53. Obok mnie śpi mój ukochany chłopiec

2.5K 363 145
                                    


><><Harry><><


Po kolacji udałem się do swojego pokoju. Nikt oprócz Gemmy i Zayna nie wie, że coś pomiędzy mną i szatynem się stało. Gem nie zna wszystkich szczegół. To od Louisa zależy, kto będzie wiedział o jego tajemnicy. Nikomu jej nie zdradzę.

Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w strój do snu. Tak naprawdę miałem na sobie jedynie szorty, ponieważ było mi gorąco. Zapowiadało się, że lato będzie niezwykle upalne.  Otworzyłem okno, aby wpuścić nieco chłodnego, wieczornego powietrza.  Spojrzałem w kierunku domu nieżyjącego wuja. Zawsze na schodkach widywałem Louisa. Teraz rozumiałem.

Po śmierci Dana budynek przejęli pracownicy. Mieszkało ich tam kilku. Ja nie chciałem więcej tam zaglądać.

To dlatego Louis wolał zamieszkać w rozpadającym się domku myśliwskim, niż w tym budynku. Dopiero teraz wszystko układało się w całość. Żałowałem, że tak późno przejrzałem na oczy. Westchnąłem cicho i odsunąłem się od okna. Skierowałem w stronę łóżka, na które opadłem zmęczony. Zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć, jednak nie mogłem. Kręciłem się na łóżku, aby odnaleźć odpowiednią pozycję. Po kilku minutach zmagania w końcu usnąłem.

Przebudziłem się późno w nocy. Na dworze jak i w pokoju  było ciemno. Sięgnąłem do włącznika i zapaliłem lampkę nocną. Usiadłem na łóżku i przetarłem swoją twarz. Źle spałem. Byłem bardziej zmęczony niż przed tym, jak się położyłem.  Postawiłem stopy na podłodze i skierowałem do drzwi. W całym domu panowała cisza. Ostrożnie ruszyłem w stronę schodów, by pójść do kuchni. Czasem szklanka ciepłego mleka pomagała mi zasnąć.  Jeden stopień zaskrzypiał i na chwilę stanąłem bojąc się, że mogłem kogoś tym obudzić. Gdy upewniłem się, że nikogo nie słychać, zszedłem na dół.

Zdziwiłem się, widząc zapalone światło w kuchni. Może Gem znów pogrążyła się w lekturze i zamiast pójść czytać do swojego pokoju, siedziała na krześle przy stole? Okazało się, że to nie dziewczyna, a chłopak. Konkretnie Louis. Nachylał się nad kubkiem herbaty. Wyglądał blado. Oczy miał załzawione, co było sprawką kataru.  Akurat teraz kichnął i od razu sięgnął po chusteczkę.

- Na zdrowie. - powiedziałem.

Usiadłem naprzeciwko niego. Przyglądał mi się w milczeniu. W końcu postanowił upić nieco gorącego płynu.

- Dlaczego nie śpisz? - zapytałem.

- Katar mnie udusi. - odparł jedynie. - Poza tym przez ciągłe kichanie i kaszel budzę Zayna. On jest zmęczony po całym dniu pracy i nie chcę być powodem jego niewyspania.

- Dlatego siedzisz w kuchni? - zastanowiłem się. - Było przyjść do mnie.

- Niby po co? - spojrzał na mnie dziwnie.

Wzruszyłem tylko ramionami. Było wiele rzeczy, które moglibyśmy razem porobić. Ale zapomniałem przecież, że miałem nie wtrącać się do jego życia. Robił co chciał.

- Długo tak siedzisz?

- Dwie godziny. - odparł beznamiętnie. - Zrobić ci herbaty?

- Poproszę. - uśmiechnąłem się delikatnie.

Podniósł się z krzesła i poszedł włączyć elektryczny czajnik, by zagotować wodę na herbatę. Postawił czysty kubek i wrzucił do niego torebkę herbaty. Oparł się biodrem o blat i czekał na wodę. Gdy się zagotowała, zaparzył herbatę, którą po chwili postawił przede mną. Sam też dolał do swojej ciepłej wody. Znów zajął miejsce na swoim krześle.

- Dziękuję, Lou. - przybliżyłem do siebie zielony kubek, ogrzewając sobie ręce.

Przez kilka następnych minut rozmawialiśmy o błahych rzeczach. Opowiadałem mu niektóre historie jakie miałem z Niallem. Sam dowiedziałem się nieco o bracie chłopaka. Żal mi było Louisa. Nie wiem jak ja bym się zachował po stracie wszystkich bliskich osób. Tomlinson był dzielny. Jaki trzynastolatek ruszyłby w drogę, od miasta do miasta w poszukiwaniu jakichś drobnych prac? Musiał przecież za coś kupić jedzenie. Ja w jego wieku leżałem przed telewizorem lub straszyłem owce farmerów. To była zabawa. W tym samym czasie ten niebieskooki chłopiec szedł wzdłuż drogi, kilkadziesiąt kilometrów do jakiegoś najbliższego budynku czy człowieka zdany tylko i wyłącznie na siebie.

- Mam w pokoju syrop, który kiedyś przepisał ci lekarz. Oczywiście nowy, bo tamten się nie nadaje. Masz okropny kaszel.  Chodź ze mną, dobrze?

Szatyn niechętnie skinął głową. Dopiliśmy herbatę i już po kilku minutach znajdowaliśmy się u mnie. Kazałem mu usiąść na łóżku. Sam poszukałem w szafce leku. Rzadko sprzątałem i teraz to był plus. Pewnie dawno bym wyrzucił ten syrop, bo nie był mi do niczego potrzebny. Odmierzyłem odpowiednią dawkę i podałem Louisowi.

- Jesteś pewny, że nie potrzebujesz lekarza?

- Nie, Harry. - pokręcił głową. - Jutro pewnie poczuję się lepiej. Masz... chusteczki? - pociągnął nosem.

- Poczekaj chwilkę. - zastanowiłem się gdzie ostatnio widziałem całe ich opakowanie.

Uklęknąłem na podłodze przy Louisie. Zdziwił się nieco, ale nic nie powiedział. Sięgnąłem dłonią pod łóżko i znalazłem kartonowe opakowanie z chusteczkami. Kiedyś mi spadło z szafki i niechcący kopnąłem pod łóżko i nigdy nie znalazłem czasu, aby je stamtąd wyciągnąć.

- Dziękuję. - uśmiechnął się lekko, gdy podałem mu opakowanie. - Będę już szedł...

- Zostań. - złapałem go pospiesznie za nadgarstek. - Znaczy jak chcesz, ale nie musisz wychodzić. Nie mogę zasnąć, więc może pobędziesz jeszcze chwilkę ze mną?

- Nie chcę cię zarazić. - przyznał.

- Nie boję się kataru, Lou. - odparłem. - Po co masz budzić Zayna. Sam powiedziałeś, że był zmęczony.

- Ty też powinieneś spać. - zauważył.

- Ale już mówiłem, że nie mogę. Posiedź chwilkę.

- W porządku. - wzruszył ramionami.

Usiadł wygodnie na łóżku, opierając się o ramę. Zająłem miejsce po drugiej stronie łóżka. Opowiadałem jakieś bzdury, które nie miały żadnego sensu, ale Louisowi to nie przeszkadzało. Zaczął zasypiać. Widziałem, jak próbował walczyć z opadającymi powiekami, niestety na darmo. Gdy usnął, pomogłem mu ułożyć się na łóżku. Pod głowę dałem dodatkową poduszkę. Przynajmniej katar go nie obudzi. Sam też nienawidziłem chorować. Sięgnąłem po koc i okryłem chłopaka aż po samą szyję.

- Tak bardzo przepraszam, Lou. - szepnąłem, delikatnie całując go w rozgrzane czoło.

Przez chwilę przyglądałem się jak śpi. Tęskniłem za tym widokiem. Zgasiłem lampkę dopiero później. Położyłem się obok i zasnąłem. Nie budziłem się w nocy, ani nie wierciłem. Wiedziałem, że obok mnie śpi mój ukochany chłopiec i nie musiałem się o niego martwić.


><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Co tam u was słychać, robaczki?

Dziś wstawiłam również kolejny rozdział na ,,Hell or Heaven". ^.^

Możecie pisać na twitterze co sądzicie o tamtym ff o wilkołakach, używając hasztagu  #wilczkiDS

Miłego dnia! ♥♥♥

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><

Lonely Cowboy ~Larry ❌Where stories live. Discover now