Rozdział 7

3.2K 171 49
                                    


– Wszystko w porządku? – usłyszałam, po dłuższej chwili wpatrywania się w Rogers'a i momentalnie wstałam.

– Tak, tak, w porządku, emm dziękuję.

– Nie ma za co – podrapał się po karku. Tak nagle zrobiło się można powiedzieć niezręcznie, staliśmy i nic nie mówiliśmy, w sumie moja codzienna rozmowa z człowiekiem, nic nowego i zaskakującego.

– Wózek z zakupami! – krzyknęłam kiedy przypomniało mi się o najważniejszych rzeczach w moim życiu, jedzenie.

Szybko pobiegłam po wózek, który stał w tym samym miejscu, co wczesnej i zaczęłam go pchać do kas, nie obeszło się też bez ponownego ujrzenia Steve'a.

– Hej, jeśli chcesz, to pomogę ci z tymi zakupami.

– To miłe z twojej strony, ale poradzę sobie sama.

– Nalegam, ostrzegam jak się uprę, to odwrotu nie ma – uśmiechnęłam się delikatnie i pokazałam mu na wózek z zakupami.

– A więc proszę bardzo, byłabym wdzięczna gdybyś popchał wózek pod samą kase. – Nie sądziłam, że potrafię się tak odezwać do człowieka, z taką pewnością siebie.

Po zapłaceniu za zakupy, wzięłam siatki z jedzeniem i poszłam do domu. W końcu ja i moje jedzenie, mnóstwo jedzenia.

– Daj jedną siatkę, pomogę ci. –Popatrzyłam się dziwnie na chłopaka i podałam mu jedną z siatek. Chyba on chcę mnie poderwać, ale nie ze mną te numery. Jest mi dobrze w byciu singielką. – To gdzie mieszkasz?

– Nie mogę ci zdradzić, jeszcze będziesz mnie szpiegował –popatrzyłam się na niego, a on zaczął się śmiać i kręcić głową. – Co ci tak do śmiechu? To są poważne sprawy. A co, jeśli przez ciebie i znajomość mojego adresu najedzie na moje mieszkanie Hydra, albo co gorsze ten bożek Loki. Trzeba myśleć o konsekwencjach niektórych czynów – słyszałam, że cały czas się śmiał, co on w tym wszystkim widzi śmiesznego? – No co? – spojrzałam na Rogers'a.

– Nie, nic – podniosłam jedną brew. – Po prostu starsznie histeryzujesz.

– Ja histeryzuję? Po prostu dbam o swoje bezpieczeństwo.

Za nim się obejrzałam byłam już pod moją kamienicą. Wzięłam od Steve'a zakupy i kiedy już wchodziłam do klatki schodowej powiedziałam:

– Dziękuję za pomoc.

– Nie ma za co, zawsze do usług.

– Narazie.

– Pa.

Kiedy weszłam do mieszkania, po zamknięciu drzwi postanowiłam rozpakować z reklamówek produkty spożywcze. Po zakończonej czynności postanowiłam przeczytać jedną z książek znajdujących się w mojej biblioteczce. Wyjęłam Hobitta i zaczęłam czytać. W pewnym sensie. Jednak, nie przeczytałam żadnej strony, nawey ani jednego słowa przez moje myśli krążące w głowie.

Pierwszy raz odkąd pamiętam rozmawiałam z człowiekiem i to z chłopakiem na luzie, bez żadnego stresu i z dużą pewnością siebie. Nie pamiętam kiedy ostatnio przeprowadziłam taką rozmowę. Zaraz, przecież nigdy nie było takiej sytuacji. Nie powiem, dziwnie się z tym czuję. Ale i tak prędko mu nie zaufam.

Moje rozmyślania przerwał dzwonek, dobiegający z przedpokoju. Odłożyłam książkę na stolik, podeszłam do drzwi i je otworzyłam.

– O, cześć Lisa. – Blondynka uśmiechnęła się do mnie.

– Emma, co cię sprowadza?

– Wiesz, skończyłam się rozpakowywać i pomyślałam, że zapoznam się z sąsiadami.

– Jasne, wchodź. – Usłyszałam od niej ciche dziękuję, kiedy zamykałam drzwi. Poszłam do kuchni. – Chcesz coś do picia?

– Herbatę poproszę.

– Tak w ogóle to skąd przyjechałaś?

– Z Białorusi, rodzice mnie wyrzucili z domu, ich zdaniem strasznie się puściłam. Co jest?

– Z Białorusi? – Dziewczyna kiwnęła twierdząco głową. – To dosyć daleko. Jak wytrzymałaś tyle godzin w samolocie?

– Wiesz, łatwo nie było. Jeszcze ta spora zmiana czasu, masakra. Jeszcze żyję czasem z Białorusi.

– Rozumiem, zaraz – Emma wysłała pytające spojrzenie – skoro jesteś z Białorusi, to nie powinnaś mieć bardziej słowiańskiego imienia i nazwiska?

– Nie chciałam mieć już nic wspólnego z rodziną, za to, co mi zrobiła, więc zmieniłam imię i nazwisko, żeby o nich zapomnieć.

– Przepraszam, nie chciałam.

– Nie, nic się nie stało. Emm, ja się już będę zbierać. Dziękuję za gościnę.

– Jasne, nie ma sprawy.

– Następnym razem ja zapraszam do siebie.

– Z wielką chęcią. Jeśli byś chciała mogę Cię oprowadzić po mieście.

– Byłabym wdzięczna. No to pa.

– Pa.

Pozbierałam szklanki po herbacie i umyłam je. Później poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Poszłam spać. Sen jednak nie przyszedł tak szybko jakbym chciała. Wierciłam się przez jakieś pół godziny i w końcu odpłynęłam do krainy Morfeusza.

____________________________________
Byłam w szpitalu, bardzo dobrze znałam to miejsce, szpital w Waszyngtonie. Szłam przez długi korytarz. Nikt mnie nie widział. Szłam przed siebie. Na samym końcu korytarza były szklane drzwi, prowadzące na jeden z oddziałów szpitalnych. Zajrzałam przez szklane drzwi, a za nimi na łóżku leżała dziesięcioletnia dziewczyna, była w śpiączce. Przy jej łóżku siedziała zapłakana mama, która trzymała jej dłoń. Jej ojciec starał się uspokoić młodszą siostrę brunetki. Słyszałam ciche łkanie matki dziewczyny.
- Spokojnie córciu, już jesteśmy przy tobie. Proszę obudź się z tej śpiączki. Czekamy na ciebie.
Młodsza siostra dziewczyny bez przerwy płakała, spojrzała w moją stronę, ale mnie nie widziała.

Nagle pojawiła się ciemność, pojedyncze obrazki. Dziewczyna idącą poboczem z plecakiem na prawym ramieniu, nadjeżdżający samochód, droga pokryta cienką taflą lodu i białe od śniegu i mrozu drzewa. Nagły pisk opon, straszliwy hałas. Idącą dziewczyna znalazła się pod oponami samochodu.

Chwilowa ciemność, autostrada, jadące czarne BMW. W jednej chwili samochód uderza w inny pojazd. Oba staczają z autostrady na pobocze. Po chwili stają w płomieniach.

Czarny ekran. Widzę trzy trumny. W kościele tylko jedna osoba. Prawie piętnastoletnia dziewczyna. Klęczy przed środkową trumną. W niej była zmarła matka.

Jakiś czas później odwiedziła ponownie grób. Po chwili przyszła kobieta i złapała mocno dziewczynę za dłoń ciągnąć ją za sobą. Brunetka próbowała się sprzeciwić. Chciała zostać jeszcze chwilę przy grobie, pomodlić się. Kobieta była widocznie wściekła i uderzyła dziewczynę. Po jej policzkach spływały łzy. Wyrwała się i uciekła. Przy wyjściu z cmentarza czekał mąż kobiety, zatrzymał ją. Dobiegła po chwili kobieta i wspólnie z mężem postanowili oddać ją do domu dziecka.

Po chwili byłam w jednej ze szkół, okropne miejsce. Była przerwa. Z klasy wyszła dziewczyna, siedemnastolatka. Przechodząc korytarzem ktoś podstawił jej nogę. Dziewczyna upadła. Później wokół niej chłopcy zaczęli ją kopać. Po twarzy, w brzuch, w kolana. Chłopcy nie ustawali, ich ciosy były coraz mocniejsze. Na twarzy dziewczyny widoczna była krew. Przyglądałam się jej, chciałam jej pomóc, wiedziałam, że mnie nie widzi. Zrezygnowana spuściłam wzrok. Poczułam czyjś wzrok na sobie, podniosłam oczy i zauważyłam patrzącą się na mnie wciąż bitą dziewczynę. Jej zakrwawione wargi starały się wymówić bardzo ciche Pomocy.
______________________________________

Zerwałam się momentalnie, zalana potem i dysząc. Oparłam się o zagłówek łóżka i podkurczyłam nogi. Zaczęłam płakać.

Wspomnienia nigdy mnie nie opuszczą, kiedy zaczyna być dobrze, wtedy powracają i niszczą dotychczasowe życie.

Dlaczego one są takie bolesne?

Stay With Me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz