12

648 41 1
                                    

Justin's POV

Siedziałem na tym cholernie niewygodnym materacu, wpatrując się w jeden punkt. Moje serce w jednej chwili rozsypało się na miliony kawałków. Kiedy zobaczyłem na szyi mojej Maddie tą cholerną malinkę, myślałem, że moja złość po prostu eksploduje. Z całych sił starałem się panować nad sobą, żeby nie wystraszyć brunetki. Czy ten kutas naprawdę jest jej chłopakiem?

Przecież ona jest moja!

Nie mogłem nawet dopuścić do siebie takiej opcji. Pamiętam tamten dzień... dzień mojej rozprawy. Maddie weszła wtedy na salę rozpraw z jakimś śmiesznym blondaskiem. I skąd miałbym wiedzieć, że coś do sobie poczują? Co prawda on kleił się do Mad na rozprawie, ale skąd kurwa mogłem wiedzieć?!

Im dłużej myślałem o tej sytuacji, tym bardziej czułem się przydołowany i przygnębiony myślą, że ona teraz spędza czas z tym chłoptasiem. Przecież to ciota, a nie prawdziwy mężczyzna! Nie mam pojęcia co ona w nim widzi, ale przysięgam, że jak wyjdę z tego pieprzonego psychiatryka to dorwę gnoja i już nie będzie tak ciekawie. A wtedy Madison zamieszka z powrotem ze mną i będziemy razem szczęśliwi.

~Mam kochającego chłopaka, który jest najwspanialszy na świecie i nie zamierzam z nim zrywać, tylko dlatego, że jakiś pacan ubzdurał sobie, że mnie kocha. Zgodziłam się tutaj przyjść, bo myślałam, że poprawię tym twój stan zdrowia i odpłacę się za to, że mnie nie zabiłeś, kiedy z tobą mieszkałam, ale teraz mam dość! Przyszłam tutaj po raz pierwszy i ostatni, a jeśli mnie kochasz i szanujesz-jak sam mówisz- to uszanuj, że jestem szczęśliwa z kimś innym!

Te słowa odbijały się w mojej głowie echem i nie dawały mi spokoju. A może ona mnie okłamała, żebym się wkurwił? Czy to było wogóle możliwe? Przecież kiedy razem mieszkaliśmy, niejednokrotnie mówiła mi, że mnie kocha, a ja to odwzajemniałem... Nic już nie rozumiem.
A może to doktor Ross kazał jej tak powiedzieć, żebym dał sobie z nią spokój... W sumie.. doktorek byłby do tego zdolny.

Patrzyłem za okno. Niebo powoli ciemniało i robiło się coraz zimniej. Nadchodził wieczór, co oznaczało, że muszę zgłosić się do Ross'a po wieczorną porcję leków, a później grzecznie ją zażyć. Jak czegoś szybko nie wymyślę, to te paskudztwa zaczną niedługo działać i Mad stanie się dla mnie obojętna. Nie mogę do tego dopuścić.

-Witaj, Justinie!- uśmiechnął się Ross, otwierając mi drzwi swojego przestronnego gabinetu.- Usiądź proszę i zaczekaj, muszę przygotować odpowiednią dawkę.
Zmarszczyłem brwi. Wcale nie musiał tego mówić. Od dobrych paru miesięcy słyszę codziennie to samo i mógłbym nasze codzienne „rozmowy" recytować z pamięci. Obserwowałem jego poczynania, starając się wyglądać na uprzejmie zainteresowanego tym, co właśnie robi, ale chyba dość mocno mi nie wyszło, bo lekarz odwrócił się z powrotem przodem do mnie, przerywając na chwilę głębokie przemyślenia (nad tym, czy podać mi dwie tabletki, czy może trzy) i westchnął głośno.
-O co chodzi, Justin? Czy coś się stało?

Nie chciałem rozmawiać z nim na ten temat, ale w końcu to on namówił Mad do spotkania ze mną, więc chcąc, nie chcąc nie miałem wyjścia. Byłem tak jakby mu to dłużny.
-Panie doktorze, czy pan myśli, że Maddie naprawdę ma chłopaka?-zapytałem powoli, patrząc mu w oczy.
Ross zmieszał się i powrócił do odmierzania kapsułek, mimo, że wcale się na tym nie skupiał. Widziałem, że miał rozbiegany wzrok.
-A chciałbyś, żeby go miała?- odparł chwilę później.
-Oczywiście, że nie! Przecież ona jest moja dziewczyną!

-To może powiesz mi; dlaczego nie?-Ross przysiadł na skraju biurka, jak to zwykle miał w zwyczaju, kiedy kogoś „przesłuchiwał", albo zadręczał psychologicznymi gadkami i co chwila zerkał na mnie z zaciekawieniem wypisanym na twarzy. Ughh... nienawidziłem tego.

-Panie doktorze, czy nie jest pan w stanie zrozumieć nawet tak prostej rzeczy?!- zdenerwowałem się.- On jest MOJĄ dziewczyną! I nie ma prawa być z nikim innym, bo to oznacza, że mnie zdradza!
-A nie pomyślałeś o tym, że Maddie może cię już nie uważać za swojego chłopaka? Być może dla niej twoje odejście, najpierw do więzienia, a później do szpitala psychiatrycznego, spowodowało, że ona uznała wasz związek za zakończony.
-Niemożliwe! Ona mnie kocha! I nigdy nie przestanie!
-A przypomnij mi; za co trafiłeś do więzienia?
-Za prześladowanie, naruszanie prywatności... Ale to nie ma nic do rzeczy!
-Właśnie, że ma. Kiedy obiecałem, że nie powiem nic policji, Madison przyznała się, że groziłeś jej, że ją zgwałcisz, a nawet pozbawisz wzroku. Jak myślisz, co ona wtedy czuła? Ona była samotna, bezbronna, zdana tylko na twoją łaskę i niełaskę. Moim zdaniem była i nadal jest śmiertelnie wystraszona. Boi się ciebie, bo zapamiętała cię, jako człowieka zagrażającego jej i jej rodzinie. Być może kiedyś wydawało ci się, że ona cię kocha, Justin, ale te czasy już minęły. Teraz kojarzysz jej się z bólem, cierpieniem i stratą. Ja wiem, że to nie jest twoja wina, bo jesteś chory, ale Maddie tego nie wiedziała, kiedy jej groziłeś. A może on myślała, że ty naprawdę ją zabijesz? Wyobrażasz sobie teraz co czuła i dlaczego to czuła. W ramionach swojego chłopaka szukała pocieszenia, zrozumienia, ale przede wszystkim; poczucia bezpieczeństwa. Tego, czego brakowało jej po traumatycznych przeżyciach. Nie wiń jej za to, że chciała po prostu mieć normalne życie. To wspaniała dziewczyna...

-A ja ją zniszczyłem...- wyszeptałem, nie wiedząc do końca co robię, ani co się dzieje. Spojrzałem na swoje buty marszcząc brwi.

Czy ja naprawdę to zrobiłem?

-Nie powiedziałem tego... I najlepiej skończmy ten temat na dziś. Miałeś już dość wrażeń. Teraz po prostu zażyj te-tu podsunął w moją stronę talerzyk z kilkoma pigułkami różnego koloru i wielkości- leki, a jeśli chcesz, to porozmawiamy jutro o tym co cię trapi. Zapraszam cię o ósmej do mojego gabinetu, dobrze? Weź te leki i idź już do łóżka, miałeś intensywny dzień, dlayego musisz odpocząc i może przemyśleć w ciszy kilka spraw. O, tak! Bardzo dobrze, jesteś wolny, dobranoc!
Mruknąłem ciche „branoc" i zupełnie machinalnie wyszedłem z gabinetu, kierując się w stronę mojego pokoju.

W głowie cały czas miałem słowa Ross'a... To ja spowodowałem to, że Madison się mnie boi, nie czuje się bezpieczna przy mnie, tylko przy tym prawniczku. Zdruzgotany usiadłem na łóżku z cichym westchnieniem i ukryłem twarz w dłoniach. Moja śliczna Mad przeze mnie cierpiała... Dopiero teraz to do mnie dotarło. Dopiero teraz to zauważyłem. Boże, ale ze mnie sukinsyn! Jak mogłem do tego dopuścić?! Miałem ją chronić, kochać, jak nikt inny, a tymczasem zadawałem jej ból. Teraz byłem dla niej jedynie przykrym wspomnieniem, ale kiedyś... Jakim ja byłem kretynem! Dlaczego jej to zrobiłem?! Na to pytanie niestety nie znałem odpowiedzi... Ale znałem inny sekret; dzisiejsza rozmowa z Ross'em pomogła mi bardziej, niż cały pobyt w tym szpitalu i te wszystkie leki...
______________________________________

No hej!
Jak obiecałyśmy, tak jest! Co prawda trochę krótszy niż pozostałe, ale chyba nie jest tak źle, co?😁 Do napisania!

In the Dark | Kontynuacja "Black Eyes"Where stories live. Discover now