Rozdział 15

2K 108 15
                                    


Po kilku minutach dotarłam do głównego wejścia tajnej bazy Hydry. Całą mnie obleciał strach. A co jeśli nawalę? Nigdy nie byłam dobra w tych sprawach w przedszkolu kiedy koleżanka mi powiedziała, że jej się podoba chłopak miałam się dowiedzieć czy ona tez mu się podoba, nie byłam zbytnio dyskretna.

Cały czas w głowie tkwiło mi pytanie. Dlaczego ja? Dlaczego akurat mnie przypadło to zadanie? A nie komuś innemu? Pewnie nigdy się nie dowiem i nie otrzymam konkretnej odpowiedzi.

Przybrałam poważną minę. Musiałam wyglądać normalnie i poważnie w końcu miałam udawałać cenioną doktor, ale i tak w środku okropnie trzęsłam się ze strachu.

Przez jakiś czas szukałam jakiegoś domofonu czy czegoś takiego, abym mogła wejść do środka, ale nic takiego nie znalazłam. Dopiero później znalazłam jakiś guzik. Pomyslałam, że to jakiś dzwonek czy coś takiego nacisnęłam go i tego, co później było nie spodziewałam się.

W miejscu, gdzie stałam, otworzyło się coś jak drzwi, ale pod nogami i zaczęłam spadać, byłam strasznie przerażona. Po chwili uderzyłam o coś i zaczęłam zjeżdżać jak na zjeżdżalni. Gdybym wiedziała, to zamiast spódnicy założyłbym spodnie, dlatego pilnowałam swojej dolnej części garderoby, aby nie pokazywała za dużo. Nie wiem jak długo zjeżdżałam, ale po chwili już byłam w środku bazy. Zaczęłam się rozglądać nikogo nie było. Dziwne.

Szłam prosto, ale po chwili wyskoczyli przede mną jacyś ludzie ubrani w mundury Hydry. W środku drżałam z przerażenia, ale z zewnątrz zachowałam pełny spokój, byłam pewna podziwu dla siebie, że tak potrafię.

Stałam cierpliwie i czekałam na rozwój akcji. Nie wiedziałam, co robić, a raczej nie powinnam się odzywać, co nie?

Po dłuższej chwili mężczyźni się rozsunęli na boki i w korytarzu pojawiła się postać jakiegoś mężczyzny. To musi być ten cały Bakshi. Stałam i czekałam, aż podejdzie bliżej i się ze mną przywita.

– Pani doktor, cieszymy się, że nas pani odwiedziła, to dla nas bardzo ważne – uśmiechnął się i podał mi dłoń. – Sunil Bakshi – dodał po chwili.

– Isabel Hopkins, bardzo mi miło w końcu poznać pana – odpowiedziałam ściskając jego dłoń na powitanie.

– Proszę za mną pani doktor.

– Najmocniej przepraszam, za sposób wpuszczenia pani do środka. To dla nas bardzo ważne, ale i stresujące spotkanie.

– Oczywiście, rozumiem, ze stresu można zrobić przecież wiele głupstw.

– Dokładnie. Proszę tędy – pokazał ręką na drzwi. Przeszłam przez nie i ujrzałam salę konferencyjną. Świetnie przez jakiś czas będę musiała nudzić się na jakiejś konferencji.

Sala była cała zapełniona. Było sporo ludzi i to mężczyzn. Jej, supi, ale fajnie. Jedna dziewczyna na tylu chłopów można sobie tylko pomarzyć. Przyznam, że niektórzy są nawet, nawet.
Lisa, idiotko, o czym ty myślisz?! Masz przecież zadanie.
Karciła mnie moja podświadomość. Miała oczywiście rację. Rozglądam się i przyglądam tym mężczyzną, a sama mam zadanie. Po chwili podszedł do mnie jakiś mężczyzna. Wysoki, ciemne włosy i brązowe oczy, dobrze zbudowany. Matko o czym ja myślę.
O tym, że Hydra ma ładnych agentów. Ogarnij się, Lisa. Nie myśl o tym. O tych przystojnych facetach, a jest ich sporo, a zwłaszcza ten, co teraz do mnie podszedł, ale Steve i tak lepszy.

– Cieszymy się, że zjawiła się pani.

– Nie mogłam, nie przyjechać – powiedziałam, posyłając delikatny uśmiech. Mężczyzna go odwzajemnił, matko jaki on ma zniewalający uśmiech. Lisa, przecież masz Steve'a!

– Grant Ward – mężczyzna podał mi rękę.

– Isabel Hopkins, miło mi.

– Mnie również.

– Proszę o zajęcie miejsc, rozpoczynamy posiedzenie – powiedział Bakshi, wcześniej stukając w mikrofon. Usiadłam i zaczęłam się wsłuchiwać się w jego słowa.

