Rozdział 18

196 27 15
                                    

Teddy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Teddy

Czekam aż przestaną rozmawiać i się rozdzielą, co następuje po kilku minutach. Tyler wydaje się wyraźnie zdenerwowany, a Tiffany... smutna?

Kiedy Tyler znika na korytarzu, podchodzę do dziewczyny.

- Cześć... Tiffany? - Udaję, że nie znam dokładnie jej imienia, choć zapamiętałem je bardzo dobrze. Ona ma coś wspólnego z moim ojcem. I Tyler także. Muszę się tylko dowiedzieć, co co chodzi... Złapać ich na gorącym uczynku i zmusić, żeby przestali opóźniać wybudzanie mojego ojca.

- O, cześć Teddy - odpowiada, a gdy na mnie patrzy, jej twarz rozświetla szeroki uśmiech. Wydaje mi się autentycznie szczery, ale to może być gra i tej wersji się trzymam. Nie znam jej i nie wiem, czego mogę się po niej spodziewać, ale wystarczy mi to, że trzyma się z Tylerem. - Byłeś u taty?

- Tak, musiałem mu się wyżalić - mówię, zanim to przemyślę. Cholera, Ted, ty idioto.

- Wyżalić? Coś się stało?

- A, nie będę ci zawracał głowy - macham ręką, ale ona wydaje się zainteresowana.

- Mam czas. A nawet bardzo dużo czasu, więc śmiało - zachęca mnie, a ja zaczynam się nad tym zastanawiać.

Może uda mi się wyciągnąć z niej jakieś informacje w zamian za moje otworzenie się przed nią? Wydaje się uczciwą dziewczyną, ale nie mogę dać się zwieść pozorom.

- W sumie... czemu nie - zgadzam się. - To gdzie możemy pogadać?

- Może chodźmy na spacer do ogrodów? - Proponuje.

- Spoko - odpowiadam i idę za nią na zewnątrz. Prowadzi mnie do ogrodu, w którym rośliny wyglądają tak, jakby pochodziły z innego świata. Z pewnością nie ma takich w Chicago i jestem niemalże pewny, że są wynalazkiem pracowników Agencji. Ta zieleń nie występuje w przyrodzie.

Siadamy na jednej z ławek. Tiffany czeka, aż pierwszy się odezwę, bo po to tu przyszliśmy. Żebym się jej wygadał. Odkrywam, że powiedzenie o moich problemach przytomnej osobie jest o wiele trudniejsze niż takiej... żywej? Chociaż kompletnie się nie znamy z Tiffany, to dziwnie się czuję.

- Nie będę cię oceniać - zaczyna dziewczyna.

- Wiem - odpowiadam od razu, po czym marszczę brwi. Wiem? Niby skąd? - Chodzi o to, że to trudne. Nawet bardzo.

- Myślę, że zrozumiem - uśmiecha się zachęcająco.

Wzdycham.

- Moja dziewczyna, Soffia, jest w ciąży - wypalam i obserwuję jej twarz. Przez ułamek sekundy zauważam na niej szok, ale dziewczyna szybko się opamiętuje.

- Och. Nieźle.

- No właśnie...

- Dlatego przyszedłeś do taty?

- Tak.

- A mama wie? - Pyta, a ja kręcę głową.

- Nie, nie jestem gotowy na to, żeby jej powiedzieć.

- Dlaczego? To prawda, że jesteście bardzo młodzi, ale myślę, że to by wam bardzo pomogło. Tris wydaje się dobrą osobą, na pewno was wesprze i pomoże.

- Wiem, ale niedawno zapewniałem ją, że jeszcze bardzo długo nie zostanie babcią. A tu taka wpadka...

- No tak, ale stało się, już nic z tym nie zrobicie, a myślę, że twoja mama chciałaby wiedzieć. Wyobraź sobie, że dowie się przez przypadek, na pewno będzie jej przykro, że jej nie ufasz.

- Ufam jej! - Oburzam się.

- No to udowodnij to. Im bardziej będziesz z tym zwlekał, tym trudniej ci będzie. Chyba nie chcesz czekać aż Soffii urośnie brzuszek?

- Nie wiem, powiem jej to wtedy, kiedy zdobędę się na odwagę - wzruszam ramionami i postanawiam zmienić temat. - Powiedz mi... Dobrze znasz Tylera?

- Dlaczego pytasz? - Przez moment wydaje się wystraszona.

- Widziałem, że rozmawiacie. On... jest przyjacielem mojej mamy.

- Tak, wiem o tym. Ale... nie znam go za dobrze. Bardziej znam Matthewa, a Tyler się z nim kumpluje - Tiffany nagle patrzy na zegarek. - Ojej, jak późno! Muszę już lecieć. Do zobaczenia w poniedziałek - zrywa się z miejsca i idzie szybkim krokiem do budynku.

Co ty ukrywasz?

CDN.

🤔

SERIA „ODRZUCONA": Powrót do Chicago vol. 2 (8)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz