Rozdział 24

221 24 53
                                    

Tris

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Tris

W sobotę czuję się strasznie. Z nerwów boli mnie brzuch, jestem smutna, chce mi się płakać i leżeć w łóżku. Jednak muszę być silna i taką twarz pokazać Teddy'emu. Nie będę wymuszać na nim tego, żeby został. Nie mogę, choć będzie mnie to bardzo bolało, gdy nie zobaczę go w siatce, do której wskoczyłby razem z innymi nowicjuszami.

A jeśli Tobias się nie wybudzi i zostanę całkiem sama? Boję się samotności. Tyler ze mną nie rozmawia od tamtego czasu, kiedy powiedziałam mu te okropne rzeczy, Christina ma swoją rodzinę, Caleb też... Nikt mi nie zostanie. Może przygarnę jakiegoś kota i chociaż on dotrzyma mi towarzystwa.

Szkoda, że nie pomyśleliśmy z Tobiasem o drugim dziecku. To zawsze jakaś gwarancja dla rodzica, że jeszcze przez jakiś czas nie będzie sam.

- Hej, mamo - wita się Teddy, wchodząc do kuchni. Ukradkiem ocieram łzę ręcznikiem kuchennym. Trzeba zrobić dobrą minę do złej gry.

- Cześć synku - odpowiadam. - Siadaj, śniadanie jest już prawie gotowe.

Teddy siada przy stole, a ja nakładam nam jajecznicę na talerze. Odstawiam patelnię, po czym sama siadam na krześle.

Widzę, że nam obojgu niespecjalnie dopisuje apetyt.

- Możemy pojechać wieczorem do taty? - Pyta po chwili Teddy.

- Oczywiście - odpowiadam. Chce się... pożegnać? Boże, jak ja to przeżyję, skoro na samą myśl, że Teddy'ego już nie będzie chce mi się płakać. Dzisiejsza noc na pewno minie mi na rozmyślaniu i płaczu. - Daj znać, o której będzie ci najbardziej pasowało.

- Może wyjedziemy koło czwartej? Muszę coś jeszcze załatwić z Soffią.

Na pewno wybiorą tę samą frakcję. Ale to chyba dobrze, przynajmniej Teddy będzie miał kogoś bliskiego przy sobie. Ja musiałam szukać... najpierw Christina, potem Tobias...

Czuję się prawie tak samo jak wtedy. Chyba powinnam poszukać kogoś, z kim mogłabym spędzać czas, żeby kompletnie nie zwariować. Nie wiem czy kot to najlepszy wybór, ale chyba muszę spróbować.

>>>

Teddy

Skłamałem, mówiąc, że mam coś do załatwienia z Soffią. Po prostu nie mogłem już znieść smutku mamy, która tak bardzo starała się go ukryć. Miałem wrażenie, że lada chwila się rozpłacze, a nie mógłbym na to patrzeć, wiedząc, że to przeze mnie.

Teraz jedziemy razem do Agencji i milczymy. Myślę, że każde z nas boi się odezwać, żeby nie pogarszać sytuacji.

- Jedziesz jutro na Ceremonię Wyboru, czy zostajesz w Nieustraszoności? - Pytam. Wiem, że zawsze kogoś wyznaczają do tego zadania, przeważnie instruktora.

- Nie, zostaję w Nieustraszoności - odpowiada mama dziwnym głosem.

Jestem wdzięczny losowi, kiedy przed nami zauważam Agencję. Atmosfera w aucie zrobiła się naprawdę niedobra, więc chciałbym stąd po prostu wyjść.

Z ulgą wysiadam i kieruję się z mamą w stronę wejścia do Agencji. Strażnicy już nas znają, więc nawet przestali nas sprawdzać, co może być też oznaką głupoty z ich strony, ale nie skarżę się.

Podążamy do pokoju, w którym leży tata. Otwieram drzwi i zauważam, że pomieszczenie jest zupełnie puste. Nie ma taty, jego łóżka, żadnej z maszyn...

Nie czekając na reakcję mamy, wybiegam stamtąd i zaczynam krzyczeć imię Matthewa. To się nie mogło stać... powiadomiliby nas przecież...

- Teddy! - Mama wybiega za mną.

Mój tata nie mógł umrzeć. Nie zostawiłby nas, przecież miał walczyć.

W końcu widzę Matthewa, którego ktoś musiał już chyba poinformować, że szukam go po całej Agencji.

- Gdzie mój tata? - Pytam, walcząc ze łzami. Przegrywam.

- Jego stan bardzo się pogorszył. Prawdopodobnie złapał jakąś infekcję, jego organizm jest bardzo słaby i nie potrafi sobie z tym poradzić - ściąga usta, jakby powstrzymywał się, żeby czegoś nie powiedzieć. - Na waszym miejscu byłbym przygotowany na najgorsze. Przenieśliśmy go do izolatki, gdzie jest bardzo sterylnie, ale nie widzimy poprawy... Mogę wam powiedzieć z dziewięćdziesięcioprocentową pewnością, że tego nie przeżyje. Naprawdę mi przykro, robiliśmy wszystko, co w naszej mocy.

Mama wybucha płaczem, a ja osuwam się po ścianie na podłogę. Ukrywam twarz w dłoniach i sam zaczynam płakać.

CDN.

SERIA „ODRZUCONA": Powrót do Chicago vol. 2 (8)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz