Teddy
Czekam aż przestaną rozmawiać i się rozdzielą, co następuje po kilku minutach. Tyler wydaje się wyraźnie zdenerwowany, a Tiffany... smutna?
Kiedy Tyler znika na korytarzu, podchodzę do dziewczyny.
- Cześć... Tiffany? - Udaję, że nie znam dokładnie jej imienia, choć zapamiętałem je bardzo dobrze. Ona ma coś wspólnego z moim ojcem. I Tyler także. Muszę się tylko dowiedzieć, co co chodzi... Złapać ich na gorącym uczynku i zmusić, żeby przestali opóźniać wybudzanie mojego ojca.
- O, cześć Teddy - odpowiada, a gdy na mnie patrzy, jej twarz rozświetla szeroki uśmiech. Wydaje mi się autentycznie szczery, ale to może być gra i tej wersji się trzymam. Nie znam jej i nie wiem, czego mogę się po niej spodziewać, ale wystarczy mi to, że trzyma się z Tylerem. - Byłeś u taty?
- Tak, musiałem mu się wyżalić - mówię, zanim to przemyślę. Cholera, Ted, ty idioto.
- Wyżalić? Coś się stało?
- A, nie będę ci zawracał głowy - macham ręką, ale ona wydaje się zainteresowana.
- Mam czas. A nawet bardzo dużo czasu, więc śmiało - zachęca mnie, a ja zaczynam się nad tym zastanawiać.
Może uda mi się wyciągnąć z niej jakieś informacje w zamian za moje otworzenie się przed nią? Wydaje się uczciwą dziewczyną, ale nie mogę dać się zwieść pozorom.
- W sumie... czemu nie - zgadzam się. - To gdzie możemy pogadać?
- Może chodźmy na spacer do ogrodów? - Proponuje.
- Spoko - odpowiadam i idę za nią na zewnątrz. Prowadzi mnie do ogrodu, w którym rośliny wyglądają tak, jakby pochodziły z innego świata. Z pewnością nie ma takich w Chicago i jestem niemalże pewny, że są wynalazkiem pracowników Agencji. Ta zieleń nie występuje w przyrodzie.
Siadamy na jednej z ławek. Tiffany czeka, aż pierwszy się odezwę, bo po to tu przyszliśmy. Żebym się jej wygadał. Odkrywam, że powiedzenie o moich problemach przytomnej osobie jest o wiele trudniejsze niż takiej... żywej? Chociaż kompletnie się nie znamy z Tiffany, to dziwnie się czuję.
- Nie będę cię oceniać - zaczyna dziewczyna.
- Wiem - odpowiadam od razu, po czym marszczę brwi. Wiem? Niby skąd? - Chodzi o to, że to trudne. Nawet bardzo.
- Myślę, że zrozumiem - uśmiecha się zachęcająco.
Wzdycham.
- Moja dziewczyna, Soffia, jest w ciąży - wypalam i obserwuję jej twarz. Przez ułamek sekundy zauważam na niej szok, ale dziewczyna szybko się opamiętuje.
- Och. Nieźle.
- No właśnie...
- Dlatego przyszedłeś do taty?
- Tak.
- A mama wie? - Pyta, a ja kręcę głową.
- Nie, nie jestem gotowy na to, żeby jej powiedzieć.
- Dlaczego? To prawda, że jesteście bardzo młodzi, ale myślę, że to by wam bardzo pomogło. Tris wydaje się dobrą osobą, na pewno was wesprze i pomoże.
- Wiem, ale niedawno zapewniałem ją, że jeszcze bardzo długo nie zostanie babcią. A tu taka wpadka...
- No tak, ale stało się, już nic z tym nie zrobicie, a myślę, że twoja mama chciałaby wiedzieć. Wyobraź sobie, że dowie się przez przypadek, na pewno będzie jej przykro, że jej nie ufasz.
- Ufam jej! - Oburzam się.
- No to udowodnij to. Im bardziej będziesz z tym zwlekał, tym trudniej ci będzie. Chyba nie chcesz czekać aż Soffii urośnie brzuszek?
- Nie wiem, powiem jej to wtedy, kiedy zdobędę się na odwagę - wzruszam ramionami i postanawiam zmienić temat. - Powiedz mi... Dobrze znasz Tylera?
- Dlaczego pytasz? - Przez moment wydaje się wystraszona.
- Widziałem, że rozmawiacie. On... jest przyjacielem mojej mamy.
- Tak, wiem o tym. Ale... nie znam go za dobrze. Bardziej znam Matthewa, a Tyler się z nim kumpluje - Tiffany nagle patrzy na zegarek. - Ojej, jak późno! Muszę już lecieć. Do zobaczenia w poniedziałek - zrywa się z miejsca i idzie szybkim krokiem do budynku.
Co ty ukrywasz?
CDN.
🤔
CZYTASZ
SERIA „ODRZUCONA": Powrót do Chicago vol. 2 (8)
FanfictionÓsma odsłona mojej kontynuacji „Niezgodnej" - jest to druga wersja „Powrotu do Chicago", z dedykacją dla tych, którym nie pasowała pierwsza. ;) Przed przeczytaniem tej części, proszę o zapoznanie się z całą serią „Odrzucona".