37. Lubię cię, Harry

2.8K 392 232
                                    


><><Louis><><


Obudziłem się jako pierwszy. Spojrzałem na Harry'ego, który smacznie sobie spał. Lewą rękę owiniętą miał wokół mojego pasa. Przywykłem już do tego. Nie przeszkadzał mi jego dotyk czy obecność. Dobrze było wiedzieć, że komuś na tobie zależy. Zielonooki codziennie to okazywał. Ciągle za mną chodził.  Zaczynałem mieć tego powoli dość. Na szczęście Anne mu to wypomniał i dopiero po jej słowach się uspokoił. Gdy ja mu to mówiłem, to nic sobie z tego nie robił.

Uśmiechnąłem się teraz lekko i delikatnie dłonią odgarnąłem  kosmyk włosów, który zachodził mu na oczy. Jednakże nie zabierałem ręki. Dotknąłem nią ciepłego policzka zielonookiego. Opuszkami palców badałem teksturę skóry. Była gładka  i delikatna. Uniosłem się na łokciu  i pocałowałem go w policzek.

- Cóż to za miła pobudka? - odezwał się, uśmiechając szeroko.

Dopiero teraz otworzył oczy. Spojrzał na mnie uważnie. Odsunąłem się i ponownie opadłem na poduszkę.  Styles poderwał się z łóżka i teraz zawisnął nade mną.  Za każdym razem gdy patrzyłem w zielone tęczówki czułem się jak w domu. Wiedziałem, że mogłem mu  ufać.

Nasze początki nie były za dobre. Między nami była nienawiść, zazdrość, które z czasem zmieniały się we wzajemne zaufanie i przyjaźń. Bałem się tego, że mógłbym pomylić się co do Harry'ego, że kiedy stracę czujność wbije mi nóż w plecy. Nie chciałem znów cierpieć, dlatego też z niczym się nie spieszyłem. Myślałem, że Styles będzie nalegać na to, abyśmy byli razem, ale on dał mi czas, pozwolił wybrać. Nie zmusił mnie do pokochania siebie poprzez słowa. Cały czas okazuje mi swoją miłość poprzez czyny i... chyba zaczynam powoli się w nim zakochiwać.

Harry nie był brzydki, wręcz przeciwnie! Był bardzo przystojny i wydawało mi się, że pod każdym względem perfekcyjny. Tak było do czasu, aż nie poznałem jego charakteru, tej drugiej strony. Pomimo tego zielonooki nie był zły. Każdy posiadał wady, nikt nie był doskonały. Przez te kilkanaście dni poznałem Harry'ego na nowo. Dużo rozmawiamy. Przebywamy ze sobą całe dnie i uczymy o sobie czegoś więcej.

Najzabawniejsza była reakcja Nialla, gdy nas zobaczył. Harry siedział w pokoju na łóżku, gdy ja wyszedłem z łazienki. Nie wiedziałem, że mamy gościa. Blondyn musiał stać przy oknie, ponieważ go nie zauważyłem. Podszedłem do Styles i objąłem go za szyję, powalając na materac. Uwielbiałem przytulanie, nie było nic lepszego niż jego duże dłonie, które cię przyciągają do ciepłej klatki piersiowej. Z moich ust uleciał głośny chichot. Blondyna zauważyłem dopiero wtedy, gdy stanął przed nami.

Wydawało mi się, że jego szczęka dotknęła aż do podłogi. Po prostu stał i patrzył  na nas, jakby zobaczył kosmitów. Nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa. Następnie oczywiście chciał wyjaśnień. Najpierw jednak musiał ochłonąć i przetrawić informacje. Później wyrzucał sobie, że przegapił tak ważne wydarzenie, jakim było pogodzenie się zielonookiego ze mną. Akurat wtedy był u wuja i nie mógł przyjechać.  Przez kilka godzin zadręczał nas pytaniami. Dowiedział się oczywiście wszystkiego. Uratowała nas Anne, która zapytała się, czy chcemy spróbować ciasta. To przerwało kolejną lawinę pytań. Blondyn postawił sobie nowy cel,  którym była degustacja słodkości.

- Jakie plany na dziś, Lou? - zapytał teraz Styles i schylił się, by pocałować mnie w nos.

Zrobiłem zeza patrząc na niego. To go rozbawiło. Po chwili do moich uszu dotarł szczery śmiech. Poczułem dłonie Harry'ego na swoim ciele. Zaczął mnie łaskotać. Wiłem się pod nim niczym węgorz. Nie potrafiłem od niego uciec. Aż  popłakałem się  ze śmiechu. Przestał dopiero chwilę później. Jeszcze raz złożył pocałunek, tym razem na moim czole.

- To jak? - dopytał.

- Zapytam się Desa, czy nie ma nic dla mnie do roboty. - odparłem. - Muszę zacząć coś w końcu robić.

- Już dużo zrobiłeś.  - powiedział. - Zmieniłeś mnie. Nigdy nie sądziłem, że tak szybko stanę cię innym człowiekiem. Pewnie myślisz, że to niemożliwe zmienić się aż tak bardzo w krótkim czasie,  ale naprawdę tak się stało. Przez chwilę pomyślałem, że nie żyjesz. To było okropne. Ale nie mówmy już o tym. Kocham cię, słońce. - położył się obok mnie, wtulając swoją twarz w zgięcie mojej szyi.

Przymknął oczy i nastała długa cisza. Spojrzałem w sufit nad nami. Przez chwilę myślałem, że zielonooki zasnął, ale się myliłem. Poczułem jak łapie moją dłoń w tą swoją większą. Splótł razem nasze palce, które lekko ścisnął.

- Lubię cię Harry. - powiedziałem cicho. - Naprawdę... lubię.

Nie potrafiłem odpowiedzieć mu tym samym. Chciałbym, ale nie dałem rady. Słowa nie chciały opuścić moich ust. Spojrzałem na niego niepewnie. Wciąż miał zamknięte oczy, ale poczuł, że się nieco odsunąłem  i na niego patrzę. Po chwili znów się do mnie przybliżył, plącząc nasze nogi ze sobą. Wyglądał jak miś koala. Wolną dłonią przeczesałem jego brązowe włosy. Mruknął cichutko niczym Clifford, gdy drapię go za uszami. Uśmiechnąłem się szeroko i powoli kontynuowałem tę czynność.

Już niedługo. - pomyślałem. Jeszcze tylko kilkanaście miesięcy i stąd wyjadę. Opuszczę to miejsce. Nie chcę tego robić, ale muszę. Nie chcę sprawić, by Harry cierpiał. Sam też nie dam rady dusić w sobie tych wszystkich tajemnic, sekretów. Wiedziałem, że wyjawienie ich, tak samo jak mój wyjazd go zranią,  a tego nie chciałem najbardziej na świecie. Jedynym rozwiązaniem było  to, że musi mnie na nowo znienawidzić. Ale czy tego chciałem?


☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Ten rozdział miał nie wnosić żadnych nowości do fabuły, ale zakończenie samo jakoś się tak ułożyło. ^^

Jak myślicie, co teraz zrobi Lou?

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆

Lonely Cowboy ~Larry ❌Where stories live. Discover now