Rozdział 2

67 16 2
                                    


   Megan szła powoli przez las. Stawiała stopy lekko, by narobić jak najmniej hałasu. Przy każdym podejrzanym dźwięku odwracała się z napięciem, patrząc, czy nikt jej nie zauważył. Wiedziała, że obserwowanie tamtych dwóch może być ryzykowne. Gdyby chcieli, mogliby zrobić jej krzywdę – była tego pewna. Ale miała nadzieję, że jej jeszcze nie zauważyli i że nie są świadomi jej obecności na każdym ich treningu. Była pewna, że jej umiejętności krycia się i pozostawania w bezruchu są doskonałe i nie ma sposobu by tamci dwaj ją spostrzegli.

Dotarła na miejsce ćwiczeń dwóch nieznajomych. Rozejrzała się uważnie. Nic. Ani śladu. Przykucnęła ostrożnie za gęstymi krzakami, które były jej codzienną kryjówką. Codziennie przychodziła wcześniej od nich, by przypadkiem się na nich nie natknąć. Wiedziała, że przybywają do lasu po południu, gdy cienie nieco się wydłużały. Nie przyszło jej do głowy, że któregoś razu mogą przyjść wcześniej. Na szczęście dla niej, nie zdarzyło się to jeszcze.

Siedziała teraz cicho, skulona, czekając na ich przybycie. Wypatrywała dwóch ciemnych postaci idących przez las z długimi łukami.

Po parunastu minutach w końcu zauważyła ich. Całkiem niedaleko. Szli niespiesznym krokiem. Dwie ciemne postacie na tle ciemnego lasu – jedna wyższa, druga niższa. Za każdym razem dziwiła się, że tą wyższą postacią był młodzieniec. Przewyższał nieco starszego mężczyznę, ale nie była to aż tak widoczna różnica. Po prostu wpatrując się w nich tak często i tak dokładnie zaczęła w końcu zauważać takie subtelne różnice.

Podeszli bliżej. Stali niecałe trzy metry od niej. Wstrzymała oddech. Przez chwilę bała się, że zostanie przez nich zauważona. Lecz oni wyglądali jakby na nic nie zwracali uwagi. Starszy z nich mówił coś cicho i wskazywał jakieś miejsce. Zapewne kolejny cel młodzieńca.

Megan przeniosła wzrok na chłopaka. Na jego twarzy dało się zobaczyć determinację i skupienie. Powoli skinął głową i zajął pozycję. Uniósł łuk, nałożył strzałę na cięciwę, wycelował i puścił. Strzała w mgnieniu oka pomknęła do celu. Po ułamkach sekund dziewczyna usłyszała, jak pocisk wbił się w drewno. Starszy mężczyzna w milczeniu skinął głową. Młodzieniec posłał mu szeroki uśmiech i znów uniósł łuk. Powtórzył całą tę sekwencję ruchów.

Razem wypuścił już dziesięć strzał. Jego nauczyciel kiwnął głową.

- Jak dalej będziesz tak ćwiczyć, to może kiedyś coś osiągniesz.

- Dziękuję. To dla mnie zaszczyt usłyszeć takie słowa. Są takie... motywujące! – Młodzieniec znów posłał mu szeroki uśmiech.

- Twoje ciągłe szczerzenie się zaczyna mnie irytować. Dostałeś skurczu mięśni twarzy? – zapytał oschłym tonem.

Chłopak rzucił mu tylko krótkie spojrzenie i odpowiedź:

- Jeszcze nie. Ale próbuję wnieść chociaż trochę radości do twojej smutnej egzystencji. Ale jeśli dalej będę musiał wymuszać ten uśmiech, w którym nie ma ani cienia irytacji, to na pewno dostanę skurczu twarzy – znów się uśmiechnął.

Jego mentor wzniósł oczy do nieba.

- Dziękuję za troskę – burknął - Dobrze. Idź pozbieraj strzały.

- Tak jest, szefie! – młodzieniec zasalutował i niespiesznym krokiem oddalił się w stronę swojej tarczy strzelniczej. Wrócił po krótkiej chwili niosąc ze sobą dziesięć strzał.

- Strzelaj dalej – padło krótkie polecenie czarnowłosego mężczyzny i chłopak od razu zaczął je wykonywać.

