Epilog

3.1K 98 51
                                    

Koniecznie jak skończysz czytać ten rozdział, posłuchaj piosenkę podaną na dole.

Trzy miesiące później

– Jestem spóźniona! – krzyknęłam, patrząc na zegarek wskazujący godziny wieczorne. Szybko wstałam od komputera, założyłam pierwszą, lepszą sukienkę i wybiegłam z domu, żegnając się z babcią.

Biegłam po ruchliwych chodnikach Londynu. Trafiła mi się idealna pora dnia, gdy wszyscy zmęczeni próbują wrócić do swoich domów, żeby kolejnego dnia znów udać się do pracy i znów z niej wrócić. Codzienna rutyna.

Po paru minutach zdyszana wbiegłam do jednej z wielu londyńskich restauracji. Czekał na mnie. Odetchnęłam z ulgą. Wysoki brunet z piwnymi oczami, Ethan. Kiedy nasze wzroki się skrzyżowały, uradowany wstał z krzesła, podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.

– Myślałem, że już nie przyjdziesz – powiedział, odsuwając mi krzesło, abym mogła usiąść.

– Jak mogłabym nie przyjść, przecież to nasza rocznica. – Od dwóch miesięcy tworzymy wspaniały związek.

Złożyliśmy zamówienia i po chwili w ciszy zajmowaliśmy się konsumpcją naszych potraw. Po kolacji wyszliśmy na spacer. Spacerowaliśmy urokliwymi alejkami jednego z londyńskich parków. O tej porze było tu tak pięknie. W pewnym momencie Ethan zatrzymał się. Popatrzyłam na niego zdezorientowana. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.

– Lisa – zaczął – od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem. Moje serce było poddane tobie. Po tych dwóch miesiącach, które spędziłem z tobą, czuję się gotowy, by zadać ci pytanie. Czy wyjdziesz za mnie? – powiedziawszy to uklęknął i wyjął z kieszeni skromny pierścionek. Stałam jak wryta. To się działo zbyt szybko. Ja jeszcze o tym nie myślałam. Nie myślałam o naszym związku w ten sposób. Fakt chciałam założyć rodzinę, ale nie w tak szybkim tempie. Znam go trzy miesiące. To zbyt kŕotki odcinek czasu, żeby robić taki poważny krok.

– Ethan – ciągnęłam – kocham cię, ale nie wydaje ci się, że to jeszcze za wcześnie? Nie zrozum mnie źle, ale spotykamy się dopiero dwa miesiące.

– Skoro mnie kochasz to czemu się nie chcesz zgodzić? – zapytał poddenerwowany.

– Mówiłam, nie zrozum mnie źle... – starałam się mu to jakoś wytłumaczyć.

– Ty mnie kłamiesz – przerwał mi. – Nie kochasz mnie, jesteś ze mną na siłę – dramatyzował.

– Ethan.

– Wiesz co? Masz rację, za wcześnie. A jeśli chodzi o nas, to koniec. – Po tych słowach odszedł w innym kierunku, zostawiając mnie samą.

– Ethan – mówiłam, próbując go dogonić, ale nie byłam w stanie. Coś mnie próbowało zatrzymać i mówiło, że nie warto.

Po powrocie do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju i zatopiłam się w jednej z moich książek. To działało na mnie kojąco. Czytając książki, czułam się naprawdę dobrze. Gdy sięgałam po jedną z moich ulubionych, czyli "Zanim się pojawiłeś", wypadło z niej zdjęcie. Zdziwiona podniosłam i oglądnęłam je.

To było zdjęcie sprzed paru miesięcy. Kiedy ze Stevem poszliśmy do wesołego miasteczka. Zrobiliśmy sobie wtedy pamiątkowe zdjęcie.

W moim sercu coś się odblokowało, coś jak nostalgia, która dopiero w tej chwili się ujawniła. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że mi go strasznie brak i co najważniejsze, że go kocham. Może nigdy on mi tych słów nie powiedział, ale ja czułam do niego więcej niż przyjaźń. Od razu w mojej głowie zrodził się plan. Pojadę do Waszyngtonu, gdzie teraz go znajdę. Śledziłam to i owo. Natychmiast wyjęłam walizkę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Wzięłam pierwszy lepszy lot do Waszyngtonu i czekałam.

