Wyprostował się na ziemi i spojrzał na zdezorientowaną dziewczynę.

- Przepraszam, jeżeli wchodzę w niekontrolowany stan uśpienia, nie byłem jeszcze naprawiony - zaczął i spojrzał na swoje wnętrze. Jego wzrok przykuła jasnozielona guma przyklejona do metalowej części. - Dziękuję za naprawienie mnie... nie podejrzewałem, że zniszczeniu uległ jeden z kabli...

Rose wstała z kolan i ruszyła w stronę tafli wody.

- Ta... nie ma za co.

Robot wstał prędko i zamknął klapę na brzuchu. Po czym podążył za dziewczyną. Nagle jego wzrok zatrzymał się w głębi ciemnego korytarza, nie wiadomo dokąd prowadził, przykuło go w nim pewna forma życia, która poruszała się tam w nadludzko szybkim tempie. Rose usłyszała za sobą kroki i gwałtownie obróciła głowę.

- Nie jesteśmy tutaj sami - szarpnęła dziewczyna, chwytając cicho rękojeść swojego miecza.

Nagle po korytarzu rozległ się czyjś śmiech. Bardzo kobiecy i delikatny, co tylko bardziej przyprawiało o dreszcze. Matt obracał się kilkakrotnie, szukając źródła ów dźwięku. Możliwe, że jego procesory za wolno pracowały albo postać była niezwykle szybka.

- Witaj, Rose - odparła tajemnicza postać, stojąc po drugiej stronie jeziora.

Brunetka zwróciła przerażona światło latarki w jej stronę. Jedyne co dostrzegła to wysoką postać skrzętnie schowaną pod ciemnym długim płaszczem.

- Kim jesteś? - warknęła dziewczyna, ściskając rękojeść miecza w dłoni. - Skąd znasz moje imię?

---

Jay przekroczył jako pierwszy próg pomieszczenia głównego. Musiał, rzecz jasna, dotknąć każdej rzeczy w tym pokoju, ciesząc się jak dziecko. Nya nie zamierzała go naprostowywać, sama najchętniej biegałaby po takim ośrodku jak oszalała, uwielbiała zgłębiać tajniki technologiczne. Mieli ze sobą wspólną cechę. Za nimi wszedł Zane, który jak zawsze musiał zachowywać się poważnie i trzymać wszystko na dystans. Usiadł na plastikowym, ruchomym krześle i spróbował włączyć jeden z komputerów. Brakowało energii, która najwyraźniej uleciała cała podczas jednego z wyładowań elektrycznych. Jay i Nya udali się w stronę zasilacza głównego, który znajdował się o dwa piętra niżej. Lloyd zaś kręcił się bez celu po ośrodku, oddając się ponownie swoim przemyśleniom.

Kai i Cole zostali na zewnątrz wszystkiemu uważnie się przyglądając i obserwując. Siedząc na kamieniach obok swoich ogromnych maszyn, również zdawali się oddać rozważaniom na temat życia i śmierci.

- Ej, stary, wybacz za to na statku... - zaczął Cole, nie mogąc znieść już tej przytłaczającej ciszy.

- Nie ma sprawy... - odparł Kai, odrywając oczy od lasu. - Masz rację. Skylor ściągnęła mnie w strefę friendzone.

- Przykro mi.

- Co ja będę się wysilać? Co nie? Z resztą... ile można czekać na dziewczynę, aż ta podejmie jakąś decyzję? - zapytał Kai, Cole nie odpowiedział, uznał to za pytania retoryczne.

Znów zapadł moment ciszy.

- Wiesz... ja ciebie też powinienem przeprosić - odparł Kai. - Nie powinienem był się wtrącać w twoje sprawy.

- Nie masz już za co przepraszać... - powiedział Cole z wymalowanym śmiechem na ustach. - Uwierz mi...

- Coś nie tak z tą dziewczyną?

- Okazała się być moją fanką... najprawdopodobniej bardzo napaloną i bardzo psychiczną - odparł po chwili wytchnienia.

- Psychofanki są straszne - odparł Kai, opierając swój łokieć o kolano. - Wiesz, że przez jedną taką musiałem przez miesiąc ukrywać swoją głowę pod czapką?

Ninjago: Ludzka Klątwa [ zakończone ]Where stories live. Discover now