57. Chciałbym spróbować, ale nie wiem co mam robić

2.7K 355 137
                                    

Sprawdź czy przeczytałeś poprzedni rozdział!

><><Harry><><


Po kilkunastu zmaganiach w wodzie Louis nauczył się na niej utrzymywać. Zawsze to  jakiś postęp. Teraz wyszliśmy na brzeg. Usiedliśmy na ręcznikach i powoli wysychaliśmy. Niall leżał pośród foli w których były zapakowane kanapki. Opierał się na łokciach i patrzył z uśmiechem na wodę. Był w niej zaledwie kilka minut, ponieważ jedzenie było jego głównym celem w dzisiejszej wyprawie. Sięgnąłem po butelkę z wodą i podałem ją szatynowi.

- Dzięki tobie wystarczająco jej się napiłem, pływając. - odparł. - A raczej się topiąc.

- Trzymałem cię! - zapewniłem. - Nie pozwoliłbym ci pójść na dno!

Mruknął coś pod nosem i zabrał ode mnie butelkę. Upił nieco wody i mi podał. Sam chętnie się napiłem. Spojrzałem w niebo. Było bezchmurne, dzięki czemu widać było piękny odcień błękitu.

- Gorąco, co? - odezwał się Horan.

Przeniosłem spojrzenie na niego. Był nieźle opalony, a raczej wyglądał już jak krab. Czy on nie wiedział jak opalać się z umiarem?

- Będziesz cierpiał. - powiedziałem, wskazując na niego. - Załóż coś na siebie, zanim się bardziej poparzysz.

- Pójdę schłodzić się do wody. - stwierdził. - Potem chyba możemy wracać, prawda? Anne mówiła, że obiad ma niedługo być a jesteśmy już tu  długo i...

- Nie utop się. - przerwałem jego przemówienie.

Niall westchnął i ruszył przed siebie. Usiadł w wodzie tak, że sięgała mu on do szyi. Szatyn zaśmiał się i położył brzuchem na ręczniku. Zamknął oczy i odpoczywał. Nachyliłem się nad nim i pocałowałem w kark. Spojrzał na mnie pytająco, ale wiedziałem, że mu się podobało. Powtórzyłem to, tym razem zasysając się na skórze, robiąc malinkę.

- Harry, łaskoczesz... - zaśmiał, gdy moje kosmyki włosów dotykały wrażliwej skóry szyi.

- Muszę cię jakoś rozbudzić. - uśmiechnąłem się. - Nie ładnie to tak zasypiać.

- Nie zasypiałem. - bronił się. - Po prostu chciałem chwilkę odpocząć. Zmęczyłeś mnie tą nauką pływania.

- Opadłeś już z sił? - zdziwiłem się. - Mamy przed sobą cały dzień!

Podniosłem się i chwyciłem chłopaka w pasie, stawiając na nogi. Nie był z tego zadowolony. Odwróciłem go przodem do siebie i złapałem za biodra, aby mógł na mnie wskoczyć i opleść moje ciało nogami i rękami.

- Idziemy podręczyć trochę Nialla. - zadecydowałem.

Zaniosłem chłopaka do wody. Tam puścił się mnie i powoli zanurzał, ale nie więcej niż do pasa. Blondyn wciąż siedział na swoim miejscu, więc szybko go ochlapałem wodą. Dopiero wtedy raczył się ruszyć i próbował mnie utopić, co nie szło mu za dobrze. Szatyn przyłączył się do naszej zabawy. Po kilku minutach śmiechu i wzajemnego ochlapywania wodą, znów wyszliśmy na brzeg. Po osuszeniu zaczęliśmy się ubierać. Najchętniej podziwiałbym Louisa w tych mokrych bokserkach przez resztę dnia. 

Na ranczo dojechaliśmy akurat na obiad. Pracownicy kończyli swoje zajęcia i zmierzali w stronę domu. Niall wcisnął mi do ręki wodze konia i pobiegł jako pierwszy, zostawiając rozsiodłanie zwierząt.

- Uwielbiam go. - jęknąłem, odprowadzając wzrokiem przyjaciela. - Pomożesz mi, Loueh?

Spojrzałem na szatyna, który wprowadził Apacza do boksu. Skinął głową i szybko rozsiodłał srokacza, następnie przejmując ode mnie Dingo, karego wałacha. Wspólnymi siłami daliśmy radę szybko się z tym uporać. Odkładałem ostatnie siodło na stojak, gdy poczułem jak ktoś obejmuje mnie w pasie.

Odwróciłem głowę i zauważyłem szatyna. Przytulił się do mnie mocno. Przekręciłem się tak, że teraz stałem do niego przodem. Sam go również do siebie przygarnąłem, głaszcząc po plecach. Louis był ogromną przylepą i do takich sytuacji już dawno przywykłem. Czasami po prostu chciał się poprzytulać.

- Głodny? - zapytałem, gdy się nieco odsunął.

- Tak, jak wilk. - uśmiechnął się szeroko.

Dołączyliśmy do pozostałych w jadalni  chwilę później. Wolne miejsca już na nas czekały. Zajęliśmy je i nałożyliśmy sobie jedzenie na talerze. Po posiłku zostaliśmy już w domu. Niall skarżył się na pieczenie skóry przez zbyt długie opalanie się. Anne dała mu jakiś krem, którym od razu się wysmarował. Potem nie chciał wychodzić, bo jak stwierdził - obraził się na słońce.  Tak o to znaleźliśmy się w salonie, oglądając jakiś mało ciekawy film. Głownie rozmawialiśmy. Louis siedział oparty o mnie  i przysłuchiwał się rozmowie. Co jakiś czas wplatał coś do rozmowy. Był trochę wyciszony, co mnie zdziwiło, bo rano kipiał energią. Może rzeka zabrała mu resztki sił?

Po kolacji Niall już musiał jechać. Pożegnał się z nami i oznajmił, że kradnie ten cudowny krem na poparzenia słoneczne. Zaśmiałem się tylko, życząc miłego wieczoru. Louis poszedł się wykąpać, a ja w międzyczasie czytałem książkę. Gdy skończył, sam ruszyłem do łazienki.

Wróciłem po kilku minutach. W pokoju świeciła się lampka nocna. Myślałem, że chłopak usnął, ale okazało się, że  tylko leżał. Usiadłem przed nim i popatrzyłem na jego twarz, szukając odpowiedzi na jego zmianę humoru.

- Co się dzieje? - zapytałem, gładząc kciukiem jego policzek.

- Dziś wspominałeś, że chciałbyś się kochać. - powiedział cicho. - I ja...

- Skarbie... - westchnąłem. - Nie chciałem, abyś poczuł się przez to źle.  To przez to byłeś taki zamyślony? Przecież powiedziałem ci, że nie zrobię nic, co ci się nie spodoba i na co nie będziesz miał ochoty, nie musimy. Dopiero gdy będziesz gotowy, to...

- Ale ja... chciałbym. - powiedział, rumieniąc się wściekle. - Chciałbym spróbować, ale nie wiem co mam robić. - popatrzył na mnie błyszczącymi oczami.


><><><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Rozdział sprawdzany na szybko.

Te błędy na wattpadzie są denerwujące. Myślę nad przeniesieniem się na inną stronę, ale nie wiem jeszcze gdzie.

Miłego wieczoru!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><><><



Lonely Cowboy ~Larry ❌Where stories live. Discover now