Rozdział 6

256 27 12
                                    

Tris

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tris

Mimo, że nie miałam ochoty na tę imprezę powitalną, którą urządziła Christina, nie żałuję, że jednak się odbyła. Patrzę na swoich przyjaciół tak, jakbym widziała ich pierwszy raz w życiu. Przez te wszystkie lata, podczas których mnie tu nie było, zmieniły ich osoby, choć niektóre zachowania pozostały bez zmian. Zeke nadal jest śmieszkiem, który robi za grupowego błazna, ale dzieci go nieco zmieniły. Kiedy trzeba, potrafi być poważny i odpowiedzialny. Shauna jest dobrą matką, podobnie jak Christina, której służy małżeństwo z Peterem. Nigdy nie pomyślałabym, że mogą stanowić taką dobraną parę, ale nikt nie przypuszczał, że Peter w końcu przestanie być gnojkiem. To tylko potwierdza tezę, że nie powinniśmy się zbytnio do czegoś przywiązywać, bo w każdej chwili sytuacja może się zmienić.

- O czym tak rozmyślasz? - Pyta Tyler.

Przyszedł za mną do kuchni, do której poszłam po kolejną butelkę alkoholu.

- O życiu - wzruszam ramionami. Odwracam się i widzę, że mężczyzna intensywnie mi się przygląda. Czuję się nieco skrępowana, ale on nie opuszcza wzroku. - Tyler...

- Przepraszam, że się tak gapię - uśmiecha się zakłopotany. - Ale wciąż nie mogę uwierzyć, że do nas wróciłaś. Tak wiele razy traciłem nadzieję, myślałem, że nie zdążyłem na czas i że się nie uda...

- Spokojnie, już jestem - chwytam go za ramię, ale niemalże od razu zabieram rękę. Zdaję sobie sprawę, że czeka nas poważna rozmowa, bo zanim „umarł", powiedzieliśmy sobie kilka rzeczy. Między innymi wyznałam mu miłość. On opowiedział mi o swoich uczuciach, całowaliśmy się. Nie da się ukryć, że w Meksyku bardzo się do siebie zbliżyliśmy i byliśmy kimś więcej niż przyjaciółmi. Ale potem przyleciałam do Chicago bez niego, do Tobiasa, mojego męża i ojca dziecka, moje życie wróciło do normy. Jakaś cząstka mnie zawsze kochała Tylera, mimo tego, że myślałam, że nie żyje.

Minęło tak dużo czasu, że powinnam być zupełnie wyleczona z uczucia do Tylera. Sama nie jestem już pewna tego, co czuję, pogubiłam się w tym wszystkim.

- Czasami żałuję, że wciąż nie jesteśmy w Meksyku - wyznaje Tyler.

- To nie były wakacje - przypominam mu. Wciąż mam przed oczami strażnika, który celował z broni w moje dziecko. Żadne słowa nie potrafią opisać strachu matki, gdy jej dziecko jest w niebezpieczeństwie. Nigdy nie chciałabym przechodzić znowu czegoś takiego.

- Wiem, ale... paradoksalnie, to tam czułem się najszczęśliwszy, o stokroć bardziej niż w Chicago. Mieszkaliśmy razem, spędzaliśmy ze sobą czas, staliśmy się rodziną, a to było coś, o czym od dawna marzyłem.

Nie jestem jeszcze gotowa na taką rozmowę, bo nie chcę go ranić. Raniąc Tylera, zranię siebie.

- Chciałabym porozmawiać o tym w innych okolicznościach.

- Rozumiem i do niczego cię nie zmuszam, Tris. Może być tak, jak było przed Meksykiem. Mogę być tylko twoim przyjacielem, ale nie odsuwaj się ode mnie. Potrzebuję cię.

- Ja ciebie też potrzebuję i nie chcę się od ciebie odsuwać. Po prostu musisz pamiętać, że nie jestem sama. W Agencji leży mój mąż, który wciąż walczy o to, żeby się wybudzić. Czekam na niego i będę czekać tyle, ile trzeba - mówię, a na twarzy Tylera pojawia się smutek, którego nie potrafi ukryć.

- Wiem, że Cztery jest dla ciebie najważniejszy i nie będę mu wchodził w drogę - zbliża się do mnie. - Bo co to za bitwa, kiedy twój przeciwnik nie jest w stanie walczyć.

- Tyler!

- Przepraszam. Mam nadzieję, że już niedługo Cztery się wybudzi i da ci to szczęście, na które zasługujesz - przybliża się jeszcze bardziej i nim się orientuję, przytula mnie do siebie. Nie protestuję.

CDN.

SERIA „ODRZUCONA": Powrót do Chicago vol. 2 (8)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz