15.Inteligentniejszy niż jego właściciel

2.6K 381 201
                                    


><><Louis><><


Rano byłem wykończony. Zwlekłem się z łóżka i sięgnąłem po wczorajsze ubrania. Szybko je na siebie naciągnąłem i byłem gotowy do pracy. Dan musiał już wyjść, ponieważ nie było go w domu. Skorzystałem z toalety, przemyłem twarz i poprawiłem włosy. Byłem zdziwiony, gdy okazało się, że przyszedłem punktualnie na śniadanie. Zająłem to miejsce co zawsze.  Dziś nie było największego głodomora - Nialla.

- Jak ci się udało podejść do tego konia? - zapytał Des, popijając herbatę.

- Zmęczyłem go. - powiedział zadowolony drugi z braci. - Był potulny jak baranek.

- O czym rozmawiacie? - wtrącił Harry, który pojawił się  teraz w jadalni.

- O tym koniu, którego wczoraj złapaliśmy. - odparł  jego ojciec. - Wiesz, że Dan sobie z nim poradził?

- Naprawdę? - zdziwił się. - Ty go opatrzyłeś i nie zrobił ci krzywdy?

Odsunął sobie krzesło i na nie usiadł. Nalał sobie soku do szklanki i spojrzał na mnie, chwilę się nad tym zastanawiając. Gdy Dan to potwierdził, Harry jedynie się uśmiechnął.

- To Louis. - powiedział, czym zaskoczył wszystkich. - Widziałem wczoraj  jak opatrywał tego konia. Było ciemno, ale z pomocą latarki mu się udało.

Dan zamilkł i spojrzał ze zmarszczką na czole na zielonookiego. Chwycił kubek i napił się swojej kawy. Następnie spojrzenie przeniósł na mnie. Aż mnie zmroziło. Spuściłem wzrok na swoje pieczywo znajdujące się na talerzu. Może jak wytłumaczę to nieporozumienie to da mi spokój i może nawet polubi? Zapewne oberwałbym za to, że ośmieszył się przy wszystkich...

- Jak to zrobiłeś? - zainteresował się Des.

- Pomógł mi Dan. - odezwałem się niepewnie. - Trzymał konia i ja szybko go opatrzyłem. Gdyby nie on, to pewnie by nam się nie udało.

Uniosłem niepewnie wzrok na Harry'ego. Patrzył na mnie nie dowierzając. Zapewne zastanawiał się czemu skłamałem. Chciałem mieć po prostu spokój. Czy to było ważne kto to zrobił? Orderu za to i tak nie dostanę.

- Jestem pod wrażeniem. - skwitował Des. - A jak z twoja ręką, bracie?

- Już lepiej. - mężczyzna rozpromienił się i kontynuował luźną rozmowę z której się wyłączyłem.

Zjadłem śniadanie i chyba po raz pierwszy opuściłem stół najwcześniej. Zabrałem jeszcze jabłko, chowając je do kieszeni. Podziękowałem za posiłek i wyszedłem na dwór. Ruszyłem do młodego konia, który wciąż przebywał w zagrodzie. Wszedłem do niego i podałem przepołowione wcześniej jabłko. Podszedł do mnie powoli i obwąchał dłoń. Po chwili złapał za owoc i zjadł je ze smakiem. Poklepałem go po szyi i lekko się uśmiechnąłem.

- Dlaczego? - usłyszałem znajomy głos.

Spojrzałem na zielonookiego, który opierał się o wysokie ogrodzenie. Poprawił swój kapelusz, który zachodził mu na oczy.  Zwilżył usta językiem i wpatrywał się we mnie uważnie.

- Po co skłamałeś? - dodał, gdy się nie odzywałem.

- Nie twoja sprawa. - mruknąłem.

- To chociaż jak to zrobiłeś? - dopytał.

Przeskoczył ogrodzenie i znalazł się w środku. Powoli do nas podszedł. Wyciągnął dłoń, aby zwierzę mogło się z nim zapoznać. Srokaty ogierek trącił go w rękę i parsknął. Widziałem jak na twarzy Harry'ego pojawia się lekki uśmiech.

- On się po prostu bał. - wzruszyłem ramionami. - Liny nic nie pomagały i nie zdziczał, jak twierdzili inni. Nie mógłby zdziczeć przez kilka dni, po prostu nam nie ufał. Przegoniłem go trochę i sam wybrał. Jest bardzo mądry.

- Sam do tego doszedłeś?

- Te zwierzęta wcale aż tak bardzo nie różnią się od człowieka. Widać kiedy są wystraszone, zdenerwowane czy spokojne. - powiedziałem. - Mój ojciec miał małą farmę, przy koniach spędziłem więcej czasu niż z kolegami.

- Jeździsz okropnie. - podsumował.

- Co? - zdziwiłem się.

- Podczas ostatniego pędzenia bydła, w czasie którego zszedłem z konia i próbowałem zatrzymać krowę...

- Chyba z niego spadłeś. - zaśmiałem się szerzej na to wspomnienie.

- Niech będzie. - westchnął. - Kontynuując... Jeździsz gorzej niż moja siostra.

- Co ma do tego Gemma? - teraz byłem jeszcze bardziej zdziwiony.

- Strasznie się garbisz. - przyznał. - Umiesz w ogóle pojechać szybciej niż stępem?

- Umiem. - mruknąłem urażony. - Po co w ogóle tu przyszedłeś?

- Chciałem się dowiedzieć dlaczego skłamałeś, ale chyba mi nie powiesz. - wzruszył ramionami. - W takim razie będę się zbierał...

Kierował się do wyjścia, gdy podszedł do niego koń i złapał wargami  za jego kapelusz. Zielonooki odwrócił się nagle i spojrzał zdezorientowany na zwierzę. Odebrał swoja własność i z dumą nałożył na głowę.

- Jest po Indiance, tej  siwej klaczy. - powiedział po chwili. - To mój koń, Apacz. - wskazał na srokacza.

- Inteligentniejszy niż jego właściciel. - powiedziałem pod nosem.

- Co mówiłeś? - zmrużył na mnie oczy.

- Nic. - westchnąłem i udałem się zaraz za nim.

Obowiązki same się nie wypełnią. Dziś miałem pomagać przy bydle, więc na pewno sobie nie odpocznę. Zamknąłem bramkę za nami i jeszcze raz spojrzałem na zwierzę.

- Jest twój. - powiedział, zanim ruszył przed siebie. - Mam Blacka, wiec możesz go zatrzymać.


><><><><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki?

Do jeźdźców - Porucznik bardzo poleca join-up przy pracy z końmi. (To takie coś co zastosował Loueh, prościej można to nazwać przeganianiem). Sprawdza się w najgorszych przypadkach!

*****

Tak więc jak zauważyliście lub nie, planuję kolejne ff. ^^

Będzie ono o tematyce A/B/O, o wilkołakach.

Jeszcze czegoś takiego nie widziałam, więc jestem ciekawa jak mi to wyjdzie, bo to będzie... inne niż moje wszystkie prace.

Dziękuję z gwizdki i komentarze!

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><><><><><><><><

Lonely Cowboy ~Larry ❌Место, где живут истории. Откройте их для себя