego dnia!- krzyknął za mną David, kiedy zniknęłam w łazience z ubraniami w rękach.
Po kilku minutach wyszłam i parsknęłam śmiechem, widząc mojego chłopaka, stojącego do mnie tyłem i rozciągającego się w korytarzu. Przez chwilę myślałam, żeby wskoczyć mu na plecy i dokonać zemsty, ale byłam na to stanowczo zbyt zaspana.
-Ej, Ronaldo!- krzyknęłam, a on odwrócił się w moją stronę- Idziemy na ten trening, czy nie?
-Idziemy, idziemy- podszedł do mnie i złapał mnie w tali- Ale muszę ci powiedzieć, że wyglądasz strasznie seksownie w tej obcisłej bluzce.-zaczęłam się śmiać.
-To jest top, kochanie..
-Nazywaj jak chcesz i tak jest sexi-szepnął i pocałował mnie, a ja oddałam pocałunek- Jeżeli teraz nie przestaniemy-odezwał się, kończąc pocałunek- to nie pójdziemy na ten trening.
-Jestem za!- uśmiechnęłam się i jeszcze raz go pocałowałam- Moglibyśmy zostać w domu, pooglądać jakieś filmy.. Po co się tak katować o piątej rano?

-Skarbeczku, ja bardzo chętnie, ale pamiętasz, co powiedział Wilson.. Za to po treningu-spojrzał na mnie wymownie-będzie nam się należała nagroda.
-Skarbeczku, ja bardzo chętnie-zaczęłam, cytując jego słowa-ale skoro tak pilnie słuchasz pana Wilsona, to zapewne pamiętasz, że powiedział też żadnego współżycia, przez, czekaj... ile jeszcze? A! No tak, miesiąc-uśmiechnęłam się do niego zadziornie, wyswobodziłam się z uścisku i założyłam buty-Ale skoro się tak palisz do aktywności fizycznej, to zapraszam- machnęłam ręką w kierunku drzwi, dając mu tym samym sygnał, żeby wyszedł, bo chcę zamknąć mieszkanie.

-Wytrzymam jeszcze ten miesiąc, ale później..skarbeczku- powiedział, kładąc nacisk na ostatnie słowo-nikt cię przede mną nie uratuje!- zaczął się psychicznie śmiać, a ja trzepnęłam go w ramię i również się zaśmiałam.
-Głupek-rzuciłam, gdy schodziliśmy po schodach
-Jak mnie nazwałaś?- uniósł brwi-Dobra, daję ci pięć sekund na ucieczkę. Raz..
-Czekaj, co?! Nie...!
-Dwa..
Najszybciej, jak  to tylko możliwe, zbiegłam po reszcie schodów, otworzyłam drzwi, wypadłam na zewnątrz i zaczęłam biec ile sił w nogach. Zerknęłam za siebie, a kiedy zobaczyłam doganiającego mnie Davida, przyspieszyłam, pędząc przed siebie. Po kilku minutach biegu, zwolniłam, bo poczułam ogromne zmęczenie i ból w klatce piersiowej. Na moje nieszczęście chłopak to wykorzystał.
-Mam cię!- krzyknął, łapiąc mnie w pasie i łaskotając.
-Dobra, dobra, dość! Przepraszam!-krzyknęłam, podnosząc ręce w geście kapitulacji.
-No! Mam nadzieję, że pojęła pani swój błąd i już więcej go pani nie popełni- rzekł oficjalnym tonem, szanowanego prawnika i pogroził mi palcem, ale chwilę później, podtrzymywaliśmy się nawzajem, prawie kładąc się ze śmiechu.

In the Dark | Kontynuacja "Black Eyes"Where stories live. Discover now