Rozdział 17

25 7 4
                                    


Przez okno wpadały promienie zachodzącego powoli słońca. Niebo było pięknie rozświetlone, a komnata przyjemnie ciepła. Chłopak zmrużył nieco oczy i uśmiechnął się błogo. Rozejrzał po pomieszczeniu i zobaczył jeden z portretów na ścianie – portret Daniela. Skrzywił się, miał wrażenie, że z każdą chwilą nienawidzi go coraz bardziej.

Rozległo się pukanie. Maks powoli podniósł wzrok i spojrzał na drzwi. Uśmiechnął się.

Siedział właśnie na tronie swojego ojca, patrząc na leżącą przed nim koronę.

- Kiedyś będziesz moja – wyszeptał z namaszczeniem. – A nawet już jesteś... mój braciszek nie wróci zbyt prędko z tej wyprawy. Ha – zaśmiał się – jeśli w ogóle wróci. – Odczuwał przeogromną satysfakcję. Pomimo tego, że jego brat nie udał się z nim i ojcem na polowanie tego „feralnego" dnia, to wszystko szło dobrze. Wiedział, że pomimo wszystko schwyta w końcu też i Daniela, a może udało się to już wysłanym przez niego mężczyznom. Nie, pokręcił głową. Skoro nie wysłali żadnej wiadomości może spodziewać się najgorszego – jego bratu udało się to przetrwać.

Ponownie rozległo się pukanie. Tym razem głośniejsze i bardziej energiczne.

- Co?! – krzyknął książę. Przewrócił oczami i przejechał dłonią po twarzy.

W drzwiach pojawił się Eryk. Na jego twarzy pojawił się wyraz niezadowolenia. Książę Maks zachowywał się zbyt opryskliwie. Z całą pewnością.

- Ludzie, których wezwałeś już przybyli. Czy życzysz sobie by teraz do ciebie przyszli... panie? – zawahał się nieco przy ostatnim pytanie. Maks na pewno to wyczuł, bo wlepił w mężczyznę rozeźlone spojrzenie. „Jak już będzie po wszystkim, jego jako pierwszego się pozbędę", pomyślał.

- Nie... zawołałem ich tylko po to by sobie postali na korytarzu i zrobili konkurs na najgłośniejsze beknięcie – zironizował chłopak. – Oczywiście, że mają wejść! Jesteś niedorozwinięty, że nie rozumiesz?! Chyba po to ich tutaj przywołałem! – huknął.

Twarz najbliższego służącego ojca Maksa zniknęła na krótką chwilę, a zaraz potem do komnaty wkroczyło dwóch rosłych mężczyzn. Jednemu brakowało włosów, a drugiemu zęba. Maks skrzywił się widząc te jakże „szlachetnie" wyglądające twarze. Lecz ten grymas na jego twarzy nie gościł zbyt długo. Już po chwili zmusił się by obdarzyć gości pięknym uśmiechem.

- Witaj... panie – zwrócił się do Maksa jeden z nich. Miał długie, sięgające ramion brązowe włosy i niski głos. Odznaczał się potężną posturą. Pod jego prawym okiem znajdowała się długa i ciemna blizna. Książę uśmiechnął się na jego widok. „On z całą pewnością dałby sobie radę z moim chuderlawym braciszkiem i jego nienadającym się na rycerza kolegą", pomyślał.

- Yyyy – zawahał się ten bez włosów, a na jego twarzy zagościł wyraz głębokiej zadumy. – Y... królu i władco... ekscelencjo... - posłał zaniepokojone spojrzenie w stronę towarzysza.

- Witajcie – przemówił książę najsłodszym głosem na jaki było go stać. – Miło mi was widzieć, panowie. – Skrzywił się w myślach. „No cóż, pomyślał, wzroku swoim wyglądem to oni na pewno nie cieszą". - Usiądźcie – wskazał nowo przybyłym siedzenia. Sam też to uczynił. Teraz mierzył ich uważnym wzrokiem. „Nie wyglądają na zbyt inteligentnych", podsumował po chwili w myślach. „Przynajmniej ten łysy...", dodał.

- Ja nazywam się Bliźnior... znaczy... tak mnie nazywają – bo to tylko przezwisko, panie. A on – wskazał na łysego kolegę – Czacha. Daj nam zadanie, a z chęcią je wykonamy...

- Mam nadzieję... - zaczął książę. - Bierzesz... sześciu ludzi. Razem z tobą ma ich być siedmiu. Chodzi o atak na księcia Daniela, czeladnika rycerskiego Lucasa i... Wilsona – o nim opowiem wam więcej później. Jak na razie musicie tylko wiedzieć, że jest najbardziej doświadczony z tej bandy przygłupów. A, i jest jeszcze z nimi jasnowłosa dziewczyna. Każdego z panów ma zaatakować dwóch z twojej... bandy. Na dziewczynę wystarczy jeden. Daniela chcę jak na razie żywego. Wilsona też. A jeśli chodzi o rycerza i dziewczynę – to nie ucierpię z powodu ich straty. Powinni teraz znajdować się w Szarych Śniegach. Mają więc nad wami przewagę. Macie ich dogonić jak najszybciej. Wiecie gdzie ich zabrać. – Przez chwilę panowała cisza, po czym książę dodał: - A tak z ciekawości. Powiedz mi, zwą ciebie Bliźnior z powodu blizny, tak?

Mężczyzna zmierzył księcia zdziwionym spojrzeniem.

- Oczywiście, że nie panie. Skąd niby taki pomysł wpadł władcy do głowy? Ekscelencjo...

Maks zmarszczył brwi i wbił uważne spojrzenie w Bliźniora.

- No nie wiem... masz bliznę? – zadał retoryczne pytanie, podnosząc jedną brew.

Mężczyzna spojrzał na księcia jak na wariata.

- Panie! Cóż za bzdury! Ja mam brata bliźniaka! Dlatego tak mnie zwą! Jego przezwisko pochodzi od blizn, bo on ma ich jeszcze więcej niż ja! On jest przywódcą naszej bandy, ale jest już zajęty zbieraniem sił na zlecone przez ciebie zadanie... panie.

Maks westchnął i spojrzał w sufit. „A skąd ci wiedzieli ilu ludzi każę im zebrać?".

- Doskonale! A kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?

- A... kiedyś na pewno by się jakaś okazja nadarzyła.

- Yyyyy... panie? – odezwał się Czacha. – A czy tą dziewczynę to ja sobie mogę wziąć? Bo mama mnie zostawiła, ponieważ stwierdziła, że jestem zbójcą... Przydałaby mi się kobieca ręka... Nie ma kto gotować, nakarmić mój wiecznie głodny żołądek i pobawić się z moim kotkiem – Puszkiem - gdy mnie nie ma.

- Rób co chcesz! – warknął książę. Czacha aż odskoczył słysząc ton głosu z jakim mówił chłopak. – Najważniejsze jest to, aby Daniel i Wilson trafili do twierdzy! Ja też się tam już wybieram! A rycerz w tym czasie ma już sobie leżeć w ziemi! Wyjdźcie już!

Mężczyźni pospiesznie wstali i się ukłonili. Wychodząc Bliźnior rzucił jeszcze przez ramię:

- Niedługo poznasz mego brata, panie! A twoją misję wypełnimy z rozkoszą!

Maks patrzył na zamykające się drzwi.

- Mam nadzieję, że Daniel trafi do mnie cały i zdrowy. – Spojrzał na wiszący na ścianie miecz. – Sam zamierzam czynić honory... - po czym zaśmiał się złowieszczo, a w obraz swojego brata wbił jednym płynnym ruchem nóż. 


Niedługo święta, więc wszystkiego najlepszego! Zdrowia, szczęścia, radości, spełnienia wszystkich marzeń i pysznej wyżerki na Wigilii! <3333

:)

W Królestwie Aglandu: PORWANIEWhere stories live. Discover now