– Witam wszystkich najważniejszych agentów i zaproszonych gości, a w szczególności doktor Isabel Hopkins. Jest to dla nas zaszczyt, że firma World Labs zgodziła się nas wspierać i współpracować z nami. Wzbijamy się, a dzięki tej firmie wzbijemy się jeszcze wyżej. Na sam koniec posiedzenia po zwiedzaniu podpiszemy kontrakty, które będą dowodem o naszej współpracy. – Po przywitaniu Bakshi przeszedł do konkretów i rozpoczęcia całego posiedzenia. – T.A.R.C.Z.A od dekad zakłuca porządek i bezpieczeństwo świata, jest dla nas i dla wszystkich ludzi wrogiem, który mówi, że wprowadza pokój, a tak naprawdę niszczy świat. T.A.R.C.Z.A jest organizacją szkodzącą ludności od lat czterdziestych ubiegłego wieku. Od tylu lat starają się zlikwidować Hydrę, a my tylko chcemy żyć w pokoju. O tym, że T.A.R.C.Z.A jest zagrożeniem przekonaliśmy się podczas ataku Chituari i Ultrona. Wielokrotnie ta organizacja zrzuciła winę na nas. Próbują się pozbyć konkurencji, która tak jak T.A.R.C.Z.A pragnie żyć w pokoju i w bezpiecznym świecie. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie Avengers. Rujnują tylko poczucie bezpieczeństwa ludzi. Nie możemy znieść widoku, tych cierpiących ludzi. Dlatego chcemy im pomóc i chronić ich od gniewu T.A.R.C.Z.Y. – Błagam co to za bzdury, jak on kłamię, przecież to od razu widać. Tarcza zagrożeniem świata? Chyba zagrożeniem Hydry. Może i było kilka nieudanych akcji, ale starają się zapewniać ludziom bezpieczeństwo, i narażają własne życie, aby ich ocalić. Jednak muszą być ofiary. Teraz to rozumiem. Sama miałam pretensje do T.A.R.C.Z.Y i Avengers, ale poznałam ich trochę bliżej i są nawet spoko. Nie licząc ataku Chituari i powstania Ultrona, naprawdę dbali o bezpieczeństwo społeczeństwa. Więc te zmyślone bajeczki Hydry na mnie nie zadziałają. A ci biedni ludzie mu wierzą. Ci z Hydry są naprawdę stuknięci, porąbani i chorzy. Ciekawe jak ich przekonał Bakshi do współpracy, bo ja bym się nie dała przekonać, chyba że miałby mnie przekonać Grant, wtedy bym się mocno zastanowiła. Matko, o czym ja myślę. Ciekawe czy Steve byłby zazdrosny. Gdyby był to znaczyłoby to, że on mnie naprawdę kocha i chce być ze mną, ale zaraz on jeszcze nie powiedział tych dwóch słów i to tak mega ważnych, więc narazie nie jestem pewna czy ten pierwszy pocałunek był szczery. Nie ufam zbytnio ludziom. – Dlatego cieszę się, że Hydra ma tak dużo, wspaniałych sojuszników do walki z tymi szkodnikami – podsumował Bakshi, a wszyscy zaczęli klaskać, również się dołączyłam chociaż i tak nie słyszałam połowy przemowy.

Chyba nie była ważna, co nie? Najwyżej powiem Stark'owi, że nie było żadnej przemowy, będę zmuszona kłamać, ale przeżyję, przecież to nie jest, aż takie ważne, chyba. Jednak w razie co znam początek przemowy, więc się domyślą. Powinni. O matko, jestem nieuważna, a co jeżeli Bakshi zdradził jakieś plany. Gdybym miała więcej czasu, dałabym Avengers sto powodów, aby nie wysyłać Lisy na tę misję. Powód pierwszy: szybko się rozmarza. Powód drugi: nie jest zbytnio dyskretna. Powód trzeci: słaba z niej aktorka. I mogłabym tak wyliczać w nieskończoność.

– Pani doktor – spojrzałam na Bakshi'ego. – Jak wypadła moja przemowa?

– Pańska przemowa była bardzo ciekawa, cieszę się, że na świecie są jeszcze ludzie, którzy dostrzegają prawdziwe strony T.A.R.C.Z.Y. – powiedziałam to z ogromną trudnością. Nie chciałam mówić tych słów, ale musiałam, żeby wierzyli, że to wszytko jest prawdą.

– Bardzo dziękuję. Teraz czas na zwiedzanie proszę za mną.

Teraz najważniejsza część mojego zadania, ale pytanie czy sobie poradzę?

Nie wiem.

Stay With Me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz