Rozdział 5

264 31 25
                                    

Teddy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Teddy

Nie tak wyobrażałem sobie powrót do Chicago... W mojej głowie widziałem siebie, mamę i tatę, a nie okrojoną wersję naszej rodziny.

Dostaliśmy z mamą nasze mieszkanie sprzed lat, przeniosłem swoje rzeczy do nowego pokoju, ale czuję się tu dziwnie. Tak jakby należał do kogoś innego, może z czasem się do niego przyzwyczaję, w końcu kiedyś w nim mieszkałem.

Christina przyniosła mamie ubrania i inne rzeczy do domu, bo mieszkanie było zupełnie puste, nie licząc naszych starych mebli. Mamie rzednie mina na samo słowo „zakupy", ale Christina jest nieugięta i nie uznaje słowa „nie".

- Dzisiaj wieczorem przychodzimy tutaj na imprezę powitalną - oświadcza Christina.

- Nie mam ochoty na imprezy, Chris. Zwłaszcza, że Cztery nadal się nie wybudził.

- Ale chcemy się tylko przywitać, nie musimy świętować. Nie daj się prosić, nie widzieliśmy cię ponad osiem lat.

- Rozumiem, ale wy musicie zrozumieć też mnie. Jak mam się dobrze bawić, skoro nie wiem, czy Cztery się wybudzi?

- Wybudzi się, zobaczysz. Po prostu się z nami droczy, może chce zrobić na złość, zawsze był trochę wredny.

Mama parska śmiechem.

- Wredny, chyba tylko w stosunku do ciebie - odpowiada w końcu.

- Możliwe. To co? Mogę zaprosić gości?

- Kogo dokładnie?

- Naszą paczkę. Rozumiem, że Tylera też? - Christina zerka na mamę dziwnym wzrokiem.

- No tak. Wiesz, nawet nie pamiętam, czy mu podziękowałam.

- Będziesz miała okazję zrobić to dzisiaj...

Przestaję podsłuchiwać i wracam do swojego pokoju. Dziwnie się czułem, kiedy Christina wspomniała o Tylerze. Tak jakby mamę coś z nim łączyło, co oczywiście jest nieprawdą.

>>>

- Cześć T. - Wita się ze mną moja najlepsza przyjaciółka, Soffia.

- Cześć S. - Obdarzam ją szerokim uśmiechem. Ściskam ją na powitanie, bo nie widzieliśmy się dość długo i zdążyłem się za nią nawet stęsknić. Po tym, jak Lynn ze mną zerwała, straciłem jakiekolwiek chęci do życia. To Soffia wyciągnęła mnie z dołka, za co jestem jej wdzięczny. Pomogła mi wyleczyć się z Lynn.

- Co tam? Ojciec nadal się nie wybudził? - Zagaduje, kiedy kierujemy się do naszego ulubionego miejsca na dnie przepaści. Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze wie objęci istnieniu, ale nigdy tam nikogo nie spotkaliśmy, więc uznajemy, że to „nasze miejsce".

- Nie, nie wiadomo czy w ogóle się wybudzi. Z każdym dniem maleją jego szanse, powinien wybudzić się wtedy, kiedy mama - odpowiadam.

Schodzimy w dół, stromą ścieżką. Pod butami czuję malutkie kamienie, które próbują wbić się w podeszwy butów. Szum zagłusza mój głos, więc staram się mówić głośniej, żeby Soffia mogła mnie usłyszeć.

- Może potrzebuje więcej czasu. Nie wszystkie organizmy reagują w ten sam sposób na serum.

- Też to tak sobie tłumaczę - wzruszam ramionami.

Nie odzywam się już więcej, aż docieramy do celu. Siadam na jednym z kamieni, a Soffia ściąga buty i usadawia się na drugim, mocząc stopy w wodzie.

- Może porozmawiaj z tym... Thomasem?

- Tylerem - poprawiam ją. - Już z nim gadałem, ale nie wie dlaczego tata się nie wybudza.

- Dziwne, przecież pracuje w Agencji - zauważa Soffia.

- Nie pracował bezpośrednio nad wybudzaniem moich rodziców. Zresztą już nie pracuje w Agencji. Postanowił wrócić do Chicago, razem z nami.

- Hmm - Soffia robi zamyśloną minę. - Może... nie, to głupie.

- No powiedz, jak już zaczęłaś.

- Może on świadomie opóźnił wybudzenie twojego ojca? Wiesz, mógł zabujać się w twojej mamie, o ile wcześniej tego nie zrobił. Po prostu pozbył się konkurencji i...

- Przestań, jego i moją mamę nic nie łączy. Kiedyś zostaliśmy porwani przez moją babkę, ale minęło już tyle lat, że nawet jeśli było coś między nimi, to znikło po tylu latach. Nie będę robił z Tylera podejrzanego, w końcu to dzięki niemu mama żyje.

- A ojciec nie może się wybudzić. Dziwny zbieg okoliczności - upiera się dziewczyna.

- Bo ty we wszystkim widzisz teorie spiskowe - patrzę na nią z rozbawieniem, a ona macha nogą i ochlapuje mnie wodą. - Hej! - Oburzam się, a kiedy robi niewinną minę, podchodzę bliżej i zanurzam ręce w wodzie, odwdzięczając jej się. Soffia piszczy, po czym mierzy mnie wściekłym spojrzeniem, ale zdążyłem oddalić się na tyle, żeby uniknąć kontaktu z wodą. Wytykam jej język, a ona schodzi z kamienia z miną seryjnego mordercy.

CDN.

SERIA „ODRZUCONA": Powrót do Chicago vol. 2 (8)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz