37

299 32 2
                                    

Hamulce mojego Jeepa obudziły  śpiącego Tyler'a na miejscu pasażera. Spojrzał na mnie pół przytomnie, unosząc brwi w niemym pytaniu.  Zerknąłem na jego zakrwawioną skroń. Nie zauważyłem śladu świeżej krwi co mnie choć trochę uspokoiło. Nadal nie wyglądał najlepiej,  since na jego twarzy i rękach zaczęły przybierać tęczowe kolory.  Powiekę u lewego oka miał opuchniętą tak, że niemal nie mógł go otworzyć. Odwróciłem się od niego, ponownie opierając o skórzany fotel. Wgapiłem się w ciemność za przednią szybą  i niemal szeptem zwróciłem się do mojego przyjaciela:

- Nie wiem czy chce jechać do mieszkania, nie wiem czy jestem gotów by zmierzyć się z kolejnym zadaniem.

Tyler westchnął na tyle głośno, że wyczułem w tym poirytowanie.

- Dylan, już o tym gadaliśmy- przyjaciel złapał mnie za ramię, chcąc zwrócić tym moją w uwagę, ale nie spojrzałem na niego. Nadal nie byłem przekonany co do jego szalonego planu przeciwstawienia się tym, którzy grożą nam i naszym bliskim utratą życia. -  Musimy robić to czego gra od nas oczekuje, w przeciwnym razie... sam wiesz.

Według teorii mojego przyjaciela, powinniśmy znaleźć jaką kolwiek wzmiankę o naszych prześladowcach, znaleźć innych graczy lub takich co przeszli grę do końca i przeżyli. Chciał znaleźć agentów zajmujących się sprawą tajemniczej gry SMS, ale przedtem opracować plan polegający na przechytrzeniu kogoś kogo nie mogą znaleźć nawet siły specjalne. Jest gotów zaryzykować nie tyle co nasze życie, a życie najbliższych nam osób. Jednym słowem nie myśli trzeźwo, chce się wyzwolić spod niewoli, ale nie patrzy na ryzyko podejmowanych pochopnie decyzji.

- Tyler, nie możemy ryzykować- spojrzałem mu prosto w oczy. - Obiecaj mi... Nie! Nie przerywaj mi! Obiecaj, że nie zrobisz niczego głupiego czy ryzykownego bez wcześniejszego poinformowania mnie o tym!  Jesteśmy w tym razem, musimy podejmować wszystkie decyzje wspólnie, rozumiesz? Bez głupich błędów, za które mogą inni przypłacić życiem!

Po tych słowach w samochodzie zapanowała cisza na tyle denerwujące i długa, że pomyślałem, iż Tyler mnie nie usłyszał albo nie chciał mnie słyszeć.  Zacząłem wystukiwać palcami rytm mojej ulubionej piosenki o kierownicę. Wiedziałem, że przynajmniej to go zdenerwuje, nie lubił jej.

Usłyszałem ciche pstrykniecie w kieszeni bluzy mojego przyjaciela.  Zerknąłem na niego, domyślajac się, że włączył swoje dziwne urządzenie.

- Wiem, że się boisz, nie ty jeden. Sam jestem totalnie zagubiony bo to co planuje nie jest w stu procentach bezpieczne. Do cholerny nawet w pięćdziesięciu procentach nie jest- Tyler schował głowę w dłoniach by następnie spojrzeć na mnie za długich, zakrwawionych palcy. - Ale między nami różnica jest taka, że ja nie chcę być marionetką w czyimś przedstawieniu.  Chcę kontrolować swoje życie, zacząć robić cokolwiek by mieć szansę przeżyć.  Ty jak na razie nie zrobiłeś nic, ślepo wierzysz komuś o kim nie masz pojęcia. Zrozum, że to też nigdzie cię nie zaprowadzi, siedzenie i czekanie na kolejne zadanie. Ja chociaż walczę.

Patrzyłem mu prosto w oczy i widziałem jego ogromną determinację oraz zawziętość.  Wiedziałem, że nie odpuści tak łatwo. Zarazem mogło nas to zgubić jak i uratować.

-Wiem, że myślisz tak samo, ale ty jesteś przerażony konsekwencjami, ja nie. Jeżeli uda mi się odnaleźć paru graczy, zawrzeć pakt z agentami... Być może nikt więcej nie zginie, nikogo nie narażę, a uratuje nie tylko nas, ale i przyszłych graczy, których nazwiska ktoś wrzucił do puli.

Tyler odwrócił wzrok, kończąc tym samym rozmowę, natomiast ja nie byłem pewny co powiedzieć, ani jaką stronę powinienem obrać. W każdej z nich było to samo ryzyko. Śmierć.

GRA SMS | Dylan O'BRIENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz