Rozdział 20

224 29 21
                                    

Teddy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Teddy

Niedziela. Równo za tydzień będę musiał podjąć jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu.

W ogóle nie jestem na to przygotowany.

Wszyscy cieszą się na jutrzejsze testy predyspozycji, bo myślą, że one utwierdzą ich w wyborze, który podjęli. Prawie wszyscy zostają w Nieustraszoności. A przynajmniej tak mówią.

Kompletnie nie wiem, co mam dalej robić. To dziecko odwróciło nasz świat do góry nogami. Choćbyśmy nie wiem jak bardzo się starali, na pewno nie damy rady sami.

Ale nie wiem w jaki sposób Soffia miałaby przejść przez nowicjat Nieustraszonych. Mimo tego, że jakiekolwiek informacje o nim są zakazane, to i tak wiemy jak przebiega. I na pewno nie jest bezpieczny dla dziewczyn w ciąży. Cholera, co robić...?

- Teddy - do pokoju wchodzi mama. Akurat wtedy, kiedy zamierzałem wyjść... Źle się z tym czuję, że jej unikam, zwłaszcza, że mogą to być ostatnie dni spędzone razem. Boję się jednak, że pozna prawdę, zanim sam będę w stanie jej ją powiedzieć. - Możemy porozmawiać?

- Teraz nie bardzo - patrzę na zegarek. - Jestem umówiony z Soffią...

- Wiesz, że nie możesz mnie tak unikać? - Pyta, wyraźnie smutna. Nie chcę, żeby taka była z mojego powodu.

- Przepraszam - odpowiadam tylko. - Porozmawiamy wieczorem, dobrze?

- A wieczorem powiesz, że jesteś zmęczony i że porozmawiamy rano. Od kilku dni słyszę to samo, Teddy. Chciałabym wiedzieć co się dzieje. To ma związek z Ceremonią Wyboru, tak?

- Mhm - kłamię. No dobra, może nie do końca.

- Chciałabym, żebyś wiedział, że przy podejmowaniu decyzji nie powinieneś się kierować mną, czy tatą, tylko sobą. To twoje życie i teraz musisz wybrać jak się ma potoczyć. Wiedz, że będę cię kochać tak samo, nieważne czy wybierzesz Erudycję czy Nieustraszoność. Będę smutna, ale nie mogę samolubnie zatrzymać cię tutaj.

- Dziękuję, że to mówisz mamo - uśmiecham się do niej i przytulam ją. Kiedy ostatnio to zrobiłem? Nie pamiętam, ale... brakowało mi tego. Moja kochana mama... - Przepraszam, ale naprawdę muszę lecieć. Spotkamy się na kolacji, dobrze?

- Dobrze, będę czekać synku - próbuje dać mi buziaka w czoło, a ja mam ochotę się roześmiać. Jest stanowczo za niska, żeby to zrobić.

>>>

Zmierzamy z Soffią w kierunku Serdeczności, gdzie mamy zamiar spędzić dzisiejsze popołudnie. Nadal jest załamana tym, że jest w ciąży, ale wydaje się z tym coraz bardziej godzić. Nie ma wyboru...

- Zerwij mi truskawki - mówi Soffia rozkazującym tonem, a sama wspina się na domek na drzewie, który musieli wybudować Serdeczni.

- To jakaś ciążowa zachcianka? - Pytam rozbawiony.

- Hmm... tak. Powiedzmy, że tak.

Kręcę głową i idę na pole truskawkowe. Napycham kieszenie owocami, po czym wracam do Soffii, która obserwuje mnie z góry. Wspinam się, po czym siadam obok niej, podając jej truskawki.

Przez dłuższą chwilę siedzimy w milczeniu, dziewczyna je owoce, odrzucając na dół zieleninę.

- Chciałem pogadać - zaczynam.

- Domyśliłam się - odpowiada Soffiaz

- Co robimy? Zostajemy w Nieustraszoności, czy idziemy do Erudycji?

- Nie wiem. Naprawdę, myślałam o tym przez ostatnie dni, ale nic nie przychodzi mi do głowy.

- Jeśli zostaniemy tutaj, możemy liczyć na pomoc mojej mamy, a tam będziemy musieli poradzić sobie sami...

- Ale jak wyobrażasz sobie mój nowicjat? Nie mogę brać udziału w walkach...

- Nie wiem. Naprawdę nie wiem.

- Wiem, że czas nas goni, ale może poczekajmy jeszcze chwilę z decyzją, co? - Proponuje dziewczyna. - Mamy jeszcze tydzień.

- Całe siedem dni na rozmyślanie - przewracam oczami.

- Będziemy myśleć tyle, ile trzeba. Wtedy podejmiemy najlepszą możliwą decyzję.

- Skoro tak uważasz...

Dziewczyna uśmiecha się lekko i wtula we mnie. Kładę rękę na jej płaskim brzuchu i dociera do mnie, że gdzieś tam rozwija się moje dziecko.

Nasze dziecko.

CDN.

SERIA „ODRZUCONA": Powrót do Chicago vol. 2 (8)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz