46.

3.7K 279 26
                                    

5 lat później

Alec siedział na ławce i z uśmiechem obserwował bawiących się podopiecznych. Czekała ich dzisiaj wycieczka do Idrysu, mieli obejrzeć główną siedzibę Nocnych Łowców. Wszyscy byli podekscytowani, włącznie z Aleciem, który nie odwiedził Idrysu od swojej przemiany.

-Jestem gotów! - Magnus usiadł się koło ukochanego klepiąc go w udo. Alec spojrzał na zegarek.

-Robisz postępy, wyrobiłeś się w niecałą godzinę.

-Magnus Junior nadal się grzebie. - Alec przewrócił oczami.

-Idealnie trafiliśmy z imieniem. - Magnus się uśmiechnął. Magnus Junior, wcześniej znany jako Brutus, był jednym z pierwszych podopiecznych. Jego magia bardzo szybko się uaktywniła. Jako pięciolatek łatwo dał się zmanipulować i swoje zdolności wykorzystywał w niezbyt dobry sposób. Oboje starali się by Brutus zapomniał o tym czego go uczono. Zmienili też jego imię, chociaż Alec uważał, że to był tylko jego pseudonim. Na początku chłopiec był oburzony, z czasem uznał, że chce się nazywać jak najlepszy stylista jakiego zna.

-Niektórzy, mam tu na myśli Ciebie, założą byle co i wyglądają oszałamiająco. Inni, na przykład ja, potrzebują naprawdę dużo czasu by dojść do takiej perfekcji jak Ty.

-Wcale nie założyłem byle czego! - Magnus machnął ręką na oburzenie Aleca. Pomimo tylu lat i zmian jakie dało się zauważyć u obojga, Alec nadal lubował się w czerni.

-Wyglądasz wspaniale kochanie. - Magnus pocałował ukochanego.

-Fuj! Możecie nie robić tego przy dzieciach? Niszczycie mi dzieciństwo!

-Junior! No w końcu jesteś. - Magnus oderwał się od Aleca i spojrzał na podopiecznego. Musiał przyznać, że chłopak, jak na dziesięciolatka, naprawdę znał się na modzie.

-Wolałbym być później.

-Już tak nie dramatyzujmy. Lada dzień sam będziesz się całować z..

-Nie, nigdy nikogo nie pocałuje, to ohydne!

-Oczywiście. - Alec uciął ich rozmowę. Magnus z Juniorem potrafili naprawdę długo się sprzeczać. - Junior dołącz do grupy. Magnus przelicz ich, a ja upewnie się, że podczas naszej nieobecności nic się nie zdarzy i zamknę dom.

-Raz się zdarzyło i wielkie halo. - Junior odmaszerwał marudząc pod nosem.

-Oczywiście kochanie. - Magnus z uśmiechem ruszył za Juniorem. Chłopcy ciągle rozrabili. Często nie robili tego złośliwie, świadomie, po prostu byli ciekawi ile potrafią, co mogą. Magnus doskonale ich rozumiał i przymykał oko na ich występki. To Alec był surowszy,  w końcu głęboko w nim były zakorzenione zasady Nocnego Łowcy. Pomimo tego dzieci uwielbiały ich oboje.

W ośrodku w Nowym Jorku było piętnastu młodocianych czarowników. Większość udało się znaleźć zanim przytrafiło im się coś złego. Byli tutaj też przemieni, wampiry i wilkołaki, ich było dziesięcioro, w różnym przedziale wiekowym. Pełnoletni mogli zostać w ośrodku tak długo jak chcą. Na razie, oprócz Nowego Jorku, było jeszcze pięć ośrodków. Magnus skrupulatnie dobierał osoby, które miały im pomagać, oraz osobiście nadzorował każde otwarcie.

-Słuchajcie Nocni Łowcy są dość specyficznie, mówię to głownie do Ciebie Junior i Blueberry. Wszelkie komentarze zachowajcie do siebie. Pamiętajcie czego uczyliśmy się wczoraj. - chłopcy przewrócili oczami. - Nocni Łowcy są bardzo konserwatywni. Wkraczamy do ich świata, więc musimy zaakceptować ich styl bycia. Żadnej magii, żadnego popisywania się.

-Alec jest Nocnym Łowcą? 

-Częściowo. - Magnus westchnął. - To delikatna sprawa, więc proszę nie sprawiajcie mu przykrości pytaniami. 

-Oczywiście. - dzieci krzyknęły chórem. Po chwili dołączył Alec. Magnus wyczarował portal do Idrysu. 

*******

W Idrysie czekał na nich komitet powitalny na czele z Maryse i Robertem. 

