3. On był taki od zawsze

2.9K 424 335
                                    


><><Louis><><


Praca na ranczu nie była wcale taka ciężka. Cieszyłem się, że Dan dał mi szansę. Gdyby nie on, to pewnie błąkałbym się po farmach, szukając jakiegokolwiek zatrudnienia. Dziś pomagałem przy zaganianiu cielaków. Jak zwykle dzień był gorący. Żar lał się z nieba, ale nie było tak źle. Przez te kilka dni poznałem większość pracowników. Niektórzy byli mili, ale trafiały się i gorsze charaktery. Najbardziej zaprzyjaźniłem się z Zaynem. Był to dwudziestolatek. Posiadał czarne włosy i brązowe oczy. Chodził w koszuli i jeansach, jak zresztą wszyscy mężczyźni na ranczu. Nauczył mnie kilku przydatnych rzeczy, takich jak na przykład rzucanie lassem. Szło mi całkiem dobrze.

Usłyszałem głośne śmiechy. Oderwałem się od pracy i spojrzałem w bok. W naszą stronę jechało dwóch chłopców. Od razu rozpoznałem Nialla i Harry'ego. Jechali konno i rozmawiali ze sobą. Wyglądali na szczęśliwych. Gdy lodowate spojrzenie Stylesa padło na mnie, spuściłem głowę. Już po pierwszym dniu wiedziałem, że nie zostaniemy przyjaciółmi. Uważał mnie za gorszego i za wszelką cenę trzymał blondyna z dala. Naprawdę chciałem zakolegować z zielonookim. Niestety było to niemożliwe. Powiedział, abym się do niego nie odzywał i nawet nie próbował zaczepiać jego przyjaciela. Zrozumiałem. Nie chciałem narobić sobie kłopotów. Nieraz oglądałem jak się razem bawili. Czasami zabierali konie i ścigali się, śmiejąc przy tym głośno.  Ja wtedy stałem i patrzyłem, zastanawiając się co było ze mną nie tak.

- Louis? - usłyszałem swoje imię.

Odwróciłem się do osoby, która mnie zawołała. Był to czarnowłosy. Patrzył na mnie nieodgadnionym spojrzeniem. Otworzyłem bramkę, aby mógł wprowadzić tam kolejnego cielaka. Odłączanie młodych od matek było ciężkim zajęciem.

- Znów Harry, co? - zagadał.

- Nie. - pokręciłem głową. - Zamyśliłem się chwilkę. Ile jeszcze zostało?

- Trzy byczki. - odparł, zdejmując skórzane rękawice.

Przetarł pot z czoła i oparł się o ogrodzenie. Zaczerpnął nieco tchu i sięgnął po butelkę wody. Sam siedziałem na płocie i otwierałem bramkę w odpowiednim momencie.

- Nie przejmuj się nim. - powiedział Zayn po chwili.

- Kim? - zapytałem, udając, że nie wiem o co chodzi.

- Wiem, jak on cię traktuje. - kontynuował. - Ale on był taki od zawsze.

- Długo go znasz? - popatrzyłem na niego uważnie.

- Odkąd tu pracuję. Ze trzy lata? - zastanowił się przez chwilę. - Świata nie widzi bez swojego wuja. Dan nie jest taki święty na jakiego wygląda.

- Dla mnie jest miły. - zdziwiłem się.

- Dobra, wracajmy do pracy. - klasnął w dłonie i założył znów rękawice.

Spojrzałem w stronę, gdzie wcześniej widziałem chłopaków. Już ich tam nie było. Skupiłem się na zadaniu. Do końca dnia było jeszcze kilka godzin. Gdy sprzątałem boksy, usłyszałem kroki. Odwróciłem się i zauważyłem Nialla. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech. Chyba zawsze był taki uśmiechnięty.

- Idziemy popływać w rzece, chciałbyś z nami pójść? - zapytał uprzejmie.

- Mam jeszcze dużo pracy. - odparłem. - Ale dziękuję, że o mnie pomyślałeś.

- Harry to okropny zazdrośnik. - zaśmiał się. - Boi się chyba, że zabierzesz mu przyjaciela.

- Z tego co mi wiadomo nie mam tego w planach. - zaśmiałem się.

- Pomogę ci. - powiedział, zanim zdążyłem zaprotestować.

Wziął widły i pomógł mi wyrzucać nawóz na taczkę.  Powiedziałem, aby to zostawił, że sobie poradzę, ale się uparł. Byłem mu wdzięczny za pomoc. Przez chwilę pracowaliśmy w ciszy. Niall zaczął  mnie zagadywał, więc rozmawialiśmy. Okazał się bardzo miłą osobą. Opowiadał o sobie i zielonookim. Znali się  od zawsze. Jego rodzice mieli małą farmę, ale przyznał, że woli tu przychodzić niż pomagać ojcu. Tutaj zamiast pracować włóczył się ze Stylesem od rana do nocy. Gdy miał zaczynać opowiadać kolejną śmieszną historię, usłyszeliśmy wołanie. To z pewnością był Harry.

- Co ty tu robisz?! - zawołał do przyjaciela, mrużąc na mnie oczy. - Mieliśmy popływać.

- Pomagam Louisowi. - odparł.

- Kazałeś mu wykonywać za siebie twoje obowiązki? - warknął, zwracając się do mnie.

- Uspokój się Hazz. - powiedział blondyn. - Sam zaoferowałem mu swoją pomoc. Jeśli ty też się przyłączysz, to będziemy mogli pójść wszyscy razem popływać.

- Nie będę mu pomagał. Skoro chce mieszkać pod moim dachem, niech zapracuje. - mruknął. - Ty też nie będziesz mu pomagał.

- Co się z tobą dzieje, Harry? - blondyn popatrzył na swojego przyjaciela. - Przecież zawsze byłeś miły.

- Idziemy, Niall. - zignorował jego słowa i ruszył  kilka kroków w stronę wyjścia.

- Nigdzie nie idę. - powiedział. - Zostaję z Louisem.

- Jak chcesz. - mruknął.

Poprawił swój kapelusz i wyszedł z budynku. Zostaliśmy znów we dwóch. Spojrzałem niepewnie na blondyna. Nie chciałem, aby przeze mnie stracił przyjaciela.

- Idź za nim. - powiedziałem. - Przyjaciel cię potrzebuje.

- Właśnie obok niego stoję. - odparł spokojnie.


><><><><><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje!

Jak ktoś zauważył, to w mediach dodałam filmik w westernowym klimacie ^

Chcecie, abym co jakiś czas wstawiała coś podobnego?

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><><><><><><><><><


Lonely Cowboy ~Larry ❌Where stories live. Discover now