Megan przyglądała się temu wszystkiemu z zaciekawieniem. Każdy trening tych dwóch ludzi ją ciekawił. Widziała ogromne postępy tego chłopaka. Strzelał coraz szybciej i coraz celniej. Jej także marzyła się taka przyszłość. Ta broń bardzo ją zainteresowała. Wiedziała, że przyglądając się ich treningom może dowiedzieć się wielu ciekawych informacji. Informacji ze swych spostrzeżeń.

Nieznajomi rzadko ze sobą rozmawiali. Starszy mężczyzna rzucał tylko czasem krótkie uwagi, rady. Powtarzał często „bez pośpiechu", „bierz wszystkie czynniki pod uwagę", „dąż do perfekcji". Bardzo jej się podobały te krótkie, acz sensowne hasła. Mogła z nich wyciągnąć naukę, tak samo jak robił to ten młody mężczyzna.

Dziewczyna zauważyła kątem oka jak chłopak opuszcza łuk. Zamyśliła się dosłownie na chwilę, a on oddał już kolejnych dziesięć strzałów.

Starszy mężczyzna wykonał znaczący gest ręką. Pokazał swemu towarzyszowi, by ten ruszył po strzały. Chłopak tylko kiwnął w milczeniu głową, ostrożnie odłożył łuk i poszedł pozbierać drzewce.

Megan korzystając z tego, że młodzieniec odszedł, a starszy mężczyzna spogląda w inną stronę, poruszyła się lekko. Było jej trochę niewygodnie w tej pozycji, więc postanowiła usadowić się inaczej. Spodziewała się, że kiedy chłopak powróci, znów będzie oddawał strzały, i tak przez dłuższy czas. Musiała więc znaleźć jakąś dogodniejsza pozycję.

Nagle oblał ją zimny pot, a gardło ścisnęło się ze strachu. Poczuła blisko swej szyi zimno ostrza. Z niepokojem skierowała wzrok w dół, tak by nie poruszyć głową, bo to mogłoby skończyć się źle. Zauważyła krótki nóż, niebezpiecznie blisko jej skóry.

- Wstań. Powoli. Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów – dobiegł ją przerażający szept do jej ucha. Znała ten głos. Chwila... to był ten chłopak! Ale co on tu robi? Przecież poszedł po strzały. Ona była niewidoczna! Nie mogli jej zobaczyć...ale usłyszeć już tak. Zrugała się w myślach za swą nieuwagę. Ale poza tym, to jak on mógł podejść do niej, tak że ona nawet tego nie usłyszała?

Wykonała polecenie. Bardzo starannie i bardzo powoli. Dopiero teraz zauważyła, że czarnowłosy mężczyzna także ją zauważył. Wpatrywał się w nią teraz uważnie. Łuk miał uniesiony, był gotowy w każdej chwili oddać strzał.

Nogi ugięły się pod nią. Czuła, że zaraz zemdleje. Na dodatek ten nóż koło jej szyi. Chwila... chłopak właśnie go cofnął. Miała ochotę uciekać, ale nie zrobiła tego. Nie była aż tak głupia. Ten łuk mówił sam za siebie.

Chłopak stał aktualnie koło niej. Zauważyła, że od niej też jest wyższy. Na jego twarzy nie gościł teraz jak zwykle uśmiech. Była pozbawiona emocji. Zerknął na nią, a potem znów przeniósł spojrzenie na swojego mentora.

- Kim ty jesteś? I czemu obserwujesz nas za każdym razem? – Usłyszała głęboki głos starszego mężczyzny.

„Za każdym razem? Skąd oni o tym wiedzą?". Przełknęła niepewnie ślinę. Okropnie zaschło jej w gardle. Nie wiedziała czy uda jej się zdobyć na to, by cokolwiek powiedzieć.

- Megan – wychrypiała i skrzywiła się, gdy usłyszała swój głos. Nie był taki dźwięczny i melodyjny jak zwykle.

Młodzieniec słysząc i widząc to wszystko, zwrócił się do starszego mężczyzny:

- Wilson... nie strasz jej tak. Opuść łuk, proszę. A teraz na spokojnie. Co tutaj robisz... Megan? – jego oblicze rozjaśnił szeroki uśmiech.

W Królestwie Aglandu: PORWANIEWhere stories live. Discover now