-Witamy! - Robert uśmiechnął się do przybyłych podziemnych. Pomysł by mogli odwiedzić Idrys należał do Maryse. Co prawda Alec wybaczył już matce, ale kobieta cały czas starała się wspierać i pomagać synowi, odnowić jego zaufanie. Wiedziała, że jego, jako swoje dziecko, zawiodła najbardziej.

Dzieci rozglądały się z otwartymi buziami. Idrys był piękny, malowniczy, dostojny, staromodny i nowoczesny zarazem. Wszystko tutaj było dokładnie zaplanowane, dopasowane, potrzebne.  Dając czas na rozejrzenie się Alec i Magnus przywitali się z rodzicami. 

-Jeszcze raz dziękujemy. Myślę, że to będzie wspaniałe doświadczenie dla nich.

-Nie ma za co. W przyszłym miesiącu możemy pomyśleć o drugiej grupie. - Podziemni i Łowcy żyli teraz w zgodzie. Oczywiście nadal dochodziło między nimi do zgrzytów, nadal podziemni się buntowali, przemieniali niewinnych ludzi, ale dzięki ośrodkom Magnusa i Aleca tych incydentów było coraz mniej. 

-Jace pokazywał nam tatuaż. 

-No tak. W końcu dałem się przekonać. - Alec uniósł bluzkę. Dokładnie w tym samym miejscu co przedtem znajdował się runa parabatai. 

-Wspaniałe. - teraz to Maryse i Robert przypatrywali się tatuażowi z otwartą buzią. - Tatuaż. Przecież to wygląda identycznie. 

-Ale nic nie daje niestety. - Magnus czujàc, że schodzą na niezręczny temat zaproponował by zaczęli wycieczkę. Maryse z Aleciem szli przodem opowiadając dzieciom co widzą, a Magnus i Robert szli na samym końcu pilnując by dzieci się nie rozbiegły. 

-Jak Alec? 

-Myślę, że dobrze. Co prawda nadal czekamy na wyniki badań krwi, ale.. myślę, że ten ośrodek pomaga i jemu. Staramy skupiać się na maksa na dzieciach, zapominając o własnych problemach.

-Rozumiem. - Robert pokiwał głową. Był bardzo dumny z syna, z tego co robi. - Naprawdę myślisz, że wszystkie zmiany się cofnęły? 

-Nie wiem Robercie. Wolę poczekać na wyniki. Alec chciał spróbować ze stellą, ale jeśli się mylimy to kontakt ze stellą mógłby go zabić. 

-Dziwi mnie dlaczego właśnie teraz zgodził się na tatuaż? Skoro zaraz się okaże..

-Robercie.. To nie jest łatwa sytuacja, uwierz mi.

-Wiem. Oboje tyle przeszliście.. Boimy się z Maryse, że znowu będzie próbował..

-Tym razem jest inaczej, rozmawiamy o wszystkim. - Magnus nie pozwolił skończyć Robertowi. Doskonale wiedział czego się obawiają. - Jeśli Alecowi nie uda się być nieśmiertelnym ja oddam swoją nieśmiertelność.

-Możesz to zrobić?!

-Tak. Tylko, że nie przeżyje tego. Wszystkie moje lata.. zostanie po mnie tylko proch Robercie. - Robert zatrzymał się i spojrzał na Magnusa.

-Co? 

-Na razie nie ma tematu. - Magnus machnął ręka. Robert zaczął się zastanawiać czy czarownik naprawdę jest taki wyluzowany czy to tylko gra. Skłaniał się raczej do tego drugiego, w końcu mówili o zakończeniu jego życia. - Alec jest młody, nie macie powodów do zmartwień. Ja znalazłem już rozwiązanie, przedyskutowałem je z Aleciem. Wiemy co robić. 

-Chcesz.. i to dla mojego syna?

-Zrobię dla niego wszystko Robercie. Żyłem naprawdę długo, osiągnąłem więcej niż niejeden czarownik. Doznałem miłości jakiej doznaje niewielu.  

-Nie wiem co powiedzieć. 

-Nie rozmawiajmy o tym Robercie. Będzie co ma być. 

-Jak sam mówiłeś, sytuacja nie jest łatwa. 

-Wiem, że już raz zawiodłem. Tym razem dopilnuje Aleca.

-Magnus, nikt Cię o tamto nie obwinia.. Nie zawiodłeś nas, nigdy. Chce tylko żebyś wiedział jedno. Cieszę, że mój syn trafił właśnie na Ciebie. 

-A ja cieszę się, że trafiłem właśnie na Twojego syna. - dalszą rozmowę przerwał im plusk wody.

-Chłopcy!! - Magnus pobiegł do stawki do którego Magnus Junior i Blueberry wrzucili jakiegoś łowce.

Nocny Łowca i CzarownikWhere stories live. Discover now