Rozdział 14

25 6 4
                                    



Megan dosłownie na chwilę zamurowało. Wiedziała to. Wiedziała. Już kiedyś go widziała, na jednym z turniejów. A teraz, potwierdził jej przypuszczenia. Ale mimo to towarzyszyło jej teraz takie dziwne uczucie. Rozejrzała się po twarzach reszty. Lucas uśmiechnął się lekko, Wilson znów spoważniał.

- Wtedy w lesie zareagowaliśmy tak impulsywnie, bo Wilson stwierdził, że możesz czyhać na moje życie, chcesz mnie porwać, i takie tam... Ale potem stwierdziliśmy, że nie powinnaś stworzyć żadnego zagrożenia. Jelenia też upolowaliśmy dlatego, że ja mogę. A kiedy byliśmy pod lasem niedaleko zamku, naprawdę się przestraszyłem. Ross to koń mojego ojca, jak już wiesz. To było straszne uczucie... Umiem też władać mieczem, ponieważ uczę się szermierki w szkole rycerskiej. Osoby o takiej randze muszą umieć władać mieczem. Nie zdradziliśmy ci mojej tożsamości bo... chyba rozumiesz? Wilson stwierdził, że nie powinienem się z tobą zaprzyjaźniać, ale ja od razu ciebie polubiłem. Nie mam zbyt wielu prawdziwych przyjaciół na zamku. Większość lubi mnie i szanuje tylko dlatego, że jestem następcą tronu. Liczą na to, że kiedy już obejmę władzę będę im bardziej przychylny – książę westchnął. – Z bratem też nie mam najlepszych relacji... Oczywiście nie każdy taki jest. Wilson i Lucas to prawdziwi przyjaciele. Lubią mnie za to kim jestem...

- Emmm... No wiesz, Daniel. Właśnie... jesteś księciem, za to cię lubię. Chociaż... ciebie nie da się lubić. Ja liczę na to, że będę dzięki tobie najlepszym rycerzem, że jakoś czasem mi dopomożesz, nie? – Do rozmowy wtrącił się Lucas. Posłał przyjacielowi szeroki uśmiech i mrugnął znacząco.

Daniel odwzajemnił uśmiech.

- Dobrze... to tylko Wilson lubi mnie za to kim... jaki jestem. Teraz lepiej?

- Lubię cię bo muszę – usłyszeli suchy głos Wilsona. – No, teraz odpowiedź jest lepiej skonstruowana – posłał złośliwy uśmiech w stronę księcia. Ten westchnął.

- Dobrze... czyli nie mam przyjaciół. Została mi tylko Stella i Strzała... no i miejmy nadzieję, że Diana choć trochę mnie lubi... – rzekł udawanie smutnym tonem.

- Żarty. Uwielbiamy cię Daniel. Wiesz, że to, że jesteś księciem nie ma dla nas znaczenia – książę posłał Lucasowi uważne spojrzenie, a potem już uśmiech.

Nagle Megan zamarła. Lekko pobladła. Dopiero teraz naprawdę do niej doszło z kim ma do czynienia. Rozmawiała z księciem. Z prawdziwym następcą tronu. A ona wcześniej się z nim kłóciła, denerwowała się na niego. Powinna? Teraz musi uważać na każde słowo jakie przy nim wypowiada. A jeśli już powiedziała coś nieodpowiedniego?

Mimo całego stresu, który ją momentalnie ogarnął, ciekawość wzięła górę. Musiała zadać to pytanie.

- To czemu Wilson uczy cię strzelać z łuku... panie? – dodała po chwili wahania.

Daniel się zaśmiał.

- Panie? Od kiedy zwracasz się do mnie tak uroczystym tonem? Jeśli dalej masz ochotę być moją przyjaciółką to zwracaj się do mnie jak reszta moich przyjaciół. Nie musisz używać żadnego oficjalnego tytułu. – Odczekał chwilę, po czym zaczął odpowiadać na pytanie dziewczyny: – Wilson uczy mnie strzelać z łuku, ponieważ tak zadecydował mój tata. Ojciec poznał go wiele lat temu. Zaprzyjaźnili się wtedy, w końcu król stwierdził, że Wilson zostanie jego doradcą z racji tego, że jest bardzo wykształcony. Tata zauważył wtedy wspaniałe umiejętności mojego nauczyciela. Niedawno stwierdził, że powinienem nauczyć się czegoś od Wilsona. Pewności siebie, negocjacji, a także strzelania z łuku. Najpierw ćwiczyliśmy w innym miejscu, potem przenieśliśmy się do lasu, w którym się poznaliśmy.

W Królestwie Aglandu: PORWANIEWhere stories live. Discover now