Lot minął mi zaskakująco szybko, czego się nie spodziewałam. Wychodząc z lotniska złapałam taksówkę i pojechałam pod nową siedzibę zarówno T.A.R.C.Z.Y. jak i chwilową siedzibę Avengers.

Wchodząc do budynku panował dziwny nastrój. Sądząc, że to tylko chwilowe postanowiłam znaleźć Steve'a. Błąkałam się po piętrach. Nie znalazłam nikogo, kogo bym mogła zapytać o to gdzie go mogę znaleźć. Chciałam go przeprosić. Przeprosić za swoje zachowanie, za tą nagłą wycieczkę i wyjawić mu swoje prawdziwe uczucia. Usłyszałam huk i dźwięk karabinów, co mnie bardzo zdziwiło.

Z przerażeniem, gdy uświadomiłam sobie, że w bazie Hydry widziałam bomby skierowane na Waszyngton, postanowiłam jak najszybciej uciec. Było ciężko, gdy nie zna się planu tego ogromnego budynku. Schodząc ze schodów natrafiłam na zamaskowanego agenta Hydry. Talię miał bardziej kobiecą niż męską. Ów agent podszedł do mnie, a moim oczom ukazał się znak Hydry. Ten sam który widziałam we "śnie" trzy miesiące temu.

Nagle poczułam ogromny ból. Dostałam kulką, a zadowolony agent uciekł. Czułam jak moja koszulka nasącza się metalicznym zapachem krwi, nie lubiłam tego zapachu. Czułam jak tracę nad sobą kontrolę. Obraz widniejący przed moimi oczami zaczął się rozmazywać, a odgłosy pistoletów i karabinów nie były już tak dobrze słyszalne jak wcześniej.

Wiedziałam, że nie ma szans, żeby ktoś mi pomógł jedyną osobą, która mogła mi pomóc był Stevie. Jednak i on nie mógł mi pomóc przez to co zrobiłam. Chciałam tylko go znaleźć. Przyszłam, żeby to wszystko naprawić. Przywrócić to co minęło. A jak to się zakończyło? Nie zdążyłam nawet go znaleźć, bo przyszłam w złym momencie. Na powitanie w bazie T.A.R.C.Z.Y. dostałam kulką w brzuch od jednego z agentów Hydry, którzy przejęli Triskelion.

Gdy tak rozmyślałam ledwo usłyszałam głośne krzyki. Nie potrafiłam zlokalizować skąd i od kogo pochodzą. Zaczęłam tracić życie czułam, że tracę kontrolę nad swoim ciałem, odchodziłam z tej planety, wydaje mi się, że w lepsze miejsce. Gdy osoba wydawająca te okrzyki zbliżyła się do mnie, ledwo usłyszałam jej wołanie i rozpacz. Nie widziałam już nic, ale dalej miałam świadomość tego, co się wokół mnie dzieje.

– Lisa! Lisa powiedz coś! Błagam Cię! – Ledwo słysząc te słowa od razu wiedziałam do kogo należały te krzyki, wołania i rozpacz. Był to Stevie. Mój mały żołnierzyk. Nie byłam w stanie nic mu odpowiedzieć. Nawet nie mogłam otworzyć oczu , żeby na niego ostatni raz spojrzeć. Traciłam kontakt z rzeczywistością. Przyjechałam tu aż z Londynu, żeby wyjawić Stevenowi moje prawdziwe uczucia i przeprosić go, a teraz, gdy już nie ma opcji, żeby z nim porozmawiać muszę zginąć.

– Lisa! Błagam powiedz, że mnie słyszysz! Spójrz na mnie, otwórz oczy! Proszę. ZOSTAŃ ZE MNĄ! – Były to ostanie słowa jakie usłyszałam.

Odeszłam zostawiłam Steve'a. Ale jedna myśl mnie nadal cieszyła. To, że teraz mogę być z moją rodziną, a co najważniejsze przy nim. Nie ważne, że nie zdążyłam mu wyjawić swoich uczuć. Przynajmniej miałam pełną świadomość, że on mnie kocha, mimo tego że nie powiedział mi tego wprost. Gdyby nie ja, nie zginęła bym, ale zmieniła przeszłość i żyła z nim długo i szczęśliwie jak jakaś księżniczka. Tylko ja i mój mały Stevie.

KONIEC


Moim zdaniem ta piosenka to najlepsza odpowiedź na ostatnie zdanie Steve'a.

Stay With Me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz