24. Miałeś zrobić wszystko co powiem

2.6K 389 314
                                    


><><Harry><><


- Idź za nim. - odezwał się Liam.

- Co? - zapytałem, wybudzając się z transu.

- Idź za swoim chłopakiem. On ciebie teraz potrzebuje.

- Za kim? - zaśmiałem się. - Wybacz, ale nie jestem ciotą.

- Myślałem, że ty i Louis...

- To źle myślałeś. - warknąłem i wyminąłem go.

Wyszedłem ze stajni. Zignorowałem wołanie chłopaka. Udałem się do domu. Na śniadaniu nie było Liama ani Louisa. Zapewne ten starszy go pocieszał. Pewnie Tomlinson nie wytrzyma i powie mu wszystko. Ale chyba nic to już nie zmieni. W końcu Payne powiedział całą prawdę o tym, że nie kocha niebieskookiego. Było mi go trochę żal, ale tylko trochę. Gdy skończyłem jeść podniosłem się od stołu i wyszedłem z domu. W moją stronę kierował się Payne. Wyglądał na zamyślonego i gdyby nie to, że stałem w wejściu, to pewnie by mnie nie zauważył.

- Co z nim? - zapytałem  z ciekawości.

- Ty powinieneś wiedzieć najlepiej. Wszystko mi powiedział. - odparł. - Jesteś okropny, Styles. Louis jest wrażliwy, a ty go ranisz.

- Nie zapominasz się czasem? Pracujesz dla mnie. - powiedziałem z wymuszonym uśmiechem.

- Dla twojego ojca, nie dla ciebie. - podkreślił i mnie wyminął.

Wszedł do budynku, zamykając za sobą drzwi. Zgrzytnąłem zębami i spojrzałem na stajnię. Tomlinson prawdopodobnie wciąż się tam znajdował. Skierowałem więc swe kroki w tamtą stronę.  W stajni panowała cisza. Większość zwierząt znajdowało się na zewnątrz. Przeszedłem prawie cały korytarz, aż w końcu znalazłem chłopaka. Siedział na snopku siana i naprawiał zepsute grabie.

- Ich nie da się naprawić. - powiedziałem.

- Tak samo jak ciebie. - odparł. - Jesteś zepsuty do szpiku kości.

- Jesteś na mnie zły? - zapytałem.

Nie odpowiedział. Owszem, to pytanie było głupie. Oczywiście, że chłopak mnie nienawidził. Na jego policzkach widziałem zaschnięte łzy, ale już nie płakał. Nawet na sekundę na mnie nie spojrzał. Skupiony był na swoim zajęciu. Westchnąłem cicho i przez chwilę milczałem.

- Powinieneś coś zjeść. Jesteś strasznie chudy i nie będzie z ciebie żadnego pożytku na ranczu.

- Jakbym w ogóle cię obchodził. - mruknął cicho.

Odłożył grabie i wstał. Bez zbędnego słowa przeszedł obok mnie.  Złapałem go za rękę. Nieznacznie zadrżał, ale się zatrzymał. Zanim coś powiedziałem, on zaczął pierwszy.

- No tak, zapomniałem. - westchnął. - Jakie jest moje pierwsze zadanie? Mam wypolerować ci buty, czy pozamiatać całe podwórze?

- Ja...

- Jeśli się nie zdecydowałeś, to mnie puść. - spojrzał na moją dłoń, owiniętą wokół jego przedramienia. - Muszę zająć się pracą.

Puściłem go i spojrzałem jak odchodzi. Zanim jeszcze wyszedł z budynku, podbiegłem do niego. Udawał, że mnie nie widzi.

- Posprzątasz u mnie w pokoju. - zdecydowałem.

Skinął tylko niechętnie głową, ale posłusznie ruszył za mną. W drzwiach przepuściliśmy czterech pracowników, którzy spieszyli się do swoich obowiązków. Gdy znaleźliśmy się w środku, skierowałem się na górę. Louis szedł za mną. Patrzył pod nogi i nic nie mówił.

Otworzyłem właściwe drzwi, które były od mojego pokoju. Wszedłem pierwszy, a chłopak za mną. Zamknąłem za nami. Szatyn niepewnie rozejrzał się po sypialni. Jego wzrok padł na półkę z książkami.

- Lubisz czytać książki? - zapytałem, siląc się na uprzejmy ton głosu.

- Powiedz mi tylko co mam robić. Chcę jak najszybciej skończyć  i stąd wyjść. - odparł.

Westchnąłem cicho i wskazałem na szafę. Sam położyłem się na łóżku. Zdjąłem kapelusz i położyłem go przed sobą. Szatyn skinął głową i podszedł do mebla. Otworzył i spojrzał na istny bałagan. Wszystkie moje spodnie były zmieszane z koszulami.

- Posegreguj i poskładaj. - powiedziałem, ani na chwilę nie spuszczając z niego wzroku.

Wyciągnął wszystko z szafy. Większość ubrań sama spadła na podłogę, gdy tylko ją otworzył. Ściągnął kapelusz, kładąc go na biurku. Podwinął lekko rękawy i zabrał się do roboty.

Obserwowałem każdy jego ruch. Gdy schylał się po koszulę, gdy ją składał, a następnie chował w szafie. Przywiązywał dużą wagę do tego zadania. Spodziewałem się raczej, że zrobi to niedbale, aby jak najszybciej sobie stąd pójść.

Po dwóch godzinach składania  ubrań i sprzątaniu pokoju w końcu skończył. Nigdy nie miałem tu tak czysto. Ułożył nawet książki według autora.

- Jeśli to wszystko, to już pójdę. - sięgnął po swój kapelusz, który nałożył na głowę.

- Nie wszystko. - powiedziałem.

-  Harry... Ja naprawdę mam sporo obowiązków na zewnątrz. - mruknął.

- Niech będzie. - stwierdziłem, podrywając się z łóżka.  - Sprzątniesz tylko jeszcze stół w jadalni.

Zacisnął zęby i tylko pokiwał głową. Zeszliśmy na dół. Panowała cisza i spokój. W jadalni chyba już nikogo nie było. Oczywiście się nie myliłem. Moja matka nie zdążyła posprzątać talerzy i niezjedzonego jedzenia.

- Siadaj. - powiedziałem, zajmując jedno z krzeseł.

- Posprzątam to i już mnie nie ma.

- Powiedziałem siadaj. - uniosłem odrobinę swój ton głosu.

Popatrzył na mnie niechętnie i zajął dwa krzesła dalej. Przewróciłem na to oczami.

- Przecież cię nie zjem. - westchnąłem.

Niechętnie przesiadł się bliżej. Spojrzał na mnie uważnie, jakby szukał jakiegoś podstępu. Podałem mu czysty talerz i sztućce.

- Jedz. - dodałem tylko, kładąc przed nim miskę z sałatką warzywną.

- Nie jestem głodny. - mruknął i odsunął to od siebie.

- Nie pytałem cię, czy chcesz. Masz zjeść, bo ja tak chce. - zauważyłem. - Chyba nie chcesz, aby ktoś poznał twój sekrecik? Miałeś zrobić wszystko co powiem, zgadza się?


><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Rozdział napisałam już wczoraj, ale nie miałam siły na sprawdzenie i dodanie.

Jest za to dzisiaj ^^

Miłego dnia! ♥

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><

Lonely Cowboy ~Larry ❌Där berättelser lever. Upptäck nu