Rozdział 13

221 28 33
                                    

Tiffany

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tiffany

Stoję niedaleko wyjścia z Agencji i patrzę jak Tris i Teddy wsiadają do samochodu, który zawiezie ich do Chicago. Czuję pewnego rodzaju smutek, który towarzyszy mi odkąd dowiedziałam się, że mam rodzinę.

Nie jestem zwykłą dziewczyną. Jestem wynaturzeniem, które od wielu lat badali ludzie z Agencji. Nie udało im się dokładnie ustalić, dlaczego jestem jaka jestem. Wiedzą, że ma to związek z serum, które podano ciężarnej Tris, żeby ją uratować. Dojrzewałam o wiele za szybko, ale na szczęście w wieku czternastu lat coś się zmieniło. Proces zaczynał spowalniać, do tego stopnia, że teraz rozwijam się w normalnym tempie. Dlatego też ludzie z Agencji zdecydowali się, że w tym roku mogę podejść do Ceremonii Wyboru, wraz z innymi dzieciakami.

Byłam bardzo podekscytowana, kiedy wybudziła się Tris. Obserwowałam to wszystko z daleka, ale wtedy miałam nadzieję, że Matthew albo Tyler wyjaśnią Tris, że w chwili śmierci była w ciąży. Bardzo się zawiodłam, kiedy powiedzieli mi, że to na razie niemożliwe. Byłam okropnie zła i wtedy poczułam, czym jest prawdziwa wściekłość, ale też... bezradność. Miałam ochotę podejść do Teddy'ego i wyjawić mu prawdę. Obserwowałam go w Chicago i wiem o nim więcej niż się spodziewa.

Chicago od zawsze mnie fascynowało. Gdy dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak Ceremonia Wyboru, od razu podjęłam decyzję, że wezmę w niej udział. I wybiorę Nieustraszoność, bo to najciekawsza frakcja. No i do niej należy moja rodzina.

- Nie przeginaj, Tiff - przy moim boku zjawia się Matthew. Nawet nie słyszałam kiedy do mnie podszedł. Czasami porusza się tak cicho jak duch.

Samochód z Tris i Teddym odjeżdża, a ja czuję ucisk w sercu.

- Dlaczego oni nie mogą się dowiedzieć? Tris jest moją mamą, powinna wiedzieć, że ma córkę - patrzę na Matthewa ze złością.

- Przechodzi teraz trudne chwile, nie będę obarczał jej kolejnymi problemami.

Nie jestem problemem, kretynie.

- Na pewno by się ucieszyła, zwłaszcza, że podczas Ceremonii Wyboru wybiorę Nieustraszoność. Zostanę z nią, nie opuszczę jej dla innej frakcji.

Matthew wzdycha z frustracją, jakbym go denerwowała. I dobrze.

- Pozwoliliśmy ci na uczestnictwo w Ceremonii Wyboru. Nie utrudniaj tego, bo pomyślę, że jednak nie jesteś gotowa na opuszczenie Agencji. Prawda wyjdzie na jaw, kiedy my uznamy to za słuszne.

- To niesprawiedliwe - burzę się. Krew w moich żyłach zaczyna się gotować. Jakim prawem separuje mnie od rodziny?

- Życie jest niesprawiedliwe, Tiff. Jeszcze się o tym przekonasz i to nie jednokrotnie. W Agencji byłaś otoczona ochronną bańką, ale kiedy stąd wyjedziesz, będziesz musiała wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Nikt nie będzie cię już chronił, musisz sama o siebie zadbać.

- Dam radę - stwierdzam stanowczo.

- Nie byłbym tego taki pewien - patrzy na zegarek. - Nie mam czasu na pogaduszki o niczym. Mam tylko prośbę, nie przesiaduj tak dużo przy Tobiasie, bo to się zaczyna robić podejrzane, a tego byśmy nie chcieli. Skoro chcesz dołączyć do Nieustraszonych, na twoim miejscu zacząłbym ostry trening, bo ich nowicjat jest najtrudniejszy. Chyba, że chcesz zająć ostatnie miejsce w rankingu - patrzy na mnie z rozbawieniem i odchodzi.

Gdybym miała w ręce jakiś ciężki przedmiot to zapewne bym nim w niego rzuciła. Przemądrzały idiota.

Nie słucham jego uwag, bo mogę być z moim tatą tyle ile chcę i właśnie tam zamierzam spędzić resztę dnia.

Wchodzę do pomieszczenia i siadam na krzesełku obok łóżka. Chwytam tatę za rękę i uśmiecham się.

- Już tu jestem, tato - mówię.

CDN.

😏

SERIA „ODRZUCONA": Powrót do Chicago vol. 2 (8)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz