45. Na sto procent hazzowatej miłości

2.4K 379 544
                                    


><><Louis><><


- Harry, ja naprawdę nie mam czasu. - westchnąłem.

- Nie dokończyliśmy naszej rozmowy. - zauważył.

- Jesteśmy spóźnieni. Wszyscy już wyruszyli w drogę powrotną, a my wciąż tu stoimy.

- A spieszy ci się gdzieś? - zapytał z uśmiechem.

Znajdowaliśmy się przy ogrodzeniu na pastwisku. Przed chwilą zapędziliśmy bydło i mogliśmy już wracać. W zasadzie to wszyscy odjechali i zostaliśmy tylko my. Może jeszcze te ryczące krowy, ale mniejsza. Nawet Clifford podążył za Desem i mnie olał. Niewdzięcznik jeden... a tylko będzie chciał stek...

Odwróciłem się teraz do Harry'ego plecami i ruszyłem w stronę Apacza. Od kilu tygodni zacząłem na nim jeździć. Był dobrym wierzchowcem. Wiele razy z Harrym wybieraliśmy się na przejażdżki.

Zanim zdążyłem podejść do srokacza, poczułem owijającą się wokół mnie linę. Odwróciłem głowę w stronę zielonookiego. Stał kilka metrów dalej z szerokim uśmiechem. Przewróciłem oczami, kiedy zaczął mnie do siebie przyciągać. Zarzucił na mnie lasso!

- Ładnie to tak ode mnie uciekać? - zapytał.

- Nie uciekałem, tylko mieliśmy już jechać, Hazz. - zauważyłem.

- Mamy czas. - oznajmił i przyciągnął mnie do siebie, wpijając w moje usta.

Z początku delikatny pocałunek przerodził się w walkę o dominację naszych języków. Owszem, uwielbiałem go całować, ale czasami robił to za często. Krępowałem się przy pracownikach. Wciąż jeszcze widok całujących się chłopaków wywoływał sensację. Nie wszyscy są tolerancyjni, dlatego wolałbym się z tym tak nie obnosić. Ale Harry nie baczył na to. Często pokazywał czyj jestem i nawet nieraz zazdrosny był o Nialla. Pewnego dnia i Zayna osądził o to, że chce mnie w sobie rozkochać, co było niedorzeczne.

- Zawsze chciałem to zrobić. - przyznał dumnie.

- Złapać mnie na lasso czy pocałować? - zaśmiałem się.

- Jedno i drugie. - uśmiechnął, liżąc mnie po nosie.

- Fu... - zachichotałem i próbowałem się wytrzeć.

Złapał moją dłoń i złączył nasze palce razem. Nachylił się nade mną i ponownie pocałował. Lina opasająca mnie w pasie spadła na dół. Ale nie przejmowałem się do czasu, aż zielonooki popchnął mnie do tyłu. Lina zaplątała mi się o kostki i poleciałem na plecy, ciągnąć przy okazji zielonookiego. Upadł na mnie, przez co jęknąłem.

- Oops! - zawołał rozbawiony.

- Hi! - zaśmiałem się.

- Teraz chyba się nigdzie nie ruszysz, jesteś na mnie skazany. Na sto procent hazzowatej miłości.

- Bardzo ciężkiej, hazzowatej miłości. - zauważyłem.

- Nie marudź. - mruknął i złączył nasze usta w pocałunku.

Przeturlał się na bok i teraz to ja na nim leżałem. To mi bardziej odpowiadało. Poczułem jego ręce pod swoja koszulą. Spojrzałem na niego i zauważyłem, jak się waha. Uśmiechnąłem się tylko i pocałowałem w nos. Kontynuował ruch dłońmi i teraz zataczał tam małe kółeczka. To było bardzo przyjemne. Przyłożyłem policzek do jego klatki piersiowej i słyszałem jego bicie serca. Przymknąłem oczy, poddając się chwili. Leżeliśmy tak trochę czasu.

- Ej, nie śpij! - połaskotał mnie, na co otworzyłem oczy i wybuchnąłem śmiechem.

- Nie śpię. - odparłem. - Ale jesteś wygodny i nie chce mi się wstawać.

- To jak wrócimy na ranczo to poleżymy tak sobie do wieczora, co ty na to?

- Brzmi świetnie. - powoli zacząłem się z niego podnosić.

Uniemożliwił mi to, przytulając do siebie. Nigdy przedtem nie wiedziałem, że Harry uwielbiał ciągle się przytulać. Robił to non stop. Westchnąłem ciężko, gdy przydusił mnie do siebie mocniej, pozbawiając tlenu.

- Zaraz mnie udusisz. - poinformowałem go. - Do kogo będziesz się wtedy przytulać?

- Nigdy bym nie zrobił ci krzywdy, słoneczko. - zapewnił, skradając całusa w policzek.

Poczułem jego dłonie na pośladkach. Przeszły mnie ciarki, ale nie zareagowałem. Harry uznał to za pozwolenie, ponieważ wciąż powoli sunął dłońmi. Potem zaczął je ugniatać i to nie było zbyt przyjemne, przynajmniej nie dla mnie. Sięgnąłem dłonią i położyłem ją na jego dużych dłoniach. Od razu zaprzestał swoich ruchów. Spojrzał na mnie i wystarczyło tylko to, aby zrozumiał. Zabrał swoje ręce i przeniósł je wyżej.

- Przepraszam. - szepnął cicho i uspokajająco gładził moje plecy.

- Nic nie szkodzi, Hazz. - zapewniłem.

- Gdybym robił coś nie tak to od razu mi powiedz. - pogładził teraz kciukiem mój policzek. - Uśmiechnij się, promyczku.

- Jesteś kochany, Hazz. - uśmiechnąłem się szczerze. - Ale muszę z tobą porozmawiać.

- Nie może to zaczekać? Jest tu tak dobrze...

- To bardzo ważne, Harry. - podniosłem się nieco na jego klatce piersiowej. - Bardzo.

- W porządku. - skinął głową i podniósł się razem ze mną.

Siedziałem teraz między nogami, opierając o pierś zielonookiego. Przytulił mnie do siebie, obejmując w pasie. Wtuliłem się w niego bardziej. Spojrzałem przed siebie, widząc płynącą rzekę. Próbowałem pozbierać myśli. Czułem, jak serce bije mi mocniej i denerwowałem się.

- Zanim mnie ocenisz, proszę wysłuchaj mnie do końca. - popatrzyłem na niego. - To bardzo ważne, Harry.


><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Jak tam minął wam dzień, robaczki?

Cieszycie się na powrót do szkoły? ^.^

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><><><><

Lonely Cowboy ~Larry ❌Where stories live. Discover now